niedziela, 25 maja 2014

#77. Niall cz.1



- Aaa! – usłyszałam przeraźliwy krzyk kilkanaście metrów ode mnie. Amy?! Czy to moja siostra?! Gdzie ona jest? Przecież jeszcze przed chwilą była obok!
Rozejrzałam się wokół i z przerażeniem stwierdziłam, że nie ma jej nigdzie w pobliżu.
- Tylko nie to! Amy, gdzie jesteś?! – krzyczałam. W odpowiedzi usłyszałam kolejny wrzask mojej młodszej siostrzyczki. Muszę do niej iść – pomyślałam i już chciałam wyjść z domu, gdy ktoś skutecznie mi to uniemożliwił, chwytając mocno za rękę. Energicznie odwróciłam głowę i zobaczyłam Nialla, mojego najlepszego przyjaciela od… zawsze.
- [T.I.], nawet o tym nie myśl! Zabijesz się! – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Ja po nią pójdę. – dodał łagodniej.
- I myślisz, że ci pozwolę? Niall, to moja siostra. Dam sobie radę. – chciałam wyrwać się z uścisku jego ręki, ale on chwycił jeszcze mocniej.
- Proszę, obiecaj, że się stąd nie ruszysz, dopóki nie zrobi się bezpieczniej. [T.I.], zrób to dla mnie. Masz dla kogo żyć! – naciskał. Łzy bezradności popłynęły z moich oczu. Dlaczego? Dlaczego życie musi być tak ciężkie?
- Ty też masz. Dla mnie. – szepnęłam i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. Bałam się, tak strasznie się bałam, że go stracę!
- Wrócę, nie martw się. – zapewnił i uśmiechnął się niewyraźnie, chcąc podnieść mnie trochę na duchu, ale to tylko przysporzyło mi więcej obaw.
Chłopak szybko ubrał grubą kamizelkę biorąc do ręki jakiś przedmiot. Odwrócił się w moją stronę i przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, po czym niespodziewanie wpił się w moje usta. Zaskoczona oddałam pocałunek. Niestety równie szybko jak to zrobił, oddalił się.
- Kocham cię, [T.I.]. – powiedział na pożegnanie i wyszedł na ulicę przepełnioną niebezpieczeństwami.
Teraz mi to dopiero powiedział? Jak on mógł! Chociaż z drugiej strony wiedział co robi. Gdyby wyznał to wcześniej, to na pewno bym go nie puściła. To jest niesprawiedliwe! Problemem innych ludzi jest to, co kupić w markecie: czekoladę mleczną czy z orzechami? My natomiast o czekoladzie możemy sobie tylko pomarzyć! Na ulicach całego kraju trwa wojna. Tak, dobrze zrozumieliście, prawdziwa wojna. Niewinni ludzie giną, bo chcą być wolni. Ile bym dała, żeby to wszystko się skończyło!
Ostrożnie wyjrzałam za okno, które nie miało szyb od czasu, gdy zostały zbite przez armię wroga. Do dziś mam na ręce ślad po wbitym kawałku szkła.
Niestety widoczność na zewnątrz była bardzo utrudniona przez tumany kurzu, palące się przedmioty i przebiegających w panice ludzi. Zewsząd dochodziły krzyki i przeraźliwy płacz. Osunęłam się po ścianie i zaczęłam się modlić. Tylko to mi pozostało. Wierzę, że Bóg jest w stanie uratować moich najbliższych, wierzę w to z całego serca.
Po dziesięciu minutach nie wytrzymałam. Musiałam ich znaleźć. Teraz. Niall, wybacz – pomyślałam i opatulając się szczelniej podziurawionym swetrem wyszłam ze zrujnowanego domu. Powoli przesuwając się wzdłuż ścian kolejnych budynków, wyglądałam za moimi zgubami. Po kolejnych minutach, powoli traciłam nadzieję. A co jeśli ktoś ich porwał i wywiózł daleko stąd? Chyba bym tego nie przeżyła.
Nagle zobaczyłam znajomą sylwetkę skuloną w kącie. Wokół leżało kilku nieżywych ludzi. Starałam się nie patrzeć na ten przeraźliwy widok, ale musiałam być ostrożna i co chwila zerkałam pod nogi. Jak najszybciej dotarłam do, jak się później okazało, Nialla.
- Niall?! Co ci się stało? Gdzie Amy? Znalazłeś ją? Proszę powiedz coś! – starałam się być opanowana, ale cisnące się łzy i drżący głos jak najbardziej nie były oczekiwanym efektem.
Miałam być silna! Obiecałam to mamie i tacie! Obiecałam to Amy, a także Niallowi. Ale ja nie potrafię! To mnie przerasta…
- [T.I.] – szepnął słabo.
- Niall, chodźmy stąd, proszę! – uklękłam przy nim i przytuliłam się. Poczułam jak coś rusza się pode mną. Odsunęłam się i rozchyliłam lekko jego kamizelkę.
- Panie Boże, dzięki ci! – powiedziałam z radością (niespotykaną na co dzień) i wzięłam do rąk moją siostrzyczkę tuląca kota. - Amy, kruszynko! Czemu mi to robisz! Obiecaj, że nigdy już nie uciekniesz!
