poniedziałek, 29 września 2014

100 lat, Nicol!



Moja kochana! Z okazji Twoich urodzin życzę Ci wiele wiele radości, uśmiechu na twarzy i powodów by go mieć bez ustanku. Byś zawsze pisała nam wspaniałe opowiadania i imaginy i nigdy nie traciła wiary w siebie, bo jesteś wspaniała! Życzę Ci też wielu prawdziwych przyjaciół, na których zawsze będziesz mogła liczyć, abyś znalazła „tego  jedynego” (wszyscy wiemy o kogo chodzi xD). Życzę Ci byś spotkała 1D i znalazła się na ich koncercie w Polsce w pierwszym rzędzie.
Życzę Ci również dużo błogosławieństwa Bożego, a także byś czuła obecność Boga w swoim życiu i miłość, którą Cię otacza każdego dnia! Pamiętaj, że na Nim możesz zawsze polegać, bo On jest naszym najlepszym Przyjacielem.

A teraz prezent!

Imagin o Nicol i Harrym <3


- Zabrałeś wszystko? – spytałam, nerwowo przeszukując torebkę.
- Tak, kochanie. Pytasz się już siódmy raz. – zachichotał Harry i objął mnie od tyłu.
- Ale jesteś pewien? To długa wyprawa…
- W 100%, a nawet jeśli, to przecież jeszcze dzisiaj z niej wrócimy. Nie przejmuj się tak. – pocałował mnie w policzek.
- Ahh… no dobrze. W takim razie jedźmy już, bo się spóźnimy. – westchnęłam.
- Jak sobie życzysz, księżniczko! – powiedział zadziornie.
Czy on zawsze musi być taki wyluzowany? Przecież jedziemy na poważną wycieczkę na safari! To nie żarty! A może ma rację? W końcu to nie koniec świata? Ale z drugiej strony tak! Co jeśli się zgubimy? Przecież to jest jak pustynia i w dodatku na środku dzikiej Afryki… nie podoba mi się to…
- Kocham cię, wiesz? – odpowiedziałam i wtuliłam się w mojego przystojnego, jedynego w swoim rodzaju chłopaka.
- Ja ciebie bardziej. – ścisnął mnie mocno.
- Nie zaczynaj, dobrze? Przecież oboje wiemy, że to ja cię kocham najmocniej. – zaśmiałam się.
- Mów co chcesz, ja tam swoje wiem i zdania nie zmienię. – zawtórował mi.
- Dzieci! Spóźnicie się! – wkroczyła w nasz mały konflikt moja mama.
- Masz rację! – wróciłam do rzeczywistości.
- Tak, wiem. – przytaknął Harry, uśmiechając się z satysfakcją.
- Nie ty, głupku! Mama! – zaśmiałam się i dałam mu kuksańca w bok.
- No, moi kochani! Ja was nie wyganiam, ale czas na was. – powiedziała radośnie i wcisnęła mi kolejny raz dzisiaj pakunek z prowiantem. Popatrzałam na nią z niedowierzaniem, ale nie skomentowałam jej nadmiernej troskliwości.
- Synu, opiekuj się moją małą dziewczynką. – nakazał Harremu mój tata.
- Przyrzekam, że wróci cała i zdrowa. – zasalutował.
- Nie byłbym tego taki pewien… - powiedział pod nosem, ale zaraz potem dodał: - Ważne są chęci. Nicol, masz ten gaz pieprzowy?
- Tato! No wiesz?! – upomniałam go.
- Do zobaczenia wieczorem! – krzyknął Harry i wyciągnął mnie z domu w ramach szybkiej ewakuacji.
Gdy tylko wsiedliśmy do samochodu, chłopak od razu powiedział oburzony:
- On myśli, że ja nie jestem w stanie o ciebie zadbać?! Też coś! Udowodnię mu, że się grubo myli!
- Misiu, wiesz dobrze jaki jest mój tata. Tylko cię podpuszczał. – starałam się go uspokoić.
- Tak, wiem. Po prostu tego nie lubię. On dobrze wie jaka jesteś dla mnie ważna. Poza tym znamy się już od liceum, czyli dokładnie 4,5 roku. Tyle czasu chyba starczy, żeby poznać się na człowieku…
- Ahhh… tyle czasu już minęło… - westchnęłam cicho, przypominając sobie jak w dniu 16 urodzin Harrego pierwszy raz się spotkaliśmy. Miał wtedy takie słodkie loczki, urocze dołeczki na twarzy i te piękne zielone oczy. Trudno było się w nim nie zakochać. I to ja byłam tą szczęściarą, która mu się spodobała.
-  Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – dotarła do mnie wypowiedź podenerwowanego Harrego. Ups… chyba się trochę rozmarzyłam.
- Tak, tak, masz rację. – uśmiechnęłam się niewinnie, mając nadzieję, że się nie domyśli.
- Nicol, pytałem, czy masz dużo wody? – odrzekł lekko zniecierpliwiony.
- Oh tak, jasne. – pokazałam mu dwie duże butelki półtoralitrowe.
- Nie mogę się już doczekać! – powiedział entuzjastycznie, tak jakby już zapomniał, że przed chwilą był zły.
- Ja też! To będzie nasza wspólna niezapomniana przygoda! Trzeba koniecznie zrobić dużo zdjęć. – podzielałam jego zapał.
- Za niedługo dojedziemy na miejsce zbiórki. – poinformował mnie i złapał za rękę, mocno ją ściskając.
W rzeczywistości trwało to trochę dłużej niż „niedługo”, ale mniejsza z tym. Wmieszaliśmy się w tłum turystów oczekujących na przewodnika i lekko zestresowani rozglądaliśmy się na boki, kurczowo trzymając się za ręce. Staliśmy się prawie nierozłączni, po tym jak chłopcy wrócili do domu z kilkumiesięcznej trasy. Tęskniliśmy za sobą tak bardzo i nawet to, że często latałam do miejsc w których koncertowali nie było wystarczające. Teraz mamy wspólne wakacje (z moimi rodzicami) i wreszcie możemy się sobą nacieszyć.
