poniedziałek, 30 marca 2015

#87 Harry cz.1



Czy życie naprawdę jest niesamowitą przygodą? Czy można pokonać wszelkie przeciwności i na przekór wszystkiemu i wszystkim być szczęśliwą? Czy jestem zdolna do tego, by otwarcie powiedzieć: nie żałuję? Nie… to niewykonalne. Nie czuję się na siłach by wmawiać innym, a przede wszystkim sobie, że jest dobrze, bo nie jest… ale zawsze mogło być gorzej, prawda? Ten dzień był dla mnie najgorszym w życiu, jednak był mi potrzebny. To wszystko stało się po coś. Szkoda, że wtedy tego nie wiedziałam…
Styczeń, 2012r.
- No chodź, nie daj się dłużej namawiać! – ciągnęłam za rękaw mojego najlepszego przyjaciela. – Taka okazja już się nie powtórzy!
-Tak, wiem… - westchnął. Spojrzał na mnie, a w jego oczach widać było niezdecydowanie.
- No to na co czekasz? – puściłam go i stanęłam na wprost chłopaka.
- Chodzi o to, że obiecałem mojemu managerowi, że nie będę się narażać… [T.I.], to jest bardzo niebezpieczne. Proszę, zostańmy w domu i pooglądajmy film. – Widziałam, że to dla niego ciężkie.
 Od kiedy Harry jest w zespole, nie chodzi z nami na nocne wypady. Odciął się od starych znajomych, a jego nowymi przyjaciółmi są sami celebryci. Między innymi dlatego nie chce ze mną iść nad jezioro. Jego byli kumple są na niego lekko mówiąc wkurzeni, bo uważają, że się na nich wypiął. Ja tak nie myślę, dlatego też krzywo na mnie patrzą, gdy bronię Harrego przed ich fałszywymi oskarżeniami. Jednak mi też bardzo doskwiera to, że on prawie nigdy nie ma czasu… no i… ahh, dobra. Zazdroszczę mu sławy, ale kto nie? Ma wszystko czego zapragnie, ludzie koło niego skaczą i ma olbrzymie grono fanów.
- Jasne. – odpowiedziałam zgaszona. – Wybacz, ale nie tym razem. To, że ty boisz się spotkać z Rickiem i resztą, nie oznacza, ze ja również mam przestać się z nimi widywać. – powiedziałam w napływie emocji.
- Nie boję się. – oburzył się. Ajć, zadałam cios w jego męską dumę.
- Oh, no tak, zapomniałam. Manager ci powiedział, że nie możesz. W końcu od podpisania kontraktu jesteś jego własnością i nie masz swojego zdania. Rozumiem. – czułam, że go krzywdzę, ale byłam tak bardzo przepełniona żalem do Harrego…
- [T.I.], nie przeginaj! Może nie jestem taki silny i odważny jak Rick, ale potrafię odróżnić, co jest ważne i ważniejsze. – odpowiedział, ledwo powstrzymując się od krzyku.
Rick zawsze we wszystkim z nim konkurował i przeważnie wygrywał. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, ale teraz chyba można powiedzieć, że się nienawidzą. Rick nie może przeboleć, że to Harremu, wiecznemu przegranemu, tak się udało i teraz to na niego rzucają się tysiące dziewczyn, a Rick musi zadowolić się grupą, którą udało mu się odwrócić przeciwko byłemu przyjacielowi. Wszystkim wokół opowiada, jaki to Harry jest zły i fałszywy.
Harry często żalił mi się, że Rick zepsuł mu dzieciństwo. Myślę, że do teraz ma traumę bycia pod przewodnictwem Ricka i nienawidzi, gdy ktoś go do niego porównuje.
- Masz rację. Cieszę się, że tak jasno postawiłeś sprawę. Teraz już wiem na jakim miejscu figuruję na twojej liście rzeczy „ważnych i ważniejszych”. Idę do plebsów, bo na pewno masz coś  „ważniejszego” do roboty. – powiedziałam zdenerwowana i odwróciłam się na pięcie, by odejść.
- Czekaj! – zawołał, chwytając mnie za rękę. – Nie miałem tego na myśli. – odwróciłam głowę w jego stronę. Czułam jak ostrość obrazu w moich oczach traci się wraz z napływającymi łzami. – Jesteś dla mnie bardzo ważna, ale…
- No właśnie, Harry, ale… jesteśmy młodzi i każde z nas potrzebuje odrobiny szaleństwa. Jak nie teraz to kiedy? Chcę żyć chwilą i poczuć wolność. – wiem jak to zabrzmiało, ale taka była prawda.
