piątek, 31 stycznia 2014

MIDNIGHT MEMORIES!!!!!!!



MIDNIGHT MEMORIES OMG OMG OMG OMG OMG OMG!!!!

Napisałabym wcześniej notkę, ale byłam zbyt zajęta oglądaniem tego teledysku 934567890745678 raz xd
I jak Wasze wrażenia? Podoba Wam się? Ja go już pokochałam <3
Najlepsze było jak Niall zaatakował kebaba albo jak Harry patrzył się na te babcie na skuterkach :D No i nie zapominajmy o Lou na kanapie z ta zakochaną parą xD PADŁAM >_<

BEST TELEDYSK EVER :D

Ah, zapomniałabym, kochani! Wazna sprawa! Musimy pobić rekord na YT! Musimy dobić do 19,4 mln. Wiem, że damy radę! Trzymam kciuki! Pamiętajcie, aby oglądać na jednej karcie, aby odświeżać kiedy teledysk już się skończy, nie możecie być zalogowani na YT, bo wtedy liczy się Wasze obejrzenie tylko raz! Jak będziecie robili inaczej to Vevo uzna to za oszustwo i nie będzie rekordu. A teraz do dzieła siostry!

Love ;*
Wasza Nicol <3

poniedziałek, 27 stycznia 2014

#63 I want you.




Nigdy nie chciałam tam wrócić. Od skończenia liceum robiłam wszystko żeby uniknąć tamtych ludzi i tamtego budynku. Przeprowadziłam się nawet na drugą cześć miasta.
Dlaczego tego unikałam? Może dlatego, że cała szkoła uważała mnie za psychicznie chorą... Nie. Nie jestem chora i nigdy nie byłam. Myśleli, że jestem inna, bo według nich taka byłam.
Ubierałam się inaczej.
Myślałam inaczej.
Zachowywałam się inaczej niż oni chcieli. Jednak żyłam.
Do czasu.
Do czasu, w którym w mojej ostatniej klasie do Cardigan School doszedł nowy chłopak. Wszyscy od razu obrócili się przeciwko mnie, gdy tylko niemiło na mnie spojrzał.
I od  momentu, gdy skończyła się szkoła obiecałam sobie, że moja noga nigdy więcej tam nie postanie. Byłabym w stanie dotrzymać swojej obietnicy gdyby nie to, że moja koleżanka (jedyna dziewczyna, która, ze mną rozmawiała) zorganizowała 'Spotkanie po latach' (co za bardzo nie było prawdą bo od skończenia liceum minęły może z cztery zimy, a klasowa elita, która zbierała praktycznie całą klasę żyła w stałym kontakcie).
- Nie licz na, że tam się zjawię! - mruknęłam przez telefon wchodząc do garażu, gdzie czekał na mnie mój czarny Chrysler PT Cruiser.
- Myra, musisz przyjść. Jak ja sobie poradzę bez przyjaciółki?
- Zawsze świetnie dajesz radę...
- Myro Richardson masz pojawić się w Ginger Cup jeszcze przed czwartą, jeżeli nie - to impreza odbędzie się u ciebie - ostrzegła, a ja wiedziałam, że Posy Gordon nie żartuje. Lecz, jeżeli pojawiłabym się w Ginger Cup, to złamałabym swoje przyrzeczenie. Mała kawiarenka, z wyglądu przypominająca kawiarnię Starbucks'a mieściła się na terenie campusu Cardigan School. Zabawne w niej było to, że każda kawa nazwana była żeńskim imieniem. Moją ulubioną była Amy. Nie można powiedzieć, że była to do końca kawa, bo więcej było w niej mleka niż kofeiny, ale i tak za jej łyk mogłabym zabić.
- Czekam na ciebie Myro Richardson - zawołała wesoło Posy i zawiesiła połączenie. Posy nigdy się nie rozłączała, zawsze zostawiała mnie na lini, a sama robiła mnóstwo innych rzeczy, a jak ja zakończyłam połączenie to zawsze mi się dostawało.
Wsiadłam do samochodu i zapaliłam silnik. Miałam do załatwienia parę rzeczy związanych z moją pracą... Dorywczo uczyłam dzieci gry na gitarze i fortepianie. Oczywiście prywatnie.
Na stałe, a przynajmniej tak mi się wydawało, byłam związana z Islands Records jako pomocnik realizacji dźwięku i kawowa. Od czasu do czasu prowadziłam również nagrania demo mniej znanych lub początkujących wokalistów.
Dotarłam do głównego budynku jak zwykle spóźniona.
Zebranie załogi trwało już od 10 minut, gdy spóźniona Myra Richardson wniosła kawę, a potem zajęła miejsce pomiędzy Christianem od sprzętu nagłośniającego, a Kimberly od względów estetycznych.
Miałam szczęście, że aktualny dyrektor mnie lubił i zazwyczaj przymykał oczy na moje wybryki.
- Richardson! - zawołał uroczy mężczyzna grubo po 50, gdy szłam po 'magiczną' teczkę do mojego mini gabinetu. Amar. Woźny i złota rączka Island Records.
- Panie Downway - przywitałam go grzecznie, a on się uśmiechnął.
- Posy mówiła, że macie dzisiaj jakieś spotkanie klasowe... - zapomniałam wspomnieć, że Amar był ojczymem mojej przyjaciółki Posy - a ty nie chcesz na nie iść. Jesteś młoda. Powinnaś się bawić. Po za tym ilu z tych ludzi widziało twój obecny image? - wiecie jaki szok przeżyłam słysząc coś takiego z ust Amara? Widocznie Posy maczała w tym swoje palce.
Rzeczywiście odkąd skończyłam liceum zmieniłam styl i środowisko, co wyszło mi na dobre.
Czasami jednak wracała Myra - 'krejzolka'.
Moje znajome i koleżanki z pracy strasznie chciały wiedzieć jak ja utrzymuję stałą wagę jedząc same fast-foody i nic nie ćwicząc. Ale ja szczerze sama nie wiele o tym myślałam.
- Idziesz do Ginger Cup? - zapytała Sofie, dziewczyna z którą dzieliłam biuro. Los chciał, że przez ostatni rok liceum, byśmy razem w klasie angielskiego.
Sofie była jedną z tych, którzy pozostali bezstronni.
Zwykle nasze kontakty kończyły się na zdawkowych komplementach i zwrotach grzecznościowych.
- Muszę jechać kupić sukienkę, może pojechałabyś ze mną? - okropnie zdziwiło mnie to pytanie, ale jeżeli nie chciałam tej chołoty w moim nowiutkim, wyremontowanym i czystym apartamencie w Westminster musiałam choć na chwilę pojawić się w Ginger Cup.
- Jasne, podam tylko Chrisowi moją teczkę i możemy jechać.

Ja i Sofie spędziłyśmy ponad dwie godziny grzebiąc w moich ulubionych sieciówkach, a potem kupiłyśmy szybki lunch w barze sushi. Każda z nas była zadowolona z zakupów.
Mnie udało się znaleźć kilka nietypowych T-shirtów z fajnymi nadrukami, piękny wełniany sweter i czarną sukienkę z ćwiekowym paskiem i krótkim trenem.
Sofie zakupiła kilka par butów i dwie tiulowe sukienki.
Gdy dotarłam z powrotem do domu była za piętnaście druga.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy moim ulubionym kokosowym szamponem, który pachniał jak moja pierwsza lalka Barbie - ciemnoskóra surferka. Potem nadszedł czas na drugą kawę i coś do jedzenia. Nim się spostrzegłam było 10 po trzeciej.
Tempo w którym się ubrałam we wcześniej wspomnianą sukienkę i czarne koturny było niesamowicie zawrotne, dlatego starczyło mi jeszcze czasu na wymalowanie dwóch czarnych kresek na powiekach.
Za pięć czwarta zaparkowałam mój samochód na pełnym parkingu.
- Cześć! - przywitała mnie Posy, która witała wszystkich gości. - Wiesz, że Harry też tu jest? - cała podekscytowana szepnęła mi do ucha.
- Co proszę? - krew skoczyła mi do głowy. To niedorzeczne. Pilnowałam się przez prawie cztery lata, żeby nie zwracać na niego uwagi, a Posy jednym zdaniem zburzyła cały mur ochronny.
Prawie udało mi się o nim zapomnieć...i nagle takie coś.

Harold Styles stał oparty o barowy blat. Biło od niego bogactwo i pewność siebie. Po jednym rzucie oka można było stwierdzić kim on jest i jaką ma pozycję.
Czarne, opinające nogi spodnie, koszula z najnowszej kolekcji Burberry, czarna marynarka oraz niechlujnie ułożone brązowe włosy. Cały Styles.
Chłopak, któremu tak ciężko było się oprzeć, a który tak bardzo mnie nienawidził.

- Co dla pani? - zapytała ekspedientka, gdy podeszłam do lady przy której kawałek dalej stał Harold.
- Amy. Bez cukru - czekając na zamówienie rozglądałam się dookoła. Uważałam jedynie by ani na chwilkę nie zapatrzeć się na Stylesa. Na szczęście chłopak zajęty był jakąś laską i swoimi znajomymi.

Koło 19, gdy już na prawdę chciałam się wyrwać Harold zaproponował by przenieść imprezę do niego. Wszyscy zgodnie przetransportowali się do jego domu. Ja wiozłam Posy i Sofie. Nie rozumiałam dlaczego Styles kazał przewieźć moje auto do garażu, ale oddałam służbie moje kluczyki.