- Moi drodzy państwo! Proszę o uwagę! – odezwał się starszy mężczyzna, który wysiadł właśnie z dużego terenowego samochodu. – Zanim rozpoczniemy naszą wycieczkę, proszę o ustawienie się w jednym rzędzie. Musimy was podzielić na dwie równe grupy. – zarządził.
Początkowo nie umieliśmy dojść do ładu i składu, ale po kilku minutach stanęliśmy tak jak trzeba.
- Teraz proszę odliczyć do 15. – nakazał.
Bacznie obserwowałam jak kolejne osoby mówią swoje numery. Szybko doszło do mnie.
- Piętnaście. – wypowiedziałam i spojrzałam z przerażeniem na Harrego, który zakłopotany zaczął odliczać od początku, tak jak zarządził pan przewodnik. – I co teraz? Ja chcę być z tobą! – odezwałam się głośnym szeptem do mojego ukochanego.
- Zaraz to załatwię, spokojnie. – uśmiechnął się pocieszająco i objął mnie ramieniem.
Gdy już wszyscy wiedzieli do której grupy należą i powoli wsiadali do wyznaczonych pojazdów, podeszłam z Harrym do starszego mężczyzny, który organizował safari.
- Przepraszamy, czy moglibyśmy być razem w grupie? Niefortunnie zostaliśmy rozdzieleni, a bardzo nam zależy. – odezwał się Harry.
- Proszę mi tu nie zawracać głowy takimi rzeczami. Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż wasza dwójka. I nie ma ale! Wsiadać do samochodów, bo już jesteśmy spóźnieni. – wygłosił nam kazanie, odwrócił się na pięcie i odszedł.
- Chyba nie mamy wyjścia… - stwierdziłam zasmucona.
- Chyba masz rację. – do Harrego bardzo powoli dochodził fakt, że ktoś ośmielił się mu odmówić.
- Damy radę. – starałam się myśleć pozytywnie.
- Yhym… - przytaknął. – Kocham cię. Trzymaj się mocno. – pocałował mnie w czoło i przytulił na pożegnanie.
- Ja ciebie mocniej. – uśmiechnęłam się i odwzajemniłam gest.
- No, gołąbki, na wozy! – krzyknął ktoś z oddali.
- Dokończymy później. – pomachał mi palcem wskazującym przed twarzą i rozeszliśmy się.
Kilka godzin później
- I jak ci się podoba, ślicznotko? – zgadał kolejny uczestnik wycieczki.
- Proszę tak do mnie nie mówić! – zdenerwowałam się.
Co oni sobie wyobrażają? Chyba już piąty chłopak starał się mnie poderwać. Nie jestem do wzięcia! Mam już mojego księcia – Harrego. Gdyby tylko tu był, to by im pokazał, gdzie jest ich miejsce. Ugh… ta wycieczka jest straszna! Przeraźliwy upał spowodował, że wszystkie zwierzęta pochowały się w swoich kryjówkach i najciekawszą atrakcją jest liczenie ugryzień komarów na rękach. O! Na lewej mam dwanaście! Ale to nie jest najgorsze. Koszmarnie się czuje, nie mając Harrego u boku. On by mnie pocieszył, spowodowałby swoim poczuciem humoru wielki uśmiech na mojej twarzy. I jeszcze ci natrętni adoratorzy! Na moje nieszczęście trafiłam do grupy, gdzie jedynymi istotami płci pięknej jest mała grupka emerytek.
- Oj już się tak nie spinaj, mała. Wiem, że na mnie lecisz. – mówił z głupim uśmieszkiem.
- Też coś! – prychnęłam i odwróciłam się w stronę miłych pań. Ich rozmowy nie należały do najciekawszych, bo niezbyt interesowało mnie to ile mają już sztucznych zębów, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Dzień zmierzał powoli ku końcowi i piękne czerwono-pomarańczowe słońce zniżało się coraz bardziej do linii horyzontu.
Nagle samochód zaczął wydawać dziwne dźwięki. Z niegłośnego stukania przeszły w donośne charczenie, a po chwili coś wybuchło pod maska i pojazd gwałtownie stanął. Wszyscy przerażeni opuścili dymiącą się maszynę i z nadzieją wpatrywali się w poczynania zdezorientowanego przewodnika, usiłującego naprawić usterkę. Tylko tego brakowało!
Po godzinie bezczynnego czekania, umorusany smarem mężczyzna ogłosił:
- Niestety nie możemy dalej jechać. Proszę zabrać swoje bagaże podręczne z terenówki.
- Przepraszam, ale ile będziemy tak szli? – zapytała starsza pani, która podpierała się laską.
- Tak z 3h jak dobrze pójdzie. – odpowiedział niepocieszony.
- W takim razie nie traćmy czasu. – westchnęła. – Prowadź, przewodniku!
Cała grupa ruszyła w głąb pustkowia. Nikt się nie odzywał, co było bardzo nieprzyjemne. Postanowiłam pomóc starszej kobiecie z laską i przy okazji zagadać do niej. Okazało się, że mimo dużej różnicy wieku mamy wiele wspólnego. Rozmawiało nam się wspaniale, lecz zmęczenie dawało się we znaki. W dodatku nie miałam już ani kropli wody, bo podzieliłam się nią z Lucy – moja nową znajomą. Jednak zmęczenie i pragnienie nie były dla mnie aż tak ważne, jak świadomość tego, że nie mam jak skontaktować się z Harrym. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zapomniała, a tym razem trafiło na komórkę. A pytałam się kilka razy czy wszystko wzięliśmy, nich to!