- W takim razie idź i ciesz się wolnością, nie będę cię dłużej zatrzymywał. Chcę byś była szczęśliwa, a skoro szczęście odnajdujesz gdzie indziej, pozostaje mi tylko życzyć ci, byś wróciła po tej nocy cała i zdrowa. – odrzekł z bólem w głosie.
- Nie będzie inaczej… żegnaj, Harry. – wyrzuciłam z siebie, ledwie powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.
Odwróciłam się i powoli ruszyłam w innym kierunku. Gdzieś w środku liczyłam, że Harry zaraz krzyknie coś w rodzaju: „Nie odchodź!”, ale tak się nie stało. Odczekałam jeszcze chwilę, ale gdy już byłam pewna, że nic podobnego nie nastąpi ruszyłam biegiem. Łzy spływały po policzkach i sprawiały wrażenie, jakby zamarzały pod wpływem minusowej temperatury i silnego wiatru. Byłam zdruzgotana. Wiele razy kłóciłam się z Harrym, ale tym razem miałam dziwne przeczucie, że ta rozmowa skreśliła naszą przyjaźń. Schowałam się za ścianą jednego z budynków i osunęłam się na ziemię, zanosząc się płaczem. Pragnęłam, by ktoś objął mnie mocno i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Niestety, jedyną osobę, która potrafiła mnie pocieszyć zostawiłam za swoimi plecami. Jestem taka głupia!
Nagle usłyszałam nawoływanie Ricka i reszty paczki. Już jedziemy. Wytarłam twarz i odczekałam chwilę, by nie wzbudzać podejrzeń. Po jakimś czasie znalazłam się w samochodzie pełnym roześmianych nastolatków. Siedziałam obok Lidii, mojej dobrej koleżanki.
- Ale się będzie działo, [T.I.]! – krzyknęła mi do ucha, podekscytowana naszym dzisiejszym wypadem nad jezioro.
Często tam bywaliśmy, więc nie było to nic nadzwyczajnego. Jednak dzisiaj cały akwen był zamarznięty i planowaliśmy zrobić imprezę na lodzie. Zabraliśmy mnóstwo ozdób i kolorowych światełek, żeby zrobić dobrą atmosferę. Jak to na imprezach bywa, bez alkoholu i innych dodatków się nie obędzie, więc  i o to zadbano.
- Tsa… - odpowiedziałam od niechcenia, patrząc jak wszystko wokół traci kolory pod wpływem zniknięcia słońca za horyzontem. Zimą już o czwartej robiło się ciemno. Było to dość przygnębiające, ale Rick mówił, że to sprzyja długim imprezom, które oznaczały jednocześnie dobre imprezy. Może ma rację…
- Coś się stało? – bardziej stwierdziła niż spytała, wyraźnie zaniepokojona.
- Nie, skąd! Wszystko jest super! – wysiliłam się na uśmiech.
- Nie pogrążaj się, [T.I.]. Mów! – chwyciła mnie za rękę i spojrzała głęboko w oczy.
Pokręciłam przecząco głową, ale chwilę później płakałam jak bóbr. Dobrze, że siedziałyśmy w bagażniku i nikt nie widział jak się kompromituję. W tym momencie byłam wdzięczna, że muzyka była taka donośna, bo idealnie maskowała mój szloch.
- Hej, mała, no co ty! Taka twardzielka jak ty nie rozkleja się przez byle chłopaka. – próbowała mi pomóc.
- Skąd wiesz, że to przez chłopaka? – odezwałam się, przytykając kolejną chusteczkę do nosa.
- Widziałam jak rozmawiasz z Harrym… - powiedziała tak, jakby bała się, że będę jej to miała za złe.
- Ahh… ale to nic… jutro pójdę i go przeproszę… - starałam się brzmieć optymistycznie, co miało na celu pocieszenie, ale chyba tylko mnie.
- Co ty znowu zrobiłaś? Nagadałaś mu, tak? – wydawała się obruszona moim zachowaniem.
- Noo… ale to była tylko trochę brutalnie przedstawiona prawda. – westchnęłam i skuliłam się.
- [T.I.], nie można zrobić czegoś „trochę brutalnie”. Po prostu wygarnęłaś mu i powiedziałaś co ci leży na sercu. To było trochę głupie, skoro go kochasz, ale… - nie dałam jej dokończyć.