Dom Harolda był jak wielka dyskoteka, mnóstwo świateł i głośna muzyka. Wszystko idealnie nie pasujące do mnie. Szukając jakiegoś w miarę spokojnego miejsca by ogarnąć rozczepane włosy znalazłam się w części domu, której pewnie nigdy nie powinnam była zobaczyć.
Na ścianach wisiały bardzo osobiste zdjęcia, artykuły z gazet, dyplomy i medale. Oglądałam puchary w gablocie, gdy ktoś złapał mnie za rękę.
- Co tu robisz? Impreza jest na dole.
- Szukałam łazienki - odpowiedziałam poniekąd zgodnie z prawdą. Ciepła dłoń Stylesa na moim nadgarstku sprawiła, że ogień objął moje wenętrze. W brzuchu czułam dziwne, ciepłe, a za razem puste uczucie.
- Zaprowadzę cię.
Oboje ruszyliśmy korytarzem. Po chwili Harold otwarł jedne drzwi i wpuścił mnie do środka.
Gdy usłyszał głosy na korytarzu sam wszedł za mną do łazienki, a drzwi zamknął na klucz, który potem wrzucił do swoich bokserek. Zdegustowana obróciłam wzrok.
- Ostatni raz, Myro Richardson, gdy się widzieliśmy nie miałem dość czasu by cię lepiej poznać.
- O co ci chodzi?
- Co tak bardzo odraża cię w mojej osobie? - zapytał łapiąc mnie za ramiona i wbijając swój zielony wzrok w moje zielone oczy.
(koniecznie włącz <3 ) I want you
Niby jak miałam mu odpowiedzieć?
Harry od zawsze mi się podobasz, ale nie mogłam znieść tego jak bardzo mną gardziłeś, gdy byliśmy razem w klasie? Jak naśmiewałeś się z tego jak wyglądam, jak żartowałeś z mojej rodziny, jak bawiło cię obrzucanie mnie jedzeniem, które ci nie smakowało i jak zniszczyłeś moją nadzieję na lepsze życie mówiąc, że takiej jak ja to nawet kijem bałbyś się dotknąć, żeby się czymś nie zarazić. 
Z moich oczu puściły się łzy.
- Wiesz jak bardzo dobijała mnie twoja obojętność? - zapytał wstając i opierając się plecami o umywalkę. - To głupie. Tak bardzo przejmowałem się twoim zdaniem, a ty nawet na mnie nie patrzyłaś.
Nigdy.
Zawsze ponad to co ja i ze mną związane.
Nawet teraz. 
Wiesz jak trudno było mi wstawać rano do szkoły wiedząc, że ty tam będziesz, taka piękna i zupełnie mną nie zainteresowana?
Nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałem zwrócić twoją uwagę... Kupowałem coraz to droższe ubrania.
Ty nawet nigdy nie skomentowałaś żadnego mojego głupiego zachowania. Byłem godny podziwu dla ciebie. Byłem tak okropnym ******, że nadal nie wierzę, że to ty siedzisz przede mną.
Dlaczego milczysz? - przerwał. Patrzyłam na niego zaszklonymi oczami - Chcesz, żebym skończył? Dobrze, ale jest jeszcze jedna rzecz o której musisz wiedzieć, a potem cię puszczę i nigdy więcej nie pojawię się w twoim życiu.
Przez te trzy lata próbowałem się od tego uwolnić. Pokochać kogoś innego...zostawić cię. Wymazać cię z pamięci. I za każdym razem, gdy byłem na dobrej drodze coś musiało mi o tobie przypomnieć. Chociażby głupia kartka, na której napisane są twoje dane. Noszę ją w portfelu odkąd ją znalazłem.
Tak bardzo chciałem cię dotknąć, porozmawiać, potrzymać za rękę, złapać twój wzrok..., że po kilku miesiącach bez ciebie trafiłem do szpitala.
To przecież oczywiste, że nie potrafili mi pomóc.
Wiesz co działało? Patrzenie na ciebie z ukrycia. Nawet dwie minuty śledzenia Myry Richardson dawały temat do rozmyślań na następne dwa tygodnie.
Wyobrażałem sobie, że ty też mnie kochasz..., że wracam do domu, a ty tam jesteś z naszymi dziećmi, albo, że wyjeżdżamy na wakacje, że budzę się i widzę twoją twarz, że czuję twój zapach i zawsze mogę cię dotknąć. Pocałować.
Potem powiedzieli mi, że jestem chory psychicznie.
Od tamtego czasu biorę lekarstwa i jest lepiej. Umiem żyć bez widoku twojej roześmianej twarzy. Chciałem żebyś to wiedziała i nie oczekuję niczego więcej - Harry zaczął się zbierać do wyjścia, ale go zatrzymałam.
- Wiesz jak trudno było mi zrozumieć dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? - Harry zamknął oczy. Wiedział o czym mówię - I w końcu byłam pewna... Byłam tak okropna, że nawet patrzenie na mnie było zbyt trudne dla twoich pięknych oczu.
Chciałam ciebie.
Spędziłam niezliczone noce płacząc i myśląc co zrobić żebyś mnie pokochał. Każdy plan umierał w zarodku.
Byłeś jak niespełniony sen. Jak wyimaginowana postać. Legenda. Nie wiem, czy kochałam kogoś tak wcześniej... Ale jestem pewna, że ciebie kochałam. Nadal kocham - popatrzyłam na chłopaka, który całe policzki miał już mokre od łez. Nie tego chciałam. Harry powoli podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Podałam mu swoją. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Chłopak uśmiechał się przez łzy, a potem bardzo delikatnie mnie pocałował.

_______________
Cześć wam!! 
Tu Miss Pinkblood z All you never say  i Mrs. Highway  na które serdecznie was zapraszam :)
mam nadzieję, że wam się spodoba :p
gdzieś w tekście jest piosenka, która mnie natchnęła.
piszcie z kim mam napisać następny bo ja znam tylko Harrego i Nialla... następny może być o Niallu...
chyba, że chcecie o kimś innym to pisać w komentarzach :)
~ Miss Pinkblood
PS. Pomyślałam, że mogę wziąć sobie kolor różowy :p

środa, 22 stycznia 2014

#62. Liam

Witam Was Skarby! Dzisiaj mam dla Was imagin autorstwa naszej czytelniczki:) Bardzo dziękujemy zabadesłanie tego cuda. W związkuz tym, że to SAR KA zamieszcza notkę na dole, ja piszę dziś u góry. Otóż jest pewna sprawa. Mam mały problem, dlatego na tydzień biorę urlop. Miejmy nadzieję, że do tego czasu problm się rozwiąże, a jak nie to przerwę pisanie kryminału z Niallem, bo obawiam się, że to on jest głownym sprawcą. Bardzo Was przepraszam Katie

___________________________________________


"Łyżwiarka"

Razem z Lou, Niall'em, Zayn'em i Hazzą poszliśmy na lodowisko. Do tego zabraliśmy Pezz, El i Sophie. Oczywiście, nie umiałem zbyt dobrze jeździć, ale twierdzili, że mnie nauczą, więc miałem taką nadzieję, że się nie wywrócę, a jeżeli wywrócę to nie będzie to zbyt bolesny upadek.
Wypożyczyliśmy łyżwy i ubraliśmy je. Wstałem z ławki, ok... Utrzymuję się, więc pomyślałem, że dam radę, ale w chwili, gdy wszedłem na lodowisko całkowicie zmieniłem zdanie. Od razu zacząłem się ślizgać i na pomoc przyszedł mi Louis. Gdyby nie to, że mnie złapał z pewnością już bym zaliczył upadek i obił sobie nieźle tyłek. Po chwili już wszyscy byliśmy na lodzie, a ja trzymałem za rękę Sophie i próbowałem jeździć. Nie obyło się bez ciągłego tracenia równowagi i ratunku ze strony przyjaciół i dziewczyny.
Po kolejnych zachwianiu zatrzymaliśmy się na chwilę na lodowisku, żebym mógł znów złapać równowagę. Wtedy podjechał do nas Loczek i szepnął mi na ucho: "Dziewczyna na 7." Wiedziałem co to znaczy, jakaś niesamowita laska, którą chce wyrwać. Cały Harry... Obróciłem głowę we wskazanym kierunku i ujrzałem JĄ.
Była przepiękna, a jeździła z niewiarygodną gracją. Ciągle robiła jakieś obroty, jeździła tyłem, podskakiwała, unosiła się w powietrzu i robiła te takie niesamowite ewolucje jak zawodowe łyżwiarki figurowe. Miała blond włosy splecione w jakiegoś rodzaju tam warkocza, były długości jakoś tak do końca łopatek. Koloru oczu niestety nie udało mi się dostrzec, byłem za daleko. Pełne usta, zgrabny nosek. Nie była też, ani za gruba, ani za chuda. I wbrew pozorom była to niska osóbka, ale to jeszcze bardziej dodawało jej uroku. Do tego ubrała fioletowe spodnie, czarną koszulkę i bluzę, żeby nie zmarzła. Jej łyżwy były białe, a na kostkach miała dinozaury, można było się domyślić, że były jej własne. Wyglądała na jakieś 17 lat, coś koło tego. Niall to od razu zauważył i zaczął się ścigać z Sophie. Blondynek zawsze wie, jak kogoś zająć, oczywiście Harry wcześniej ją zapewnił, że nie dopuści do mojego upadku. Chwycił mnie za dłoń i pomógł podjechać do nieznajomej. Dziewczyna nas dostrzegła i dzięki bogu podjechała do nas, bo czułem, że zaraz znowu stracę równowagę.