Po pewnym czasie zrobiło się bardzo zimno, a ciemność ogarnęła wszystko wokół nas. A co jeśli się zgubiliśmy? Nawet nie chcę o tym myśleć… Poczułam jak ktoś owija swoje ręce wokół mojego zmarzniętego ciała i szybko zaczęłam się szamotać i krzyczeć.
- Spokojnie, kochana. Muszę cię ogrzać. – powiedział jeden z dobrze mi znanych wycieczkowiczów. Gdy tylko zobaczyłam kto zdobył się na coś takiego, przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Ble, fuj, ohyda!
- Proszę mnie nie dotykać! – wycedziłam mu prosto w twarz i odbiegłam.
Ciśnienie tak mi skoczyło, że poczułam nagły przypływ ciepła. Dlaczego ci ludzie są tacy bezczelni?! Ja chcę do mojego Harrego!
Oczami Harrego
- Jak to pan nie wie?! Powinni wrócić już 3h temu! – wydzierałem się na przewodnika.
- Nie mamy sygnału, proszę pana. Niech się pan uspokoi i czeka. – starał się mówić z opanowaniem, ale widziałem, że sam obawia się o pierwszą grupę.
- Kiedy ja nie potrafię… - westchnąłem i usiadłem na ławce chowając twarz w dłonie.
Miałem się nie zgadzać na rozdzielenie naszej dwójki! – plułem sobie w brodę. Tak bardzo martwię się o Nicol. Moją ukochaną, najdroższą Nicol. A jeśli coś jej się stało? Chyba bym sobie nie wybaczył… W końcu to ja ją wyciągnąłem na to safari. Jutro moja dziewczyna ma urodziny, to miał być wspaniały dzień, który planowaliśmy spędzić razem, radośnie świętując. Jest 23:00, a po nich ani śladu.
Byłem załamany i odchodziłem już od zmysłów, gdy gdzieś w oddali dojrzałem ludzkie postaci zmierzające w naszą stronę. Natychmiast zerwałem się na równe nogi i pobiegłem co sił w nogach. Z grupy przybyszów również wybiegła osoba o drobnej posturze. Nie mogłem posiąść się ze szczęścia, wiedząc kto zmierza ku mnie.
- Harry! – usłyszałem jej melodyjny głos, który sprawia, że tylko w jej ustach moje imię brzmi tak pięknie.
- Nicol! – była już tak blisko, przez co jeszcze bardziej przyspieszyłem.
Trzy, dwa, jeden… wpadliśmy w swoje ramiona.
- Już nigdy mnie nie puszczaj! – doszły do mnie słowa stłumione przez moją koszulkę.
- Nie mam zamiaru, kochanie. – wyszeptałem w jej zmierzwione blond włosy.
- Wracajmy już, dobrze. – oderwała się ode mnie. W jej oczach mogłem dojrzeć łzy.
- O niczym innym nie marzę. Chodź! – wziąłem zmarzniętą dziewczynę na ręce i zaniosłem do samochodu.
Całą drogę opowiadała mi co się wydarzyło w czasie, gdy nie było mnie z nią. Myślałem, że zaraz wrócę do tych kolesi z jej grupy i zapoznam ich bliżej z moją pięścią, po tym jak dowiedziałem się co robili. Tak, jestem zazdrosny!
W końcu zeszło na temat rodziców Nicol.
- Twój tata do mnie wydzwaniał. – powiedziałem.
- Powiedziałeś mu coś? – zapytała zmartwiona.
- Nie odebrałem ani razu. – patrzałem przed siebie na ciemną drogę. Naprawdę ciężko było się skupić na jeździe po dniu pełnym wrażeń.
- Dobrze. Możemy im nie mówić o tym incydencie? – wyczułem jej spojrzenie.
- Jestem za, szczególnie mając pod uwagą ostatnie słowa twojego tatusia. – uśmiechnąłem się.
- Tak, masz rację. To by było samobójstwo. – zachichotała. – W takim razie przyjmujemy wersję z opóźnieniem.
- Yhym. A tak w ogóle to czemu nie odbierałaś? Dzwoniłem do ciebie ze sto razy. – spytałem.
- Zostawiłam telefon w domu. – odpowiedziała cicho.
- No jasne, ale to mi ciągle przypominałaś o tym, żebym wszystko zabrał. – zaśmiał się.
- Tak, wiem. Głupio wyszło. – zarumieniła się.
- Nie głupio, słodko. – przejechałem dłonią po jej policzku.
- Ej, zajmij się prowadzeniem! – zmieniła szybko temat.
- Tak jest, mój kwiatuszku! – zaśmiałem się od nosem.
Oczami Nicol
Po długim przesłuchaniu rodziców i orzeźwiającej kąpieli wreszcie mogłam wsunąć się pod puszystą kołdrę i odprężyć zmęczone nogi. Chwyciłam za swoją komórkę chcąc sprawdzić kto jeszcze się do mnie dzisiaj dobijał. To co zobaczyłam na ekranie przeszło moje wszelkie oczekiwania. Mianowicie na wyświetlaczu widniało 7 połączeń od moich rodziców i uwaga… 102 od Harrego! Haha, czyli nie przesadzał, mówiąc, że dzwonił do mnie ze sto razy. I jak tu go nie kochać?
Rano
- Wszystkiego najlepszego, gwiazdeczko! – ktoś szeptał tuż przy moim uchu.
- Mmmm… jeszcze momencik… - wymruczałam i obróciłam się na drugi bok.
- Mam dla ciebie niespodziankę. – nie dawał za wygraną.
- Ok., już wstaję. – podniosłam się i przetarłam zaspane oczy.
Ujrzałam Harrego z wielkim bukietem czerwonych róż, który zaczął śpiewać:
She’s been my queen since we were sixteen
We want the same things
We dream the same dreams, alright, alright