- Pseplasam – wychlipała – Kotek sie bal… - rozpłakała się.
- Ciii… - uspakajałam roztrzęsioną dziewczynkę. – Wszystko będzie dobrze… - co jak mówię? Nic nie będzie dobrze!
Spojrzałam w stronę wpół leżącego chłopaka. Nie wyglądał dobrze. Przyjrzałam się zaczerwienieniu na jego znoszonej koszuli.
- Tylko nie to! Niall, postrzelili cię? – zapytałam, przyglądając się ranie na jego brzuchu.
- To nic takiego… - powiedział z wielkim wysiłkiem.
- Wstań, tu jest niebezpiecznie. Pomogę ci. – zaczęłam podnosić przyjaciela.
- [T.I.]… ja dam radę sam… tylko chwilę odpocznę… momencik… - szeptał zamykając i otwierając co chwilę oczy.
- Musimy iść teraz! Proszę, chodź! – błagałam, dławiąc się przez łzy.
- [T.I.], nie plać – sepleniła Amy, uwieszona na moich ramionach.
- Przepraszam Amy, już nie będę. – zapewniłam dziewczynkę.
- Weź najpierw małą. Musi być bezpieczna. – wychrypiał.
- Dobrze, ale zaraz wrócę. – westchnęłam, jak mogłabym go nie posłuchać – w końcu ma rację. – Proszę, nie zasypiaj.
- Idź już. – machnął lekko ręką, ponaglając mnie.
Wzięłam Amy na barana i pobiegłam do domu. Postawiłam dziecko na podłodze i kazałam jej zostać. Sama zaś wróciłam do Nialla.
- Teraz twoja kolej. – powiedziałam i ponownie uklękłam przy chłopaku.
- Masz piękne oczy… - szepnął i uśmiechnął się.
- Kotku, nie czas na komplementy. Chodź! – pomogłam mu usiąść i oprzeć się o ścianę. Syknął cicho z bólu. – Chcesz wody? Przyniosłam ci trochę w… - przerwał mi.
- [T.I.], kładź się natychmiast! – powiedział nagle i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, podciął mi nogi, sprawiając, że natychmiast runęłam na ziemię.
- Co się stało? – zapytałam zdziwiona.
- Ciii… leż! – uciszył mnie i pomazał mi twarz, ręce i koszulkę swoja krwią.
Już chciałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam zmierzającą w naszą stronę, grupę żołnierzy. Kątem oka zerknęłam na Nialla, który miał zamknięte oczy i spuszczoną głowę. W tej chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Poszłam w jego ślady i również udawałam martwą.
Mężczyźni minęli nas, śmiejąc się i mówiąc coś w nieznanym mi języku. Gdy byłam pewna, że zniknęli za domami otworzyłam oczy i wstałam.
- Już sobie poszli. – wyszeptałam do ucha mojego przyjaciela. – Dziękuję.
Niall również otworzył oczy i rozejrzał się wokół. Potem jego wzrok wylądował na mnie. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go podnosić. Stękał i krzywił się niemiłosiernie, ale dał radę i po chwili stał niepewnie na nogach. Następnie powoli, ale systematycznie zmierzaliśmy do schronienia. Było mi go tak strasznie żal. Chciałabym odjąć mu tego straszliwego bólu, ale nie jestem w stanie. Przechodzenie zdawało się trwać wieki. Oboje zestresowani rozglądaliśmy się niespokojnie, wyglądając ewentualnego niebezpieczeństwa, ale w końcu doszliśmy do celu. Położyłam nastolatka na czymś, co kiedyś było łóżkiem, ale teraz można by się tylko domyślać, że nim kiedyś faktycznie było.
Od razu podbiegła do nas Amy i wtuliła się we mnie.
- Amy, przynieś opatrunki, dobrze? – poprosiłam ją, a sama przygotowałam miskę z letnią wodą i ręczniki.
Niestety nie miałam w posiadaniu profesjonalnych, wysterylizowanych rzeczy i zamiast środków odkażających musiałam posłużyć się zwykła wodą, której jakość również podlegała wątpliwościom. Podeszłam z powrotem do rannego i przysiadłam na brzegu łóżka, kładąc miskę obok. Odebrałam od Amy wcześniej przygotowane opatrunki i rozłożyłam przed sobą. Spojrzałam na roztrzęsionego chłopaka. Jest coraz gorzej! Przyłożyłam rękę do jego spoconego czoła. Tak jak myślałam – miał gorączkę. Co chwila przechodziły go dreszcze. Okryłam go kocami i zabrałam się za oczyszczanie rany.
- Niall, teraz może trochę bardziej boleć. Muszę ci to przeczyścić. – zakomunikowałam mu, na co pokiwał lekko głową.
Mój wzrok na chwilę zatrzymał się na jego spierzchniętych ustach, które jeszcze jakiś czas temu dotykały moich, a teraz zaciśnięte były w jedną linię z bólu.
- Może się najpierw napijesz? – zapytałam.
- Nie, później. – odpowiedział podłamanym głosem.
- Dobrze. Mów mi kiedy mam przestać. – poprosiłam i zanim wzięłam się do pracy, poprosiłam Amy by poszła do innego pomieszczenia i pobawiła się tam.