- Hej. - zacząłem pierwszy.
- Cześć. - zobaczyłem ten jej uśmiech i idealnie proste ząbki. Miałem wrażenie, że ma takie malutkie dołeczki.
- Mam prośbę. - odezwał się Loczek, od razu spojrzała na niego w górę, tak była zdecydowanie niska, miała jakieś 160 cm wzrostu - Mógłym go u ciebie przechować? Wiesz, nie za bardzo sobie radzi i nie chcę go zostawiać samego. - spojrzał jej w oczka swoim firmowym spojrzeniem, ale ona nie była taka łatwa do zdobycia.
- Jasne i twój wzrok na mnie nie podziała Loczek.
- W każdym razie dzięki. - i odjechał. Miałem go ochotę za to zabić, ale też i byłem wdzięczny.
- Masz ochotę na małą przejażdżkę? - wysunęła do mnie swoją malutką dłoń, na której miała ubraną rękawiczkę z tego stylu jak się ubiera małym dzieciom, tylko na jeden palec.
- Jasne. - bez zastanowienia odpowiedziałem i ją złapałem. Ruszyliśmy, przyglądała się ruchom moich nóg.
- Najlepiej będzie, jak trochę pochylisz się do przodu i ręce wzdłuż ciała, tak łątwiej utrzymać równowagę.
- Ok... - zrobiłem tak jak podpowiedziała.
- I do tego nogami poruszaj tak jak igły rosną u sosny. - spojrzałem na nią z dziwną miną, bo porównanie bardzo nietypowe - Przepraszam.
- Nie, nie masz za co przepraszać. Po prostu to ciekawe porównanie. - i znowu pojawił się ten zniewalający uśmiech. Po kilkunastu minutach w końcu dowiedziałem się, że ma na imię [T.I.]. Piękne imię dla pięknej dziewczyny, ale nie powiedziałem jej tego, bo to by było tandetne. Wolałem to przemliczeć. Cały czas pilnowała mnie, żebym nie upadł i dawała wskazówki jak jeździć. Może to i dziwne, ale z nią u boku jakoś czułem się bardziej pewny na lodowisku. Bez przerwy coś się niej pytałem, co lubi robić, czy ma rodzeństwo, jakiej muzyki słucha, nawet zapytałem się co lubi jeść. Tak, wiem, idiota ze mnie, ale po prostu chciałem wiedzieć na jej temat dosłownie wszystko. Czy to źle? Sam już nie wiem. Zacząłem się gubić we własnych myślach. Dowiedziałem się wszystkiego co chciałem, a także tego, że jest zawodową łyżwiarką i właśnie przygotowuje się do zawodów. Nawet mnie zaprosiła na swój występ.
O tak!
W środku skakałem z radości i kręciłem bioderkami ze szczęścia, ale na zewnątrz zachowałem spokój. I tak spędziliśmy jakoś ponad 2 godziny. Chłopcy cały czas zajmowali czymś Sophie, żeby dać mi czas na spędzenie go z [T.I.]. Kochani są. Jednak, nic nie trwa wiecznie, w końcu musieliśmy wrócić do domu.
Nowo poznana dziewczyna pomogła mi zejść z lodowiska i podała mi swój numer. Byłem niewiarygodnie szczęśliwy zważywszy na fakt, że zgodziła się też umówić ze mną ja jutro na ciastko. Wtedy moja radość sięgała zenitu.
Jednak wciąż był jeden problem, mianowicie Sophie. Wciąż mam dziewczynę, a nie mam pojęcia co czuję do blondynki. Byłem pomiędzy młotem, a kowadłem. Jednak doszedłem do wniosku, że czas pokaże, co będzie dalej. Na razie jestem pewny tego, że cieszę się ze spotkania z [T.I.], przecież to nie zdrada, mam prawo się z tego cieszyć. Ciastko i kawa, czy sok to nie jest nic zbereźnego.
Nie mogę się już doczekać.

________________________________________

To by było na tyle, mam nadzieję, że udało wam się dotrwać do końca i, że nie zanudziłam was. =)
I przepraszam, za wszelkie błędy, jakie się pojawiły, mam nadzieję, że nie było ich za wiele.
~ Sarka.




wtorek, 21 stycznia 2014

#61 Bezludna wyspa cz. 3

Bezludna wyspa cz. 3


Na moim policzku poczułam delikatne łaskotanie i przyjemne uczucie ciepła. Dopiero teraz do moich uszu dobiegł szum oceanu i krzyk mew. A więc to nie sen... Mimo wszystko postanowiłam nie otwierać oczu. Może ten koszmar jeszcze zniknie?
-„Hahaha, wstawaj królewno.”- zaśmiał się Harry. Chwila, chwila... Uniosłam  powoli swoje powieki i zerwałam się na równe nogi jak oparzona. Oczywiście, za szybko wstałam i zakręciło mi się w głowie, co poskutkowało ponownym przywitaniem się z piaskiem. Harry po prostu nie mógł wytrzymać że śmiechu.
-„Nic... ci... nie... jest...?”- wydukał pomiędzy napadami śmiechu. Najpierw się na niego obraziłam, ale koniec końców, też się zaczęłam śmiać z samej siebie.
-„Dlaczego tak się zerwałaś?”- zapytał loczek, kiedy się już trochę uspokoiliśmy. Na moich policzkach pojawił się rumieniec. Odwróciłam głowę w stronę przeciwną do niego.
-„Umm... Ja... Po prostu... się... wystraszyłam.”- wyjąkałam.
-„Oh, spoko.”- wzruszył ramionami. Yeah! Nie zauważył! Misja 'ukryć czerwone policzki': wykonana.- „To ja pójdę się troszkę rozejrzeć.”
-„Jasne.”- przytaknęłam, cały czas siedząc tyłem do niego na wszelki wypadek.
-„Aa, zapomniałbym.”- zatrzymał się i odwrócił. Z ciekawości spojrzałam w jego stronę, bo moje policzki doszły już do pierwotnego, bledszego stanu. Harry uśmiechnął się łobuzersko.-„Do twarzy ci z rumieńcami.”
Zaczął się śmiać i odszedł szybko. Moja buzia była otwarta na oścież, a policzki na nowo się rozgorzały. Ten... Ten... Co za dupek!!!

