Bezludna
wyspa cz.5
-
Boże... On cię ugryzł...- wyszeptałam przerażona. W głowie mi się zakręciło.
-Harry, ten wąż cię ukąsił!
Dlaczego
wcześniej tego nie zauważyłam?! Był taki blady...
-
Postaw mnie. - rozkazałam. Chłopak niechętnie, ale wykonał moje polecenie.
-
Jak się czujesz? Boli cię coś? Masz halucynacje? Może nie masz czucia w ręce?-
potok słów wylewał się z moich ust, zanim zdążyłam jeszcze przemyśleć co mówię.
-
[T.I.], spokojnie.
-
Jak mam być spokojna?! Jesteśmy na bezludnej wyspie, bez jakiegokolwiek lekarstwa,
antidotum... Może ten wąż był jadowity?! I co teraz?! - krzyczałam rozhisteryzowana.
O mój Boże, o mój Boże... Co mam robić?
-
Ty płaczesz? - zdziwił się i starł palcem łzę spływającą po moim policzku.
-
No kurcze, a co mam robić?! Nie wiem jak się leczy ukąszenie węża. Nie wiem jak
powinnam się zachować, nie wiem ile czasu minęło od ugryzienia i nie wiem ile
ci go zostało... - łkałam. Wiem, że pewnie moje słowa mogły go dobić, w końcu
powiedziałam, że umiera. Ale... ja po prostu się tak strasznie boję... Nie chcę
żeby umierał. Nie chcę, żeby mnie opuszczał. Zakochałam się w nim. Już na
początku, tylko nie chciałam się do tego przyznać. Nawet przed sobą.
-
Nikt jeszcze za mną nie płakał. Przyjemne uczucie. - stwierdził.
-
Serio?! Ja tu panikuję, a ty mówisz, że to przyjemne uczucie?! Ugh z resztą
nieważne. Odkąd tu przybiegliśmy minęło może z... nie wiem... dziesięć minut?-
zastanawiałam się.
-
Najlepsze dziesięć minut w moim życiu. - uśmiechnął się łobuzersko. Czułam jak
moje policzki się rozgrzewają do czerwoności. Dałam mu lekkiego kuksańca w bok.
Jak on może w takiej chwili myśleć o tym co robiliśmy przez te dziesięć minut?
Ohhh... ogarnij się [T.I.]. Pamiętaj, on umiera!
-
Ej... Oglądałam kiedyś taki film przygodowy... Czy to prawda, że trzeba wyssać
jad węża? Tak, tak! To musi być prawda, w sumie to nawet logiczne. Ok, dziesięć
minut, jad się rozprzestrzenia w ciągu jakichś 30 minut po całym ciele... Ten
gościu z filmu mówił, że najlepiej to zrobić w ciągu 15 od ukąszenia... -
zaczęłam gorączkowo myśleć.
-
Czekaj, co ty chcesz zrobić? - zapytał niepewnie. Położyłam mu ręce na
ramionach i dałam mu do zrozumienia, żeby usiadł na piasku. Ja uklękłam zaraz
przed nim.
-
Trzeba wyssać jad. - powiedziałam stanowczo patrząc w jego roziskrzone oczy.
-
Chyba żartujesz. To niebezpieczne. - pokręcił głową.
-
Niebezpieczne? Niebezpieczne to jest ugryzienie węża! Harry, daj spokój. -
wywróciłam oczami.
-
No ale... - zawahał się.
-
No co? Boisz się, czy jak? Taa pewnie zaboli, ale przynajmniej przeżyjesz,
prawda?
-
Nie o to chodzi. Nie chcę byś się struła jadem.
-
Harry, czas... - jęknęłam przypominając sobie, że mamy tylko piętnaście minut.
-
Ale...
-
Proszę! Kurcze, chcę żebyś żył!
-
No, a ty...
-
HARRY, JAK SIE NIE ZAMKNIESZ, TO ZDZIELĘ CIĘ PATYKIEM PO GŁOWIE I KORZYSTAJĄC Z
TWOJEJ NIEPRZYTOMNOŚCI, WYSSĘ TEN GŁUPI JAD!