Ostrożnie rozcięłam koszulę na brzuchu i odkryłam paskudną ranę po kuli. Chwyciłam za pierwszy kawałek materiału, zmoczyłam w wodzie i przyłożyłam do rany. Niall syknął z bólu i napiął mięśnie.
- Przepraszam, nie chciałam. – powiedziałam momentalnie.
- Nic się nie stało, rób swoje. – zapewnił mnie i uśmiechnął się blado.
- Może zawołam kogoś innego? Ja nie dam rady. – jęknęłam podłamana.
- Kogo? Żołnierzy? Oni ci nie pomogą. [T.I.], jesteś dzielną dziewczyną. Pamiętaj, ze to nie ciebie boli. – żartował, próbując mnie rozśmieszyć. Ach, cały on! Nic tylko by się wygłupiał. Ale to nie zabawa, to życie, wojna.
- Wiesz, mega zabawny jesteś! – powiedziałam i normalnie trzepnęłabym go, ale nie w tym momencie. Dopiero teraz poczułam, że faktycznie trochę się rozluźniłam. Niby taki zwyczajny chłopak z niego, ale jest szalenie inteligentny, a ja kocham tego szalonego człowieka.
- Tak, wiem. – uśmiechnął się głupkowato. Pokręciłam głową z rozbawieniem i wróciłam do swojego wcześniejszego zajęcia.
Nie obyło się bez krzyków i jęków, ale udało mi się jako tako oczyścić ranę.
- No, powiedzmy, że jest w miarę. Jak się czujesz? – zapytałam.
- Bywało lepiej. – westchnął.
- Napijesz się teraz? – zaproponowałam.
- Tak. – na jego słowo, nalałam do kubka wody. Podniosłam delikatnie jego głowę i usiadłam, kładąc ją sobie na kolanach. Powoli poiłam przyjaciela i patrzałam z bólem na jego słabe ciało.
W tym momencie nie było mowy o jakimkolwiek ruszaniu się stąd. Niall był wykończony, a ja nie byłam wystarczająco silna by przenieść go i Amy do punktu pomocy medycznej, o ile taki w ogóle istniał.
- Starczy, dziękuję [T.I.]. – powiedział.
Odłożyłam przedmiot na podłogę i głaskałam jego głowę, patrząc się przed siebie na ścianę. Robiło się późno. Muszę ich czymś nakarmić. W międzyczasie przyszła do nas moja mała pszczółka i również głaskała Nialla, próbując zrozumieć, co takiego interesującego widzę w tej ścianie.
- [T.I.], pamiętasz co ci powiedziałem przed wyjściem? – zapytał nagle chłopak. Myślałam, że śpi.
- Tak, jak mogłabym zapomnieć. – odpowiedziałam, mimowolnie uśmiechając się.
- A czy ty… - nie dałam mu dokończyć.
- Też cię kocham. – powiedziałam pogodnie i pocałowałam go. Niall przedłużył pocałunek.
Ten moment, był dla mnie prawdziwym oderwaniem od szarej rzeczywistości. Niestety powróciłam do niej szybko, bo Amy zaczęła skuczeć, że jest głodna.
- Muszę was na chwilę opuścić. Amy, zajmij się Niallem do mojego powrotu. – poleciłam siostrze.
- [T.I], nie idź daleko i uważaj na siebie. – powiedział chłopak, resztkami sił chwytając moją dłoń.
- Spokojnie, pójdę do tego opuszczonego sklepu kilkaset metrów dalej. Może tam jeszcze coś będzie. – wyjaśniłam i kolejny raz tego dnia wyszłam z domu na tę ponurą ulicę.
Muszę się sprężać – myślałam – nie mogę zostawiać na długo Amy i Nialla. A co jeśli coś im się stanie? Chyba bym sobie nie wybaczyła!
Szybkim krokiem przemierzałam kolejne metry, coraz bardziej przybliżając się do celu mojej wyprawy. Z bólem w sercu patrzałam na leżących na ziemi martwych ludzi. Należy im się pochówek, ale to jest zbyt niebezpieczne. Władze pod karą śmierci zabroniły tego. Dziwne, co nie? Tak, to wszystko jest dziwne i zarazem przerażające. Z drugiej strony, nawet jeśli bym chciała to i tak nie mam wystarczająco siły, a na pomoc sąsiadów nie ma co liczyć, bo jedni zginęli, drudzy uciekli, a jeszcze inni są tak zajęci swoimi sprawami, że mogliby nawet do mnie strzelić tylko po to by mieć chwilę spokoju. Także jesteśmy tu sami. No może nie wliczając straży przechadzającej się co chwila po drodze.
Jeszcze godzinę temu toczyła się tu prawdziwa walka, ale pod wieczór wszystko ucichło. Noc z pewnością nie jest sprzyjającą porą do strzelanin. Poza tym kiedyś ci ludzie muszą odpocząć. O świcie zapewne usłyszymy huk broni palnej. I tak codziennie od kilku miesięcy.
Nie wiem dlaczego jeszcze stąd nie uciekliśmy. Może dlatego, że nadal wierzyłam w powrót rodziców? Jednak moja nadzieja słabnie z każdym dniem. Gdyby Niall był zdrowy to może byśmy przemyśleli taką opcję, ale teraz liczy się tylko to by przeżyć. :D