*****
-„Zaraz... wyschnę...”- wychrypiałam. Gardło piekło od pragnienia, a nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
-„Jeszcze trochę...”- westchnął równie zmęczony Harry.
-„Gdzie my w ogóle idziemy?”- zapytałam z trudem łapiąc oddech.
-„Po raz setny powtarzam: szukamy czegoś do jedzenia lub picia.”- wywrócił oczami. Z nudów zaczęłam się rozglądać po drzewach. Coś przykuło moją uwagę...
-„Harry!”- ucieszyłam się tak bardzo, że aż zaczęłam skakać z radości.
-„O nie, ty chyba masz gorączkę..”.- załamał ręce. Zmroziłam go wzrokiem i wskazałam na palmę. Zdziwiony powędrował wzrokiem za moim palcem, a na jego twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.
-„Przecież to orzechy kokosu! Mamy już co jeść, a może i nawet pić!”
-„No co ty nie powiesz? A widzisz co jest tuż obok?”- zapytałam jeszcze bardziej podekscytowana.
-„Banany!”- zawołał uradowany i przyciągnął mnie do siebie. Znalazłam się w jego objęciach. Zaśmiałam się.
-„Cieszyć się będziesz jak już uda się nam je ściągnąć”- odepchnęłam go lekko. Robiłam wszystko, żeby tylko nie dopuścić do szkarłatnych rumieńców, ale mimo wszystko pojawiły się na moich policzkach.-„ Musimy je jakoś zrzucić... Jest! Może tym kamieniem?”- podniosłam z ziemi małą skałę i wymierzyłam w rosnące na wysokim drzewie kokosy. Oczywiście, przeceniłam swoje umiejętności i kamień poleciał do góry, po czym dwa razy szybciej zaczął spadać wprost na mnie. W ostatniej chwili odsunęłam się (z małym krzykiem...) na bok. Harry po raz kolejny miał powód do śmiechu i kimże by był, gdyby z niego nie skorzystał?
-„To może ja spróbuje się wspiąć po te banany, co?”- podszedł (ciągle rechocząc pod nosem) do drzewa.
-„Akurat ci się uda.”- skrzyżowałam ręce na piersi.
-„Oby się udało, bo inaczej umrzesz z głodu.”
-„Jest jeszcze mój kamień...”
-„Tak, następnym razem na pewno ci się uda... rozwalić sobie łeb!”
-„Oj, bo ty jesteś lepszy?”
-„Hmm... TAK.”
-„Oh, jasne już ci wierzę.”
-„To patrz!”- powiedział z determinacją i chwycił drzewo. Dostrzegłam lekkie wahania w jego ruchach, ale postanowiłam się nie odzywać. Powoli, powolutku wspinał się coraz wyżej.
-„Okej, wygrałeś. Ale uważaj... to dość wysoko...”- wystraszyłam się trochę.
-„Dam radę...”
-„Ale...”
-„Oj, zamknij się i po prostu złap.”- krzyknął z góry. Wyciągnął rękę, aby dosięgnąć żółtych owoców, ale niestety były za daleko.-„Jeszcze trochę...”
-„Harry...”- stęknęłam spanikowana. Co jak co, ale to dobre trzy metry nad ziemią... Co jeśli spadnie? Co jeśli sobie coś zrobi?
-„To ja tu się wspinam, nie ty.”- wywrócił oczami i podciągnął się trochę wyżej. Jego uwagę puściłam mimo uszu. Ze zdenerwowania zaczęłam nerwowo zagryzać wargę. –„Jest!”
-„Hura! Rzuć je do mnie!”- stanęłam tuż pod ogromną kiścią bananów. Harry po kilku próbach zrzucenia owoców, w końcu odniósł sukces. Ja natomiast dostałam kilkoma bananami po głowie, ale mniejsza o to. Gorzej jest z...
-„Nie ma mowy!”
-„Ale Harry...”
-„Nie! Nie mogę!”
-„Musisz jakoś zejść!”
-„NIE!”
Cóż... Okazało się, że Harry ma lęk wysokości. I za nic w świecie nie chce (albo nie może...) zejść.
-„Dlaczego nie mówiłeś od razu?!”- zdenerwowałam się.
-„Musimy cos jeść, prawda?!”
-„Ja mogłam się wspiąć po te banany…”
-„No od razu. Na pewno by ci się udało.”
-„Wiesz, ja przynajmniej bym jakoś zeszła.”
-„Ugh, zamknij się!”
-„Spokojnie, każdy ma jakieś lęki…”- postanowiłam go trochę uspokoić. Eh… Mężczyźni i ta ich duma.
-„Nie pomagasz.”- odparł i lekko poprawił swoją pozycję trzymając się pnia drzewa. Kurcze, długo tak nie wytrzyma. W końcu straci siły i spadnie.
-„Harry, musisz teraz zejść, póki masz jeszcze czucie w dłoniach.”
-„Bardzo zabawne.”
-„Mówię poważnie.”
-„Coś nie za bardzo.”
-„Ugh! Może… spróbuj się ześlizgnąć po pniu.”- zaproponowałam. Kark mnie już boli od tego patrzenia się w górę…
-„I co jeszcze?! Spadnę i do tego z rozpędu!”
-„To… no nie wiem… yyy… złap się jakiejś liany i jak Tarzan zjedź na dół.”- wiem, że nie powinnam, ale to moja jedyna okazja do ponabijania się z pana „idealnego”. Mu zawsze wszystko wychodzi i zawsze musi postawić na swoim i w końcu się na tym przejechał.
-„TO NIE JEST ŚMIESZNE!”- warknął. Kurcze… naprawdę muszę mu jakoś pomóc. Sam nie da rady. A potem będę go mogła tym dręczyć. Tak jest. [T. I.] – wcielenie zła.
-„Już wiem. Idę do ciebie.”- krzyknęłam do niego i chwyciłam się pnia. Do odważnych świat należy!
-„Zwariowałaś?!”
-„Sam sobie nie poradzisz…”- sapnęłam powoli wciągając się po pniu.
-„Dobra, będziesz u góry, a potem co? Oboje tu utkniemy!”
-„A widzisz? Przemyślałam to. Ja się wspinam po tym kokosie. Jak będę u góry będę mogła pomóc ci zejść, a przy okazji wezmę orzechy.”- powiedziałam z determinacją. Byłam już w połowie drogi.
-„[T. I.], złaź! Zabijesz się zaraz!”
Zignorowałam jego rozkaz i podciągnęłam się jeszcze trochę. Drzewo zadygotało niebezpiecznie, a ja spojrzałam do góry lekko wystraszona. I wtedy wpadłam na pomysł.
-„Żyjesz jeszcze?”
-„Jak chcesz sprawdzić to musisz spojrzeć w dół.”
-„Nie ma mowy!”
-„A więc nie żyję.”
-„Możesz przestać? Ta sytuacja naprawdę nie jest przyjemna.”
Poczułam uderzenie prosto w głowę. Z moich ust wydostał się okrzyk, po czym spadłam na dół.
-„[T. I.]!!!!”- Harry wrzasnął za mną. Nie ruszałam się, a oczy pozostawiłam zamknięte. Już po chwili poczułam dotyk Harry’ego na moich ramionach.-„Jezu, błagam, odezwij się!”
-„Udało się…”- uśmiechnęłam się krzywo.
-„CO?!”- wkurzył się.-„Powaliło cię?! Wiesz ile osób rocznie zabija taki spadający kokos?!”
-„Taaa, ale tylko z większej wysokości. Oj, nie gniewaj się. Udało mi się ciebie ściągnąć.”- byłam z siebie zadowolona, ale cała obolała. Nie dość, że ten kokos naprawdę nieźle mnie rąbnął to jeszcze skaleczyłam się w nogę upadając na kamień. Ja wam mówię! Ten kamień! On to wszystko zaplanował już wcześniej! Najpierw prawie spadł mi na łeb, a potem specjalnie znalazł się pod tą palmą!
-„Jesteś głupia.”- westchnął z rezygnacją i mnie podniósł.
-„Ej… postaw mnie.”- zamrugałam raptownie. Kurcze, ten kokos to chyba nie był taki dobry pomysł… Cały świat wirował mi przed oczami.
-„Wracamy na plażę.”- oznajmił. Ja spoczęłam w jego ramionach z kiścią bananów na brzuchu i trzema kokosami. Chciałam iść sama, aby trochę odpoczął po takim wysiłku fizycznym, ale mi nie pozwolił. W połowie drogi powrotnej odpłynęłam.


C.d.n…


_____________________________________________

Hej hej! :3

Wpadłam tylko na parę minut, bo muszę przeczytać jeszcze lekturę na jutro (czyt. streszczenie...).

Mam nadzieję, że się Wam podobała 3 część Bezludnej wyspy :) Ukazujemy, że nasz "Pan Idealny" wcale nie jest taki idealny xd

No, ja tu dodaję tropikalną wyspę, słońce, gorąco, a u mnie śnieg. Hah! Ja lubie śnieg, nawet bardzo, ale niestety bardzo łatwo sie poslizgnąć... (Czyt. Ja sie wywaliłam. Cztery razy... Boli... T-T )

Ja juz lecę, no i zapraszam do siebie na 61 część "Rozśpiewanej historii" :) LINK

Wasza Nicol <3

niedziela, 19 stycznia 2014

#60. Niall cz.1

Weszłam do mieszkania i ściągnęłam buty. Jak na zimę to było zaskakująco ciepło. Płaszcz powiesiłam na wieszaku i od razu udałam się do salonu, gdzie siedzieli moi rozdzice i starszy brat. Wszyscy byli śmiertelnie poważni.
- (T.I)- odezwał się tata, gdy mnie zauważył.- Powinnaś to obejrzeć
Jego słowa sprawiły, że poczułam się jakby ktoś mi ścisnął żołądek. Nigdy tak do mnie nie mówił. Tego tonu używał tylko, gdy... Nie (T.I)! Przestań tak o tym myśleć!
Usiadłam między bratem a mamą i wpatrywałam się w ekran. Tata odnalzał nagranie, które zrobili podczas trwania jakiegoś programu telewizyjnego. Po chwili na ekranie pojawiła się prezenterka wiadomości.
- Przerywamy na chwilę emisjję filmu, aby podać państwu bardzo ważne wiadomości. Otóż zaginął jeden z członków znanego boys bandu One Direction, który nazywa się Niall Horan. Każdego kto widział blondyna- na ekranie pojawiło się zdjęcie Nialla.- prosimyo kontakt pod numerem wyświetlonym u dołu ekranu
Siedziałam w bezruchu kilka minit. A jednak coś mu się stało! Mówiłam mu, że pojadę z nim to uparł się jak ten osioł, że da sobie radę sam. Wiedziałam... Po prostu wiedziałam, że tak będzie... Ale on jak zwykle mi nie wierzył...
- (T.I)?- troskliwy głos mamy wyrwał mnie ze stanu odrętwienia.
Zerwałam się z miejsca i wybiegłam z pokoju. W pośpiechu założyłam buty, chwyciłam kurtkę i torebkę, do której wrzuciłam kilka potrzebnych rzeczy, po czym wybiegłam na dwór. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon wyjechałam z posesji. To się tak nie skończy! Ona chyba już do reszty zwariowała! I co? Może jeszcze go zabije na dokładkę? O nie... Ja na to nie pozwolę!
Jechałam już kilka godzin. Postanowiłam zatrzymać się przy pobliskim KFC. Z ulgą wysiadłam z samochodu i rozprostowałam kości. Z pozoru byłam spokojna, ale cały czas martwiłam się o Nialla. Ostatnio ta dziewczyna prawie go utopiła. Co wymyśli tym razem?
Po skorzystaniu z toalety, stanęłam w kolejce do kasy. Zamówiłam jakiś zestaw i usiadłam do stolika. Wszystko robiłam jakby mechanicznie. Gdy wsiadałam do auta zauważyłam znajomą sylwetkę. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć do kogo ona należy. Było już ciemno i wolałam nie ryzykować chodzenia po lesie za tajemniczą osobą. Ku mojemu zdziwieniu, postać wsiadła do samochodu. To moja szansa... Usiadłam za kierownicą i ruszyłam za czarną Hondą. Z tego co zauważyłam to kierowała się w dość znane mi miejsce. Tam po raz pierwszy spotkałam Nialla Horana- mojego chłopaka. W mojej głowie powstawały coraz to nowe scenariusze, które kończyły się śmiercią Nialla z rąk tamtej psychopatki. Nagle coś mi się przypomniało. Tamta dziewczyna... popełniła samobójstwo miesiąc temu!