-
Ok, ok!
-
Dotarło?
-
Dotarło. - teraz to on wywrócił oczami.
-
Mam tylko jedno pytanie.
-
No?
-
Jak to się, do cholery, robi? - zapytałam spanikowana. Powiedziałam coś
śmiesznego? Bo on wybuchnął śmiechem.
-
Harry! Czas! - upomniałam go.
-
No już.- wziął oddech, by się uspokoić. - Musisz rozciąć skórę i wyssać jad z
krwi.
-
Okey... - starałam się opanować drżenie głosu. Boże, błagam, pomóż.
-
Ja znajdę coś ostrego. - powiedział i szybko podbiegł po jakiś kamień. Nie powinien
chodzić, wtedy szybciej płynie krew w żyłach i roznosi truciznę. Uhh, matko jak
mam to zrobić? Przecież ja mdleję na widok krwi, a teraz mam ją dosłownie
wyssać?
-
Jestem. - powiedział. Zdjął przez głowę koszulkę. Moje serce zamarło. T.o.
c.i.a.ł.o. T.e. t.a.t.u.a.ż.e. T.e m.i.ę.ś.n.i.e...
Ogar,
[T.I.]!!!! Chłopak szybkim ruchem rozciął skórę na ramieniu. Zacisnął powieki w
krótkim przypływie bólu, a potem już na spokojnie usiadł przede mną. Nie mogłam
wydusić z siebie słowa. Co ja gadam, nie mogłam oddychać!
-
Wszystko ok? - zaniepokoił się i położył dłoń na moim kolanie w pocieszającym
geście. Lekko skinęłam głową. Głos ugrzązł mi w gardle. Podniosłam się na tyle,
aby moja głowa była na wysokości jego ramienia. Krew ciekła cienką strużką po
jego barku. Zapach krwi... Automatycznie zrobiło mi się słabo. Matko, [T.I.],
dasz radę... Po prostu przestanę oddychać. Tak, tak będzie najlepiej.
Wstrzymałam więc oddech i się pochyliłam.
-
Pamiętaj tylko, aby od razu wypluć krew z jadem, bo inaczej sama się strujesz,
ok? - zatrzymał mnie jeszcze. Jego twarz wykrzywiał grymas. Pokiwałam głową.
Wzięłam szybki oddech. Teraz albo nigdy. Przyłożyłam usta do opuchniętego i
rozciętego miejsca. Wpiłam się po czym od razu wyplułam ciecz z buzi na bok.
Jeszcze raz to samo. I jeszcze. Harry zaciskał pięści, pewnie z powodu bólu.
Było mi go strasznie szkoda... Kolejny raz wpiłam się w jego ramię. Pewnie pomyślicie
sobie, że z każdym kolejnym razem było już łatwiej, ale myślicie się.
Metaliczny smak krwi sprowadzał mnie na krawędź mojej świadomości. To dziwne,
że jestem jeszcze przytomna, bo czułam, a raczej NIE czułam swoich nóg, kręciło
mi się w głowie. Kolejne plucie krwią... Boże, właśnie się bawię w wampira! Na
samą tą myśl zrobiło mi się... niewyobrażalnie słabo.
-
Harry... ja zaraz... - wydukałam gdy zniknął mi obraz sprzed oczu. Leciałam do
tyłu. I nie mogłam nic na to poradzić... Straciłam kontrolę nad moim ciałem.
Jakbym spadała w dół, w niekończącą się otchłań. Przegrałam swoją walkę. A
kosztem tego mógł być Harry.
*****
-
Obudź się wreszcie... Proszę, no! - czułam jak zacieśnia się ucisk na mojej
dłoni. Strasznie bolała mnie głowa... A w ustach ten metaliczny smak krwi. Od
razu zrobiło mi się nie dobrze. Zmusiłam się aby otworzyć oczy. Zamrugałam
raptownie, aby uzyskać lepszy obraz. Kiedy czarne plamy już znikły widziałam wszystko
dokładnie. Harry siedział ze spuszczoną głową obok mnie i trzymał mnie za rękę.