I got it all ‘cos she is the one
Her mum calls me ‘love’
Her dad calls me ‘son’, alright, alright

I know, I know, I know for sure

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Na na na na nana, oh yeah
Na na na na nana, alright
Na na na na nana
Na na

She belongs to me

Kisses that queen, her walk is so mean
And every jaw drops
When she’s in those jeans, alright, alright

I don’t exist if I don’t have her
The sun doesn’t shine
The world doesn’t turn, alright, alright

But I know, I know, I know for sure

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Na na na na nana, oh yeah
Na na na na nana, alright
Na na na na nana
Na na na na

She knows, she knows
That I never let her down before
She knows, she knows

That I’m never gonna let another take her love from me now

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away / take her love away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one ‘cause she belongs to me

Na na na na nana, oh yeah
Na na na na nana, alright
Na na na na nana
Na na

She belongs to me

Na na na na nana, oh yeah
Na na na na nana, alright
Na na na na nana

She belongs to me
- Kocham cię, wariacie! – rzuciłam mu się w ramiona, gdy skończył piosenkę.
- Ja ciebie bardziej! – odpowiedział i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć złączył nasze usta w cudownym pocałunku.
***
Mam nadzieję, że Ci się podobało! (pisałam jeszcze dzisiaj na szybko) xD
P.S. Imagin zainspirowany pisenką "Steal My Girl" TAAADAAAMMM!!! :D