Oto pierwsza część ala kryminału z Niallerem! Jest ona dedykowana Iwwonie Horan, gdyż, bo, ponieważ, albowiem jest to ciąg dalszy "świątecznych dedykacji"
Dla zainteresowanych- moje dwa pozostałe blogi wróciły do życia, więc serdecznie zapraszam na nowe rozdziały (onewayoranothervswings.blogspot.com oraz because-of-your-love.blogspot.com)
Love You All
Katie

piątek, 17 stycznia 2014

WYNIKI NABORU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! + IMAGIN ZWYCIĘSCY

Witamy Was kochani!
Tu Katniss and Nicol <3 ^^
Mamy dziś zaszczyt przedstawić Wam wyniki naboru na bloga. (Bębny proszę....!!!!) Dostałyśmy dwie, naprawdę cudowne, prace, obie są o Harrym. (FUCK YEAH! WIEDZIAŁYŚCIE JAK PODBIĆ MOJE SERCE^^) Nie wiedziałyśmy, którą z tych prac wybrać, a autorkę przyjąć na bloga, więc... Postanowiłyśmy przyjąć obie dziewczyny! (yaaaaaay!!!!!!!!^^) 

A więc... oto zwycięskie prace!!!

autorka: Miss Pinkblood


*POCZĄTEK*
Budzik pika koło szóstej rano. Piątek. Wstaję i lecę do łazienki. Szybko myję włosy oraz swoje ciało. 6:30 jestem ubrana i jem śniadanie. Bradley mój współlokator rzuca kilka pijanych zdań i wraca do swojej dziupli. Z haczyka na klucze biorę kluczyki do mojego samochodu i jadę do pracy. Harry kupił mi mini cooper'a bym nie musiała wozić Darcy komunikacją miejską i robić przy tym problemów jemu, sobie i dziecku. Oraz łatwiejszego zarobku paparazzi.
Styles jest tak okropnym leniem, że jestem u niego zatrudniona praktycznie na oba etaty. Matki i ojca. (Czasami robię też za kucharkę, sprzątaczkę, dekoratora wnętrz i stylistkę.) Dla mnie to nie problem bo jestem z małą Darcy odkąd się tylko urodziła, ale współczuję jej takiego życia jakie ma. Bez matki.
Wchodzę do domu otwierając drzwi własną kopią kluczy. Spodziewam się, że Harold wciąż jest w łóżku. Po drodze zbieram porozrzucane rzeczy które, sądząc po zapachu powinny trafić do pralki.
- Harry! - drę się z kuchni, gdzie przygotowuję kanapki dla jego córki. Darcy wita się ze mną serią trików na dłonie, którą ją nauczyłam.
- Tata czyta twoją książkę - mówi dziewczynka wkładając sobie kawałek szynki do buzi. Jest ubrana w szarą, plisowaną spódnicę, czarną marynarkę i złote balerinki. Na brązowe loki założyła złotą, cekinową opaskę. Wszystko od najlepszych projektantów.
Jest istną dziecięcą ikoną mody. Od razu robi mi się lepiej na serduchu, gdy pomyślę, że to po części moje dzieło.
- Serio? I co o niej myśli? - pytam.
- Nie podoba mu się - odpowiada. Uśmiech z mojej twarzy znika. Sklejałam tą książkę prawie dwa lata, ( początki mojej książki powstawały, gdy miałam z 16 lat) a jemu śmie się nie podobać?
- Jedz tu spokojnie, a ja pójdę pogadać z twoim tatą, jasne?
- Jasne.
Wychodzę po schodach i idę do sypialni Styles'a.
Widzę go, jak siedzi na łóżku przykryty kołdrą i prawie nagi. Zakładam, że ma na sobie bokserki (zapewne jego ulubione, czarne Calvin Klein'y). Na nosie ma czarne okulary do czytania. Pochyla się nad grubym plikiem papierów. Wygląda niesamowicie. Żałuję, że nie mam ze sobą aparatu.
Jestem na tyle blisko, że powinien wyczuć moją obecności, ale on nawet nie mruga.
- Harry? - pytam. Rozpoznaję zrobioną przeze mnie okładkę pierwszej kopi mojej powieści. Orginał ma Bradley, który nie chciał mi oddać tej książki, bo świetnie robi u niego jako podstawka na kufel. Choć kiedyś, gdy nie był zbytnio pijany powiedział mi, że to naprawdę dobra książka i chyba jego ulubiona.
- Marylin, ta książka jest niesamowita - uśmiecha się do mnie Harry.. Jest on trzecią osobą na świecie, która ją czyta, nie licząc mnie. Pierwsza była, matka Darcy, Nina Styles, która była dla mnie czymś więcej niż tylko żoną przyjaciela, drugi był Bradley, no a trzeci Harold. Nina zmarła kilka dni po porodzie prawie 7 lat temu i rok po ślubie z Harry'm, na którym byłam jedną z druhien. Od tamtego czasu zastępuję Darcy matkę. Zostałam poproszona o to, gdy Nina umierała, ale nie tylko o to. Prosiła też, żebym nie bała się pokochać Harrego. Te słowa zawsze były dla mnie zagadką.
- Ty mały kłamco! - szczypię Darcy w jej chude bioderko, gdy wracam do kuchni. Dziewczynka wybucha śmiechem.
- Chodź księżniczko bo się spoźnimy! - wychodzę z domu i wsiadam do samochodu i tak za chwilę będę musiała tu wrócić posprzątać i omówić z Harry'm szczegóły jutrzejszej imprezy urodzinowej Darcy.
- Mogłabyś zostać moją mamą - mówi ten mały brzdąc, gdy ruszamy do szkoły.
- To nie takie proste - odpowiadam.
- Proste. Wystarczy, że ty i tata weźmiecie ślub i będziesz moją mamą i wszyscy będziemy szczęśliwi. A mój tata to już na pewno. - dziwią mnie słowa Darcy, ale nie mam siły z nią o tym rozmawiać.
Wysadzam panienkę Styles pod jej szkołą, umawiam się, że odbieram ją o 14, potem jedziemy na balet. Darcy całuje mnie w policzek i biegnie do drzwi. Nigdy wcześniej tak nie robiła.

- Zamówiłeś klauna, Styles? Zgłupiałeś? Twoje dziecko się ich boi, jak z resztą większość ludzi - skreślam klauna z listy Harrego i dopisuję baletnicę.
- Balet? Serio? - pyta prześmiewczo Harold.
- Twoja córka od sześciu  miesięcy uczęszcza na zajęcia za które ty regularnie płacisz! - To dziwne, że uświadamiam mu takie rzeczy. Harry nie jest ignorantem i wcale nie zaniedbuje Darcy on po prostu jest tak zmęczony, że nie łapie faktów.
- Dlaczego balet? - pyta wypijając czwarty kubek, czarnej, mocnej kawy.
- Opowiadałam jej jak to było jak ja chodziłam na balet.
- Aha.
- Harry?
- Tak?
- Ona mi dzisiaj powiedziała, że mogłabym być jej mamą.
- Ugh. Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie. Porozmawiam z nią i wszystko jej wytłumaczę.

*następny dzień, sobota*
Od 9 przyjmuję telefony i zajmuję się rozmiejscowieniem poszczególnych zabaw na terenie posiadłości Stylesów tak jak jest to rozrysowane na planie. Od rana również modlę się, żeby wszystko poszło jak najlepiej.
- Jak to Darcy? Nie rozmawiałeś z Marylin o ślubie? A co jeśli ona cię nie kocha? Harry dlaczego ja od dwóch lat myślałam, że Marylin jest twoją dziewczyną?
- Mamo...
- Haroldzie, wiesz, że musisz z nią o tym porozmawiać. Tu przede wszystkim zależy na dziecku.
To co usłyszałam wbiło mnie w podłoże.
Kocham Harrego Stylesa od jakiś dwóch lat, czyli mniej więcej od czasu, w którym poczułam moc do dokończenia powieści. Zawsze bałam się to wyznać bo to trochę dziwne, że miałabym zastąpić własną przyjaciółkę. Ale teraz chyba zrozumiałam słowa Niny.
- Marylin? - słyszę trochę zachrypnięty, czyli bardziej ponętny głos Harrego. Wchodzę do kuchni, w której siedzi Styles. Jest ubrany w czarną koszulę i czarne spodnie, a na nosie ma okulary korekcyjne w czarnych oprawkach. Wygląda cholernie seksownie.
- Wołałeś mnie? - gram. Całe szczęście, że jestem dobrą aktorką. Harry wstaje i podchodzi do mnie. Bierze moją dłoń i rysuje na niej kółka kciukiem. - Kocham cię - szepczę.
Harold unosi głowę i wpatruje się we mnie.
- Kocham cię - powtarzam mocniej i odważniej. Kończymy tę scenę niesamowicie długim pocałunkiem. Od tamtego momentu Harry i ja jesteśmy oficjalnie razem.
Gdy wybija 16 rozpoczynają się urodziny. Ja najbardziej czekam na tort, który ma wyglądać tak jak mała Darcy.
- Marylin, Tato, wujek Louis kupił mi pieska! - dziewczynka biegnie do nas, a za nią mały szczeniak goldena labladora. Lou i jego dziewczyna podchodzą do nas i zaczynamy rozmowę. Potem przychodzi Niall, który kupił małej pannie Styles prawdziwy strój baletnicy, o którym długo marzyła. Zayn, Perrie i Liam przychodzą w połowie zabawy. Nie wnikam już w to co kupili mojej podopiecznej, ale jestem pewna, że ona dostała więcej prezentów na te urodziny niż ja przez całe 25 lat swego życia.
W końcu przyjeżdża tort. Jest jeszcze piekniejszy niż go sobie wyobrażałam.
- Pomyśle życzenie, Darcy! - mówię, a dziewczynka posłusznie myśli, a potem zdmuchuje świeczki. W tym samym momencie Harry mocno całuje mnie w usta, a potem klęka.
- Marylin, Alexandro, Cassandro Jones czy zostaniesz moją żoną? - pyta i wyciąga piękny diamentowy pierścionek.
- Tak - nie wierzę w to co dzieje się w okół mnie. Harry Styles oświadczył mi się przy tych wszystkich ludziach.