Lekko poruszyłam palcami, a on natychmiast się poderwał i na mnie spojrzał z
uśmiechem.
-
[T.I.]!!! Ty żyjesz! - zawołał radośnie i rzucił się na mnie.
-
Jeśli mnie... nie udusisz...- wybełkotałam. Chłopak od razu się ode mnie
odsunął i pomógł mi usiąść. Teraz jedyna myśl jaka mi chodziła po głowie to ta,
czy się udało.
-
Jak się czujesz? Ile byłam nieprzytomna? Udało się? - pytałam nawet jeśli moje
pytania były pozbawione sensu.
-
Po pierwsze, czuję się dobrze, po drugie, spałaś do wieczora, po trzecie,
musiało się udać. - uśmiechnął się, a ja odetchnęłam z ulgą. Ujęłam jego twarz
w dłonie i założyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Słodki. Czuły.
Romantyczny.
-
Wiesz... Chyba się w tobie zakochałam... - wydukałam. Nie śmiałam mu spojrzeć w
oczy i czułam jak moje policzki oblewa gorąco.
-
Chyba? - uniósł mój podbródek zmuszając bym na niego popatrzyła. Starał się być
poważny, ale oczy mu się śmiały. Super. Po co to mówiłam?
-
Jeśli „chyba”, to ja nie mogę powiedzieć, że się w tobie zakochałem, bo jeszcze
zrozumiesz, że ty jednak nie i ja będę miał problem, bo ja się naprawdę w tobie
zakochałem. - powiedział uśmiechając się. Odpowiedziałam mu tym samym gestem i przyciągnęłam
go do siebie mocno. Ależ mi ulżyło! On też coś do mnie czuje, to jak cudowny
sen! Spełnienie marzeń!
Harry
wziął mnie na ręce i zakręcił się, a ja się śmiałam. To najpiękniejszy dzień
mojego życia!
-
Zakochałem się w tobie. - przystanął i spojrzał na mnie poważnie. Moje serce o
mało nie wyskoczyło z piersi.
-
Ja w tobie też. - przestałam się śmiać, by być równie poważną co on.
Uśmiechnął
się i pocałował mnie namiętnie.
-
Postaw mnie. - zachichotałam. Chłopak spełnił moją prośbę i postawił mnie na
nogi. Od stopy po całej nodze rozszedł się przeraźliwy ból. Był tak silny, że
aż zakręciło mi się w głowie. Jęknęłam czując, że upadam. Totalnie mnie
zamroczyło. Harry chwycił mnie w ostatniej chwili i delikatnie ułożył mnie na
piasku.
-
[T.I.], co ci jest? Boże, co się stało? - był bardzo zaniepokojony
-
Noga... - jęknęłam z bólem. Harry od razu złapał za moją kostkę. Bolało, bolało
strasznie. Kompletnie paraliżowało mi kończynę.
-
Nie! Przestań! - wrzasnęłam gdy chłopak próbował zdjąć opatrunek z mojej stopy
powodując falę agonii.
-
Wybacz [T.I.]. - powiedział po czym szybkim ruchem zerwał materiał. Nie
pamiętam kiedy ostatni raz się tak wydzierałam. Darłam się na całe gardło z
bólu. Harry trzymał mnie za rękę, pozwalał abym mu ściskała dłoń prawdopodobnie
miażdżąc mu palce. Kiedy się trochę uspokoiłam, by móc logicznie myśleć,
zauważyłam, że Harry jest bardzo blady, a smutne oczy mu lśniły.
-
Co... - nie dokończyłam. Spojrzałam na swoją nogę. Nie wyglądało to najlepiej.
W zasadzie to było źle. Bardzo źle. Rana ropiała i to mocno. Aż nie mogłam na
to patrzeć.
-
Cholera, zabrudziłam ranę, prawda? - skrzywiłam się.
-
Tak. Trzeba to jak najszybciej przeczyścić. - powiedział. Nie sprzeciwiałam
się, choć wiedziałam jak mocno będzie boleć.