- Nie kocham go! To mój przyjaciel… - zaprzeczyłam gwałtownie, ale gdy mówiłam drugie zdanie doszło do mnie jak beznadziejnie to brzmi. Kogo ja oszukuję, nie potrafię bez niego żyć!
- Wiesz, że to nieprawda. – powiedziała, jakby na potwierdzenie moich myśli i przytuliła mnie mocno.
Tak naprawdę wszystkie moje żale kierowane w stronę Harrego są niczym w porównaniu do tego jak bardzo go potrzebuję, a jego nie ma. To boli najbardziej. Szukam szczęścia, ale nie odnajduję go nigdzie poza wzrokiem Harrego. Przy nim czuję bezpieczeństwo, którego nikt nigdy nie potrafił mi w 100% zapewnić. Dlaczego to właśnie on musiał mnie opuścić?! Dlaczego?! Jestem z niego niezmiernie dumna, ale i zawiedziona. Może przeżywałabym tą sytuację mniej gdyby jemu zależało na mnie choćby w połowie tak jak mnie na nim. Nie chcę być od niego daleko, ale nie mogę zabronić mu spełniać marzenia. Nie jestem głupia, żeby robić coś wbrew osobie którą kocham. Teraz żałuję, że jednak nie zostałam z nim w domu. Ta impreza, obyłaby się i bez mojej obecności, a Harry na pewno ma mi za złe, że w przypływie złości wybrałam właśnie uczestniczenie w niej. Nienawidzę, gdy emocje robią ze mną co im się rzewnie podoba. Muszę nauczyć się je kontrolować! Teraz wiem, że największy problem stanowię ja sama.
***
- Aaaaaale faaaaajnie! – rozległ się za moimi plecami krzyk Jimmy’ego. Właśnie zjeżdżał w samych bokserkach z pagórka na worku siana. – Juhuuuuu!
Tak, dzika impreza trwała. Było już grubo po północy, wszyscy mieli kilka procent we krwi, a noc zdawała się cieplejsza niż zwykle.
Siedziałam z grupą znajomych pod wielką skarpą lodową na brzegu jeziorka i grałam w karty, sącząc bliżej nieokreślony napój alkoholowy. Czy naprawdę było tak fajnie? Zdecydowanie nie. Było okropnie. Bez Harrego. Z całych sił udawałam dobrą zabawę, ale to wszystko było dla mnie męczarnią. Gdy jedna dziewczyna zwymiotowała centralnie na środek koca, na którym siedzieliśmy, nie wytrzymałam.
- Mam dość! Spadam stąd! – krzyknęłam w stronę Lidii i wstałam chwiejnie.
Musiałam dłuższą chwilę przytrzymać się przyjaciółki, żeby odzyskać równowagę i ostrość widzenia. Powoli ruszyłam w stronę brzegu i nagle usłyszałam donośny trzask. Odwróciłam się szybko, na tyle, na ile pozwalał mi mój stan. W tym momencie wszystko zdawało się dziać w zwolnionym tempie. Spadająca bryła lodu, krzyk ludzi, ucieczka. Adrenalina w moich żyłach osiągnęła maksymalny poziom. Wszystkie moje mięśnie napięły się do granic wytrzymałości. Wokół nie słyszałam nic poza szybkim biciem serca. Starałam się jak najszybciej dotrzeć do bezpiecznego brzegu, ale z sekundy na sekundę coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że wcale się do niego nie przybliżam. Ogarnęła mnie panika i wtedy olbrzymi zwis lodowy uderzył o taflę lodu, która w momencie roztrysnęła się na milion kawałków. Poczułam jak tracę grunt pod nogami, a wielki kawał lody leci prosto na mnie. W ostatnim przypływie sił rzuciłam się prosto przed siebie. Potem poczułam już tylko jak coś przygniata mnie z niewyobrażalną siłą. Harry był ostatnią rzeczą, którą miałam przed oczami, zanim straciłam przytomność.
***
Witajcie po meeega długiej przerwie!
Oto wbijam do Was z nowym imaginem. To nie znaczy, że tego z Lou nie skończę, spokojnie, mam to w planach. Ten można uznać za wypadek przy pracy. Mam nadzieję, że uda mi się go napisać do końca i jak najszybciej będę mogła go wstawić, ale na razie muszę Was zadowolić pierwszą częścią.
Co myślicie o [T.I.] buntowniczce i Harrym - porządnym chłopaku? Domyślacie się już co będzie dalej? Pewnie tak, bo jestem dość przewidywalna.
No, uciekam. 
Do napisania,
Ania :)