*dwa lata później*
- Darcy, oto twój braciszek Logan! - Harry pokazuje małej pannie Styles (moje pierwsze) nasze wspólne dziecko.
- O matko jaki on brzydki! - mówi dziewczynka, a obydwoje wybuchamy śmiechem.
- Mamo - zwraca się do mnie Darcy - Wiesz co sobie życzyłam dwa lata temu, gdy zdmuchiwałam świeczki?
- Nie, skarbie, co sobie życzyłaś?
- Żebyś ty była z tatą i żebyśmy tworzyli piękną rodzinę razem z Chanel - waniliowy labrador szczeka jak na zawołanie.
*KONIEC*



autorka: brak nicka

Zimny deszcz wystukiwał melodię o szybę a powiew lekkiego wiatru kołysał koronami drzew na wszystkie strony świata.  Krajobraz za oknem był nieprzyjazny, zimny i mokry.  Siedząc owinięta wytartym kocem na marmurowym parapecie myślałam o panującej szarej, nudnej rzeczywistości. Kolejny łyk gorącego kakao zwilżył moje spierzchłe usta i pozwolił poczuć lekkie ciepło w środku, które spowodował gęsią skórkę na moim ciele. Owinąwszy się kocem po sam czubek nosa oparłam głowę o szybę i wypuściłam ciepłe powietrze powodując parę na szkle.  Mimowolna łza spłynęła po bladym policzku a za nią następna tworząc czarną od tuszu smugę.  Kolejny raz z żalem w sercu spojrzałam na list leżący na łóżku, który był już dość zgnieciony i sfatygowany.  Nagle kolejna fala łez zmoczyła moje poliki. W oddali było słychać stłumiony głos radia, który umilał mi moje cierpienie.  Lecz nawet głupkowate żarty płynące z ust prowadzącego nie doprowadziły mnie, chociaż do nawet lekkiego uniesienia kącików ust. Po pewnym czasie mój wzrok utkną w martwym punkcie a umysł oddał się nostalgii i powrócił do wspomnień, które sprawiały największy ból.   

-Mamo! Pośpiesz się! Zaraz spóźnimy się na samolot!- Cała podekscytowana czekałam na mamę, która oczywiście jak zawsze się nie śpieszy. Tupot moich stóp rozchodził się po całym salonie. Co raz mój wzrok wędrował na zegarek, co powodowało jeszcze gorsze zdenerwowanie u mnie.  Zmęczona przebyciem ponad kilometra, który przemierzyłam chodząc w tą i z powrotem spoczęłam wygodnie na walizkach ustawionych pod drzwiami.
-Mamo! Masz zamiar kiedykolwiek wyjść z tej łazienki!- Gdy wykrzyczałam ostatnie słowo usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi.  Na horyzoncie pokazała się wyczekiwana od 20 minut kobieta, która musiała mnie zawieść na lotnisko.  Bez zawahania stanęłam na równe nogi i chwyciwszy jedną z walizek poniosłam ją do auta.  Po zapakowaniu sporej liczby bagażu wsiadłam do samochodu i byłam gotowa na podróż mojego życia a mianowicie miałam spędzić całe wakacje w Londynie u mojej siostry. Wyjazd planowałam już od pół roku, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Odliczanie miesięcy, tygodni oraz dni powodowały u mnie falę szczęścia. Przekręcony kluczyk w stacyjce, wciśnięcie gazu, zmiana biegu, uśmiech na ustach i moja podróż się zaczęła.  Drogę na lotnisko umilała mi muzyka lecąca z telefonu oraz krajobraz mijany z szybką prędkością. Nie wiedząc, kiedy auto zaparkowało pod wielkim strzelistym budynkiem z napisem ”Lotnisko”. Wyskoczyłam jak poparzona kierując się do bagażnika w celu wyciągnięcia bagaży. Z lekkim trudem i pomocą mamy doczłapałam się na halę główną gdzie od razu zobaczyłam wielką tablicę przylotów i odlotów samolotów.  Dokładnie lustrowałam elektroniczną plansze szukając jednej nazwy i godziny. Nagle wszystkie literki wraz z cyferkami zaczęły się zmieniać w niesamowicie szybkim tempie.  Londyn---14:, 25 gdy moje oczy ujrzały ten napis uśmiech sam nasuną mi się na usta.  Odwróciłam się do mamy, aby się z nią pożegnać i udać się na odprawę a następnie wsiąść w samolot.
-Musisz wyjeżdżać?- Zapytała smutna rodzicielka ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej rumianym policzku. Bez zastanowienia wtuliłam się w jej ramiona, aby pokazać dla niej, że dla mnie też to nie jest łatwe.
-Te dwa miesiące zlecą za nim się obejrzysz.-  Odparłam odrywając się od niej. Posłałam lekki uśmiech i ruszyłam przed siebie.
-Uważaj na siebie! Ubieraj się ciepło. I pamiętaj, że cię kocham!- W oddali można było usłyszeć załamujący się głos drobnej kobiety, która machała mi na pożegnanie.  Podchodząc do metalowej bramki poczułam jednak tęsknotę za mamą. Nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długo. W sercu poczułam lekki żal, że nie mogę mieć dwóch osób przy sobie na raz siostry i matki.
-Poproszę o położenie walizki na taśmę- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny. Postawny facet, który obsługiwał dość sporą maszynę, która była dla mnie nie do pojęcia zmierzył mnie wzrokiem i stanowczo odchrząkną czekając aż wykonam jego polecenie.  Z dość dużymi oporami usadowiłam wielką skórzaną torbę na taśmę a sama przeszłam przez miliony bramek gdzie zostałam doszczętnie sprawdzona. Po dość niemiłych czynnościach w końcu zasiadłam w wygodnym fotelu, który był usadowiony przy oknie i oddając się widokom, które mogłam podziwiać za szybki.  Lecą w chmurach czułam się jak ptak, który uczył się pierwszy raz latać. Cudowne uczcie przerwał komputerowy głos, który kazał zapiąć pasy z powodu lądowania. Niechętnie uczyniłam wydane polecenia i czekałam aż maszyna wyląduje.  Nasadziłam okulary słoneczne na nos i ostrożnie zeszłam z niewielkich schodków, które prowadziły na rozgrzany beton. Kierując się do oszklonego budynku miałam lekkie obawy przed tym, że Emil zapomniała o moim przyjeździe. Wziąwszy cały mój podręczny bagaż ruszyłam na ławki, które były usytuowane naprzeciw strzelistej fontanny.  W połowie drogi zaskoczyła mnie drobna brunetka uśmiechnięta od ucha o ucha. Bez zastanowienia przytuliłam ją z całych sił nie mając ochoty wypuszczać z rąk.
-Em…[T.I] nie chce nic mówić, ale mnie dusisz.- Odparła z lekkim trudem a ja od razu się od niej odkleiłam
-Przepraszam się, ale tak się za tobą stęskniłam.- Kolejny uśmiech powędrował w jej kierunku.
-Choć podróż była męcząca musisz pewnie odpocząć.- Stwierdziła i chwyciwszy jeden z moich pakunków ruszyła przed siebie.  Zachwycona całą manufakturą Londynu nie mogłam przestać się zachwycać.  Mijające uliczki, domu, sklepy, parki miały w sobie pewną magię, która skradła mi serce. Z żalem zaparkowaliśmy pod domem Em. Moim oczom ukazał się niewielki domek, do którego prowadziła brukowana alejka przyozdobiona kwiatami i małymi latarniami. Rolę płotu spełniał precyzyjnie przycięty żywopłot a trawnik był urozmaicony niewielkimi kwiatkami oraz drzewami, które dawały cień.
-Piękny dom.- Szepnęłam pod nosem, ale na tyle głośno, aby mogła to usłyszeć brunetka. Dziewczyna nic nie odpowiedziawszy zaprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju, który był umeblowany tak jak lubię. Duże łóżko zaścielone fioletową narzutą wraz z kolorowymi poduszkami oraz kilka regałów na ubrania i kosmetyki. Całe pomieszczenia rozświetlało duże okno. Bezwarunkowo moje ciało opadło na perfekcyjnie posłane łóżko a usta wypuściły powietrze. To moja bajka pomyślałam i byłam gotowa na najpiękniejszą przygodę w moim życiu.


Drugą część nasza nowa autorka wstawi sama:))



SERDECZNIE GRATULUJEMY!!!

A teraz czas na formalności... Otóż abym mogła dodać Was jako współautorki musicie mieć konto e-mail na Gmailu. Myślę, że to nie jest problem i szybko sobie z tym poradzicie :)
Jak już owe konto macie, wystarczy wysłać do mnie maila, abym mogła Was dodać i BUM! Witamy w załodze :)
Bardzo bym prosiła, aby w miarę możliwości wysłać do mnie wiadomość jak najszybciej.

Mój adres: Nicol.Styles.harrykochakotki@gmail.com


Jak otrzymam od Was mail, dostaniecie informację zwrotną ode mnie,
że dodałam Was już jako współautorów :)
Jak tylko uzyskacie dostęp to bardzo proszę o dodanie posta, 
w którym się przedstawicie i napiszecie coś krótko o sobie^^
Wybierzcie swój kolor, czcionkę (np. Katniss niebieski, ja fioletowy).

Czekamy i gratulujemy raz jeszcze zwycięzcom! 

Nicol <3

and

Katniss ;*

czwartek, 16 stycznia 2014

#59. TWO STARS cz. 7

Po długich namowach Caroline, zgodziłam się na "zabieg upiększający". Moja przyjaciółka, przekonana, że idę spotkać się z jakimś przystojnym gościem, gotowa była mnie ubrać w suknię balową. Ostatecznie poszłyśmy na kompromis i założyłam czarny zestaw. Długie blond włosy pozostawiłam rozpuszczone, a końcówki lekko podkręciłam lokówką. Panna Verdas uparła się też na makijaż, który na szczęście nie był zbyt mocny. Muszę przyznać, że efekt jej pracy bardzo mi się spodobał.
Kiedy zeszłam na dół, wszystkie pary oczy zwróciły się w moją stronę. Oprócz Jacka, Ruggero i Jorge w pomieszczeniu był jeszcze Facundo, czyli innymi słowy- Maxi i Lodovica- Francesca.
- Wyglądasz ślicznie!- krzyknęła dziewczyna.
- Gracias*- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś pewna, że chcesz iść tam sama?- zapytał Leon, podchodząc do mnie.
- Na pewno- odparłam.
Jego ciemne oczy lustrowały mnie od góry do dołu, jednak nie czułam się niekomfortowo. Jorge był jednym z niewielu chłopców, którzy zwracali na mnie uwagę. Na dodatek nie narzeka, że musi spędzać ze mną czas (w przeciwieństwie do Jacka) i troszczy się o mnie (Jack w życiu by tego nie zrobił).
- A jak mi cię ktoś ukradnie?
- Nie bądź śmieszny. Kto miałby to zrobić?
- Chociażby ten facet, z którym idziesz się spotkać. Jesteś ładna. Chłopcy na ciebie lecą
Jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu. Pocałowałam go w policzek i wraz z Xenią wyszłam z domu.
Na miejsce dotarłam punktualnie. Rozejrzałam się po kawiarni. Przy jednym stoliku siedziała samotna dziewczyna, przy drugim grupka dorosłych kobiet. Pozostałe miejsca były puste.
Usiadłam przy stoliku najbliżej wejścia i czekałam na właściciela Tommo. Minęło 5, 10, 15 minut i nikt się nie zjawił. Poczekałam do 19:30. Gdy zbierałam się do wyjścia, zaczepił mnie niewysoki szatyn w ciemnych okularach.
- Candace Moon?- zapytał.
Pokiwałam w milczeniu głową. Włosy, głos, postura... Ja go skądś znam...
- Louis!- krzyknęłam zanim zdążyłam pomyśleć.
- Tak, tak, ale proszę... cicho...- uspokoił mnie chłopak.
- Jasne. Przepraszam, to pierwszy odruch
- Rozumiem- uśmiechnął się Tomlinson.- Przepraszam, że tak długo czekałaś, ale Harry zadzwonił do mnie jakieś 10 minut temu, że nie zdąży się z tobą spotkać
Harry?! Rozmawiałam przez telefon z Hazzą?!
- Nie ma problemu- odparłam spokojnie, choć w środku tańczyłam ze szczęścia.- To wasza zguba- dodałam, podając szatynowi kotkę.
- Dzięki. Harry się załamał jak zniknęła. Kupił ją dla siostry. Była grzeczna?
- Tommo? Bardzo
- To dobrze- uśmiechnął się Lou.- Przejdziemy się?
Spacerowałam z Tomlinsonem aż do 21. Wtedy dopiero spojrzeliśmy na zegarki. Louis, jak na dżentelmena przystało, odprowadził mnie do domu.
- Mam nadzieję, że znów się spotkamy Can
- Ja też
- Tu masz mój numer- podał mi małą karteczkę.- Dzwoń, kiedy chcesz
- Obawiam się, że wtedy nie będziesz mógł spać, jeść ani nic, bo będziesz musiał ze mną rozmawiać- uśmiechnęłam się do niego.
- Przecież nie jesteś psychofanką- odwzajemnił mój gest.
- Nie, ale Directionerką owszem
- I właśnie one są najsłodsze- odparł Lou i ruszył w drogę powrotną.
- Wreszcie- niemal krzyknął Jorge, kiedy weszłam do domu.- Gdzieś ty była?!
- Właściciel kota to Harry Styles. Odebrał go Louis Tomlinson. Szkoda nie skorzystać z okazji i nie pogadać ze swoimi idolami
Leon nic nie odpowiedział, a ja poszłam do swojego lokum. Na schodach spotkałam Ruggero.
- Słyszałem, że spotkałaś się z Lou- uśmiechnął się.
- Tak
- I jaki był?
- Taki jak wydaje się na nagraniach- idealny
- Rany, tak ci zazdroszczę, też jestem ich fanem
- I jak randka z Tomlinsonem?- nagle na schodach pojawiła się Caroline.
- Skąd ty...
- Słyszałam
- Ehhh.... Brak słów- westchnęłam i poszłam do swojego pokoju.




No heeeeeej! Dzisiaj mam dla Was takie coś. Rozdział dedykuję Malince (teraz Mrs. Tomlinson), Nicol Styles, Natalii Stypułkowskiej, Jucce i Hexie oraz Zuzie Horan, które poprawnie odpowiedziały na pytanie. Natomiast Catalina per-fect trafiła (choć pewnie nieświadomie xd) kto odbierze kociaka. Teraz mam do Was takie pytanie- Czy ktoś z Was mieszka we Wrocławiu albo też nie, ale wybiera się do XIV LO we Wrocławiu? Bo ja się tak zastanawiam czy nie pójść tam do szkoły:)) Druga sprawa- przez jakiś czas będę dość rzadko, bo mam masę roboty. Po raz kolejny (wiem, wkurza Was to) przypominam o naborze!!!!!!
A na koniec pytanka (tym razem 2)
Dlaczego Leon wkurzył się na Can?
Dlaczego Ruggero tak interesuje się 1D?


Katniss;*

piątek, 10 stycznia 2014

#58 Bezludna wyspa cz.2

Bezludna wyspa cz.2


Nadszedł wieczór i zerwał się wiatr. Ranyyy... Jednak chce aby było gorąco! Chce narzekać, że się gotuje w tych ciuchach.
Brrr. Potarłam ramiona, aby się trochę rozgrzać. Chłopak, na którego jestem skazana, już od kilkunastu minut łaził po całej plaży. Ugh, co on takiego robi? Zbiera muszelki?
-„Umm... Można wiedzieć co robisz?”- podeszłam do niego, cały czas pocierając ramiona z zimna.
-„Zbieram suche patyki na ognisko.”- odpowiedział przeczesując wzrokiem plażę.
-„Oh...”- odparłam lekko oszołomiona. Nie głupie. W zasadzie to ja jestem głupia, bo o tym nie pomyślałam. Przecież to podstawa! Nawet ja, osoba która nigdy nie była nawet na obozie harcerskim, powinnam chociaż się tego domyślić. Ugh, czas na poprawę. Zaczęłam się rozglądać za jakimś drewnem. Hmm, a może poszukać w dżungli? Ale... nie. Nie pójdę tam sama. Po pierwsze: to niebezpieczne, nie wiem co może tam być, po drugie: no... po drugie to się boję, a po trzecie, nie mogę mu pokazać swoich słabości! Od razu mnie wyśmieje. Tak więc zaczęłam zbierać drobne patyczki i większe patyki.
-„Muszą być suche, aby się potem paliły.”- pokazał mi loczek, które mam zbierać, a które odrzucić. I tak po jakiejś godzinie udało nam się rozpalić ognisko.
-„Ah... ciepło...”- rozgrzewałam dłonie zadowolona z przyjemnego uczucia jakie dawał ogień.
-„Zaraz wracam, idę po zapas drewna.”- powiedział brunet i wstał z piasku. Zabawne, nadal nie wiem jak ma na imię, a on nie zna mojego.
-„Um, pomóc ci?”- zapytałam zanim zdążył odejść.
-„Nie, spoko, siedź. Poradzę sobie.”- uśmiechnął się lekko i odszedł. Nadal trzymałam ręce nad ogniskiem kiedy usłyszałam trzask gdzieś za mną. Poderwałam się na równe nogi i rozejrzałam dookoła, ale nic nie zauważyłam. Znowu trzask. O. Mój. Boże. Czym prędzej pobiegłam za chłopakiem.
-„Oh, mówiłem, że sobie poradzę. Możesz wrócić.”- powiedział spokojnie kiedy mnie zobaczył.
-„Em, tak, wiem... Po prostu... Chciałam... Chciałam ci pomóc.”- wyparowałam. Nic mi się nie stanie jak mu trochę pomogę no i nie będę sama. –„Co mam robić?”
-„Iść sobie. To nie robota dla dziewczyny.”
-„Że jak?! Dziewczyna może robić to samo co ty.”- skrzyżowałam ręce na piersi.
-„Mhm, szczególnie siedzieć sama przy ognisku i się nie bać, że coś wypełznie z dżungli i ją zje.”- zadrwił. Nawet nie wie jak dobrze trafił…
-„Ja się nie boję!”- zaprotestowałam. Może i kłamałam, ale i tak nie ma prawa tak mówić!
-„Skoro tak, to może tam wrócisz?”- uśmiechnął się złośliwie.
-„Nie! Przecież miałam ci pomóc!”- trzymałam się tej wersji. No chyba nie powiem, że czuje się bezpieczniej przy tym dupku... Skoro raz już mi uratował życie, to mam podstawy, by tak myśleć. Nawet jeśli to wkurzający idiota.
-„Haha, okej, uznajmy, że ci wierzę.”- zaśmiał się i poszedł w głąb lasu.
-„Ej, zaczekaj!”- krzyknęłam za nim spanikowana. Szliśmy przez chwilę i co chwila zbieraliśmy drewno. Schyliłam się po patyk, ale od razu cofnęłam rękę. Moje oczy z każdą chwilą robiły się coraz większe.
-„AAAAAAAAAAA! PAJĄK!”- wydarłam się na cały głos i zaczęłam tupać nogami jak mała dziewczynka. Chłopak mało nie padł ze śmiechu. –„Zrób coś idioto!”
-„Hahahahahaha! Serio? Przestraszyłaś się paj... O MATKO ALE WIELKI!”- krzyknął i pociągnął mnie za rękę. Wybiegliśmy z lasu i wróciliśmy do naszego ogniska. Teraz mieliśmy już zapas drewna na całą noc. Usiadłam na piasku strzepując drobinki z mojego swetra. Brunet także oklapł przy ognisku i patrzył się w płomienie. Dopiero teraz zdawałam sobie sprawę z naszej sytuacji. Jesteśmy niewiadomo gdzie, sami, bez wody, jedzenia, schronienia... Kto wie co czai się w dżungli? Przeszły mnie ciarki na samą myśl o tym o pająku, którego miałam zaszczyt spotkać. Co jeśli tu utkniemy? Gorzej! Co jeśli umrzemy z pragnienia! Przecież tu jest tylko słona woda, niezdatna do picia. Na jedzenie pewnie też nie ma co liczyć... Ja chce do domu... Już nigdy nie będę narzekać, że nie ma nic do jedzenia w lodówce, chociaż było tam mnóstwo różnych rzeczy. Już nigdy nie będę narzekać, że nie mam jakiejś nowej 'zabawki'. Ja chcę do rodziców... Do mamy, taty... A co jeśli im się coś stało? Co jeśli ci piraci...
-„Ej, wszystko okej?”
Dopiero teraz zauważyłam, że mam zupełnie mokre policzki od łez.
-„Tak. Utknęliśmy na bezludnej wyspie, bez wody, jedzenia, w ogóle nie mamy szans na przeżycie, ale wszystko jest w porządku!”- dopadła mnie histeria. Wstałam i odeszłam w przeciwną stronę, bo nie chciałam, aby patrzył jak płaczę. Ja chcę do domku, do mojego łóżka, chcę ciepłego kakao, mój ulubiony, gorący budyń czekoladowy... A najważniejsze: chcę do rodziców. Chcę poczucia bezpieczeństwa i...
Moje myśli zostały przerwane przez przyjemne uczucie ciepła na plecach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i oplótł rękoma moją talię. Położył głowę na moim ramieniu i mówił pocieszająco:
-„Jesteśmy na bardzo popularnej trasie statków turystycznych. Prędzej czy później, któryś nas zauważy... Albo władze dowiedzą się o tym napadzie piratów i będą nas szukać... Wszystko będzie dobrze... Ciiiii...”- jego słowa trochę mnie uspokoiły. Ma rację, prędzej czy później ktoś nas znajdzie, a my do tego czasu musimy tylko przetrwać.
-„D-dziękuję.”- wydukałam łamiącym się głosem.
-„Nie ma za co, to prawda. Naprawdę to bardzo popularny szlak statków turystycznych…”
-„Nie…Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Że mnie uratowałeś, że zapewniłeś ogień... Za wszystko.”- odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu w oczy. Chłopak uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się słodkie dołki.
-„Harry.”- wyciągnął do mnie rękę.
-„[T.I.]”- zachichotałam i uścisnęłam ją delikatnie. Wróciliśmy do ogniska i usiedliśmy, ale tym razem obok siebie. Nawet nie zauważyłam kiedy moja głowa bezwładnie opadła na ramię loczka…


C.d.n…

_________________________________________________________________

No hej :)

Oto druga część Bezludnej Wyspy! Trochę krótka, ale za to część 3 ma chyba ze trzy, albo cztery strony xd  Mam nadzieję, że się Wam spodoba tak jak część 1 ^^

A tak w ogóle to... już nie długo urodziny Zayna! WOW! 
Oto co robimy w ten szczególny dzień:
- piszemy na nadgarstku "DJ Malik"
- udajemy Energy Juice przy piciu soku czy herbaty (byle by to był kolorowy napój)
- przeglądamy się w każdym lusterku, oraz w witrynach sklepów na mieście
- wrzucamy do torebki małe lusterko (do oglądania, albo by po prostu było!)
- układamy jak najidealniej włosy!
- wkładamy coś niebieskiego lub "rockowego" zważając na zmieniający się ''look" Zayn'a
- jesteśmy Bad Girl
- jesteśmy poważni i tajemniczy
- malujemy (jeżeli to możliwe) paznokcie na różowo (bo to ulubiony kolor Zayn'a na paznokciach dziewczyny)
- uśmiechamy się do każdego, bo jak to powiedział Zayn "Uśmiech i masz już praktycznie wszystko zapewnione!"
- krzyczymy każdemu w twarz ''Vas happenin?!''
- składamy Zayn'owi życzenia urodzinowe na Twitterze
- tańczymy taniec Zayn'a 

Haha! Ale będzie zabawnie! :D

No dzisiaj mamy piąteczek :3 Kto dotrwał? 
Miłego weekendu ;*

Wasza Nicol <3

wtorek, 7 stycznia 2014

#57 Madhouse- zakończenie

Hej skarby! Dzisiaj wyjątkowo notka u góry. Otóż bardzo Was przepraszam, że zapomniała wstawić ostatnią część Madhouse. Dziękuję Natalii Stypułkowskiej z całego serca, że napisała mi o tym. Dlatego też zakończenie jest dedykowane właśnie tej wspaniałej dziewczynie.

Od tamtego wydarzenia w szpitalu minęły równo dwa lata. Nie mogę wto uwierzyć! Jak ten czas szybko płynie! Trzy lata temu byłam samotną osiemnastolatką, która nie miała rodziny. A dzisiaj? Odzyskałam ojca, brata i wszystkie siostry, zyskałam wspaniałych przyjaciół i cudowne przyjaciółki. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Ros, która zawsze była przy mnie, a teraz jest także cały czas przy Niallu i ich malutkim Toby'm. On jest uroczy i bardzo przypomina tatę. A Niall? Jest fantastycznym ojcem! Mam nadzieję, że Liam też taki będzie. No, może nie całkiem taki, bo nie uważam, żeby testowanie spadochronu do jedzenia na dwuletnim dziecku byłodobrym pomysłem. Ale Horan to Horan.
Dzisiaj jest bardzo ważny dzień, czyli mój ślub. Dwa lata...

18. Października
Tuż po powrocie do Londynu Liam zabrał mnie na naszą pierwszą randkę. Byliśmy wtedy w Wesołym Miasteczku. To był najwspanialszy dzień mojego życia. To był październik. Zmarzłam jak cholera, ale było warto. Każda spędzona z nim chwila jest wspaniała. Nawet kiedy nic nie mówimy jest cudownie. Szkoda tylko, że Li musi co jakiś czas wyjeżdżać. Dziewczyny chłopców też tego nie lubią. Najgorzej ma Perrie, bo sama wyjeżdża ze swoim zespołem. Chłopcy zabierają mnie, El, Louisie iRos na koncerty, ale nie bardzo chcą, żebyśmy jeździły w trasy. To zrozumiałe, ale przy każdym pożegnaniu pęka mi serce. Liam też jest wtedy smutny. Nie lubię go takim widzieć. Mam wtedy wrażenie, że nie jest sobą.

15. Grudnia
Poszliśmy do sklepu po gwiazdkowe prezenty. Wybraliśmy już upominek dla każdego oprócz Louisa. Nie miałam pojęcia co mam kupić tak... specyficznemu człowiekowi. Ostatecznie zakupiliśmy ogromną pluszową marchewkę. O tak, to idealny pomysł. Wychodziliśmy już ze sklepu, kiedy zatrzymał nas starszy mężczyzna.
- Nie pocałujesz jej?- zapytał, wskazując miejsce nad naszymi głowami.
Równocześnie spojrzeliśmy w górę. Jemioła... Liam ujął delikatnie moją twarz i złożył na ustach pierwszy pocałunek. Był słodki, magiczny i jak dla mnie to mógłby trwać wiecznie.

To najpiękniejsze wspomnienia z pierwszego roku po wypadku. W drugim... cóż drugi rok był dla mnie niespodzianką.

12. Marca
Pojechaliśmy do Francji- Miasta Miłości. Było tam niesamowicie! A ludzie mówią, że Londyn jest piękniejszy... Bzdura! Wtedy w Paryżu przeżyłam swój pierwszy raz.

17. Maja
Moje urodziny. Każdy wręcza mi prezent, ale i ja mam coś dla pewnej osoby. To wynik USG dla Liasia. Będziemy mieli dziecko. Nasze śliczne maleństwo będzie dziewczynką. Payne upiera się, żebym to ja wybrała imię, jednak ja jestem odmiennego zdania. Ostatecznie naszej córeczce daje imię Lottie. Wybiera imię po naszej mamie- Johannah. Oboje zgodnie popieramy ten pomysł.

29. Sierpnia
Urodziny Liama. Świetnie bawimy się na imprezie, którą zorganizował mój brat. Nagle Liam prosi o uwagę i klęka na jedno kolano. Ja w swoje urodziny powiedziałam mu o dziecku. Natomiast on w swoje święto oświadczył mi się. Balowaliśmy chyba tydzień. Przerwał nam Simon Cowell., przyjeżdżając po zespół i oznajmiając, że mają wywiad. Tego samego dnia, na początku września, cały świat dowiaduje się, że będę przyszłą panią Payne.

Cóż wtedy było trochę pod górkę. Posypały się hejty... Nie spałam nocami, bo płakałam. Za dnia byłam nieprzytomna. A Liama przy mnie nie było, bo wyjechał do Stanów na dwa miesiące z zespołem, żeby popracować nad nową płytą. Gdy wrócił wszystko wróciło do pionu. I jest dobrze, aż do dzisiaj. Stoimy przed ołtarzem i patrzymy sobie głęboko w oczy.
- Ja, Melissa, biorę sobie ciebie, Liamie, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci- mówię drżącym głosem.
Po chwili ciszy Liaś wypowiada podobne słowa. Swoją miłość możemy przypieczętować pocałunkiem. Dla mnie oznacza on coś więcej. To znak, że nasze nowe życie będzie najwspanialsze na świecie, bo przeżyję je z kimś kogo kocham. Z Liamem.

- THE END-


niedziela, 5 stycznia 2014

NABÓR

Hej Kotki! Słuchajcie jest sprawa. Ja i Nicol ostatnio nie dajemy rady pisać często imaginów itp. Po prpstu jesteśmy w ostatniej klasie gimnazjum i przed nami egzamin. Nauczyciele cisną nas jak nie wiem, więc jak widzicie w nagłówku prowadzimy nabór. Kto jest chętny musi dodawać imaginy raz w tygodniu CONAJMNIEJ. To, że musi być miła to chyba wiecie. Dbanie o czytelników? Sprawa oczywista! Co trzeba zrobić? Musicie napisać imagina o dowolnej tematyce z jednym z chłopców z 1D. Gotowe prace wysyłajcie na e-mail- happymix1309@wp.pl
Proszę, żebyście od razu zaznaczyli czy im może być opublikowany:)
Wszystkim chętnym życzę powodzenia:)
Katniss:*