****
-
Harry... - wymamrotałam z trudem.
-
Csiii... Jestem tu. - pogładził mnie po głowie. Cóż, nic dziwnego, że słabo
mówiłam. Krzyczałam tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Mam złe przeczucia co do
nogi, zwykle skaleczenie nie powinno tak boleć.
-
Zimno mi... - wychrypiałam. Małe ognisko nie dawało za dużo ciepła, już lepszy
efekt (i znacznie przyjemniejszy) dawały opiekuńcze ramiona Harry'ego.
-
Chyba masz gorączkę... - zmarszczył czoło gdy kładł dłoń na moim czole.
Gorączkę? Przecież mi zimno!
-
Uh, [T.I.], tutaj taka gorączka jest strasznie niebezpieczna... Trzeba ją zbić.
Czekaj, zaraz wracam. - powiedział i szybko wstał. Pobiegł w stronę ciemnego
morza, zdjął koszulkę i zamoczył ją w wodzie. Wrócił do mnie i położył mi
materiał na czole.
-
B-b-będzie ci zimno. - zadygotałam.
-
Wystarczy się do ciebie przytulić. Aż parzysz! - zachichotał i na powrót ułożył
się obok mnie otulając ramionami.
-
D-dziękuję. - powiedziałam widząc, że stara się mnie trochę rozbawić, ale jest
równie przejęty co ja. Tylko, że w jego oczach widziałam jeszcze strach. Nie rozumiem
dlaczego... Robiło mi się coraz zimniej, czułam, że zasypiam.
-
Za co? To ja dziękuję, że pozwalasz się przytulić.
-
Nie... Dziękuję za wszystko. Znowu. - przekręciłam głowę, by na niego spojrzeć.
-
[T.I.]. Nie mów tak. - powiedział zdenerwowany.
-
Jak? - zdziwiłam się.
-
Jakbyś się ze mną żegnała.
-
N-nie żegnam się. - znowu zadrżałam pod wpływem dreszczy, które przyszły nagle
całe moje ciało. Ruch spowodował okropny ból nogi. Skrzywiłam się i jęknęłam
cicho. Chłopak przytulił się do mnie mocniej.
Powieki
robiły się coraz cięższe, gdy Harry ciągle głaskał mnie delikatnie po głowie.
Nagle chłopak zamarł w bezruchu, a jego ciało się napięło. Zerknęłam na niego
ledwo przytomnym wzrokiem.
-
Słyszysz to? - zapytał.
-
C-co? - wydukałam. Poderwał się i podbiegł do naszego ogniska. Wziął jeden z
płonących gałęzi i nim machał krzycząc. Dopiero teraz usłyszałam szum. A raczej
ryk. Ryk motorówki. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale
paraliżujący ból mi to uniemożliwił. Dźwięki motorówki były coraz głośniejsze,
a Harry krzyczał, że jesteśmy ocaleni. W końcu zobaczyłam światła, dziób małego
statku ratowniczego i kolorowe kamizelki ludzi na nim. Uśmiechnęłam się tylko,
nie miałam siły się ruszyć.
To
była tylko kwestia czasu, gdy podeszli do mnie ludzie razem z Harrym, podnieśli
mnie i zanieśli na łódź. Mimo euforii, którą czułam w środku, zaczęłam
odpływać. Słyszałam tylko zaniepokojony głos Harry'ego i innych ludzi, urywki
rozmów.
-
Bardzo wysoka gorączka. (…)
-
Ile? Byliście tam 5 dni? (…)
-
To zakażenie. (…)
-
Ona traci przytomność! (…)
-
Dziwne, że jeszcze żyje. Taki ból! Prawie nie do zniesienia. (…)
-
Zróbcie coś! (…)
Co
chwila zasypiałam, potem budziłam się i znowu odpływałam. Stopa tak mnie bolała
jakby ktoś przypalał mi ją ogniem. Ktoś cały czas ją dotykał, coś z nią robił.
Chciałam mu powiedzieć, że to boli, ale nie miałam siły. Z moich ust wydobywały
się tylko od czasu do czasu ciche jęki. Czy to już mój koniec?
C.d.n…
_________________________________________________________________
Hejka!
Wybaczcie mi tak długą nieobecność :( Nie będę Wam wciskać jakiś głupich usprawiedliwień, nie ma sensu. Bardzo przepraszam, że Was tak zaniedbałam, jest mi przykro, a nawet wstyd. Przepraszam.
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest? Jak nie, to wcale się nie dziwię. Zawaliłam, wiem. Mimo to, pisanie tego rozdziału sporo czasu mnie kosztowało i trudu, bo zupełnie nie miałam pomysłu xd Ostatecznie mam dwa scenariusze: złe i dobre. A wybór należy do Was! W komentarzach możecie napisać jakie zakończenie tej historii chcielibyście przeczytać :) I bardzo by mi to ułatwiło pracę, bo ja naprawdę nie mam zielonego pojęcia xd Sercu bliżej mi Happy End, ale zawsze tak się kończą moje opowiadania, wiec pomyślałam, że może wolicie coś nowego?
Czekam na opinie i jeszcze raz przepraszam za tak długa nieobecność.
Całuję,
Nicol <3
P.S. Serdecznie zapraszam na tego bloga :) http://harrykochakotki.blogspot.com/
Ja tam bym chętnie oba przeczytała:D Świetny rozdział:))
OdpowiedzUsuńuhuuuhuhuuhuhuhuhuuhuhuhuhu nareszcie! (kurde myślałam, że dodam pierwsza komentarz, ale nie zdążyłam XD ) Rozdział świetny i ja się nie złoszczę, że długo nie dodawałaś :) ... i ja zdecydowanie jestem za smutnym zakończeniem ;D (teraz jak ktoś się pyta o te sprawy to tylko ja głosuje na smutne ;D ) Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńJestem tutaj bardzoooooo późno, tak jak na Twoim drugim blogu, ale co tak i tak mi się podoba.... Nie może być złego końca! Nie może! Nienawidzę takich zakończeń! Musisz to dobrze skończyć! Śiwtnie mi się to czytało i to miłosne wyznanie <3. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Obserwuję Twój blog ;) Pisz szybko. Buziaczki i weny <3 ;*
OdpowiedzUsuńWiem, że tam też Ci o tym trułam, ale chciałabym, żebyś wpadła na mojego bloga i to bardzo http://put-forehead-world.blogspot.com/
Chyba nawet nie wiesz, jak bardzo ciekawa jestem Twojej opinii, więc szczerze Cię proszę, wpadnij i skomentuj w wolnej chwili ^^. Dziękuję, jeżeli wgl to przeczytałaś ;)
I pamiętaj! Dobrze to skończ! <3
Do poczytania ;*
Dziękuję za każde miłe słowo!~No i w końcu jakaś osoba głosuje na Happy End! Nie lubię smutnych zakończeń, ale cóż... W życiu też zawsze nie jest różowo :/ Na Twojego bloga na pewno wpadnę i poczytam z przyjemnością, zwłaszcza, że już zerknęłam i bardzo mnie zachęcił prolog :3 Tylko nie wiem kiedy nadrobię te 7 rozdziałów, bo mam sporo w szkole teraz, ale daj mi tydzień, wszystko przeczytam :D
UsuńJejkuuu!!! Ale się cieszę, że dodałaś nowy rozdział! Uwielbiam tą historię! I jestem jak najbardziej za Happy Endem :D za dużo zła jest na świecie by martwić się jeszcze smutnym losem bohaterów opowiadań - taka jest przynajmniej moja opinia. Mmm... Harry jakie ciacho <3 i taki pomocny... jakby każdy chłopak taki był...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
No ja nie mogę, w końcu ktoś kto myśli tak samo jak ja! Happy Endzik zawsze spoko :3 Dziękuję <3
Usuńboski <3
OdpowiedzUsuńMusi być Happy End :D
Czekam na kolejny rozdział ;**
/ Nacia ;3