***

Cześć!
Oto pierwsza część imaginu o Niallu. I jak? Spodziewałyście się takiej tematyki? Szczerze, sama się nie spodziewałam, że coś takiego mi wyjdzie. Jestem raczej optymistką, ale gdy to pisałam byłam pod dużym wpływem wydarzeń z Ukrainy.

 Mam nadzieję, że Wam się spodoba i napiszecie mi w komentarzach co o tym myślicie. Zgoda? :D

Jeszcze raz dziękuję Nicol! Jestem strasznie szczęśliwa, że mogę z Tobą prowadzić tego bloga.

Do napisania, 
Ania :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba ;). Ciągle jest motyw z T.I, za to zmieniają się chłopcy <3
    Nie no , ale serio nie wierzę, że za każdym razem, jak czytam te rozdziały, któryś wyznaje miłość dziewczynie, a chwilę później leży na łożu śmierci lub na odwrót :D. Przestrzegam was, że zakończenia zawsze mają być dobre, bo inaczej nie wiem, co wam zrobię, nie jestem w stanie płakać w tak świetną pogodę ;). Super napisany rozdział, czekam nn! Buziaczki i wen ;*
    Zapraszam również na mojego bloga, na którym pojawił się nowy rozdział ;)
    http://put-forehead-world.blogspot.com/
    Zachęcam do komentowania i wyrażania w komentarzach swoich opinii ;). Pytajcie również bohaterów w zakładce PYTAJ, O CO CHCESZ ;)!
    Do poczytania ! <3 ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz i spokojnie, ja też nie lubię smutnych zakończeń ;)
      Na pewno wpadnę do Ciebie na bloga <3

      Usuń
  2. Ohhh rany, GENIALNE! (przeczytałam w mailu trochę mniej niż jest tutaj, ale teraz sobie doczytałam i to takie jejuuu^^ )

    Te pocałunki... Ah, miłość, wojna, troska, śmierć, strach... dlaczego tak często się łączą te uczucia i emocje? Dlaczego zawsze gdy jest miłość musi i być coś okrutnego? Bo miłość to poświęcenie. Gdyby nie to, ludzie chyba by tak bardzo jej nie cenili :P

    Bardzo mi się podoba (z resztą, wszystko co jest napisane przez Ciebie po prostu w kompleksy wprowadza! Piszesz tak cudownie, że teraz się wstydzę cokolwiek od siebie dodać! :D ) i z niecierpliwością czekam na kolejna część (którą zaraz sobie poczytam, hehehe xD Nie, poczekam, wtedy są większe emocje :O Tak, tak zrobię. Nie! Nie doczekam się! Chociaż... ugh. Oto są moje problemy :/ )

    Cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję i bardzo cieszę się, że Ci się podoba :)

    Myślę, że wytrzymasz do kolejnego rozdziału bez zaglądania w to co Ci dałam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny roździał. Zazdroszczę talentu.
    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń