piątek, 17 stycznia 2014

WYNIKI NABORU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! + IMAGIN ZWYCIĘSCY

Witamy Was kochani!
Tu Katniss and Nicol <3 ^^
Mamy dziś zaszczyt przedstawić Wam wyniki naboru na bloga. (Bębny proszę....!!!!) Dostałyśmy dwie, naprawdę cudowne, prace, obie są o Harrym. (FUCK YEAH! WIEDZIAŁYŚCIE JAK PODBIĆ MOJE SERCE^^) Nie wiedziałyśmy, którą z tych prac wybrać, a autorkę przyjąć na bloga, więc... Postanowiłyśmy przyjąć obie dziewczyny! (yaaaaaay!!!!!!!!^^) 

A więc... oto zwycięskie prace!!!

autorka: Miss Pinkblood


*POCZĄTEK*
Budzik pika koło szóstej rano. Piątek. Wstaję i lecę do łazienki. Szybko myję włosy oraz swoje ciało. 6:30 jestem ubrana i jem śniadanie. Bradley mój współlokator rzuca kilka pijanych zdań i wraca do swojej dziupli. Z haczyka na klucze biorę kluczyki do mojego samochodu i jadę do pracy. Harry kupił mi mini cooper'a bym nie musiała wozić Darcy komunikacją miejską i robić przy tym problemów jemu, sobie i dziecku. Oraz łatwiejszego zarobku paparazzi.
Styles jest tak okropnym leniem, że jestem u niego zatrudniona praktycznie na oba etaty. Matki i ojca. (Czasami robię też za kucharkę, sprzątaczkę, dekoratora wnętrz i stylistkę.) Dla mnie to nie problem bo jestem z małą Darcy odkąd się tylko urodziła, ale współczuję jej takiego życia jakie ma. Bez matki.
Wchodzę do domu otwierając drzwi własną kopią kluczy. Spodziewam się, że Harold wciąż jest w łóżku. Po drodze zbieram porozrzucane rzeczy które, sądząc po zapachu powinny trafić do pralki.
- Harry! - drę się z kuchni, gdzie przygotowuję kanapki dla jego córki. Darcy wita się ze mną serią trików na dłonie, którą ją nauczyłam.
- Tata czyta twoją książkę - mówi dziewczynka wkładając sobie kawałek szynki do buzi. Jest ubrana w szarą, plisowaną spódnicę, czarną marynarkę i złote balerinki. Na brązowe loki założyła złotą, cekinową opaskę. Wszystko od najlepszych projektantów.
Jest istną dziecięcą ikoną mody. Od razu robi mi się lepiej na serduchu, gdy pomyślę, że to po części moje dzieło.
- Serio? I co o niej myśli? - pytam.
- Nie podoba mu się - odpowiada. Uśmiech z mojej twarzy znika. Sklejałam tą książkę prawie dwa lata, ( początki mojej książki powstawały, gdy miałam z 16 lat) a jemu śmie się nie podobać?
- Jedz tu spokojnie, a ja pójdę pogadać z twoim tatą, jasne?
- Jasne.
Wychodzę po schodach i idę do sypialni Styles'a.
Widzę go, jak siedzi na łóżku przykryty kołdrą i prawie nagi. Zakładam, że ma na sobie bokserki (zapewne jego ulubione, czarne Calvin Klein'y). Na nosie ma czarne okulary do czytania. Pochyla się nad grubym plikiem papierów. Wygląda niesamowicie. Żałuję, że nie mam ze sobą aparatu.
Jestem na tyle blisko, że powinien wyczuć moją obecności, ale on nawet nie mruga.
- Harry? - pytam. Rozpoznaję zrobioną przeze mnie okładkę pierwszej kopi mojej powieści. Orginał ma Bradley, który nie chciał mi oddać tej książki, bo świetnie robi u niego jako podstawka na kufel. Choć kiedyś, gdy nie był zbytnio pijany powiedział mi, że to naprawdę dobra książka i chyba jego ulubiona.
- Marylin, ta książka jest niesamowita - uśmiecha się do mnie Harry.. Jest on trzecią osobą na świecie, która ją czyta, nie licząc mnie. Pierwsza była, matka Darcy, Nina Styles, która była dla mnie czymś więcej niż tylko żoną przyjaciela, drugi był Bradley, no a trzeci Harold. Nina zmarła kilka dni po porodzie prawie 7 lat temu i rok po ślubie z Harry'm, na którym byłam jedną z druhien. Od tamtego czasu zastępuję Darcy matkę. Zostałam poproszona o to, gdy Nina umierała, ale nie tylko o to. Prosiła też, żebym nie bała się pokochać Harrego. Te słowa zawsze były dla mnie zagadką.
- Ty mały kłamco! - szczypię Darcy w jej chude bioderko, gdy wracam do kuchni. Dziewczynka wybucha śmiechem.
- Chodź księżniczko bo się spoźnimy! - wychodzę z domu i wsiadam do samochodu i tak za chwilę będę musiała tu wrócić posprzątać i omówić z Harry'm szczegóły jutrzejszej imprezy urodzinowej Darcy.
- Mogłabyś zostać moją mamą - mówi ten mały brzdąc, gdy ruszamy do szkoły.
- To nie takie proste - odpowiadam.
- Proste. Wystarczy, że ty i tata weźmiecie ślub i będziesz moją mamą i wszyscy będziemy szczęśliwi. A mój tata to już na pewno. - dziwią mnie słowa Darcy, ale nie mam siły z nią o tym rozmawiać.
Wysadzam panienkę Styles pod jej szkołą, umawiam się, że odbieram ją o 14, potem jedziemy na balet. Darcy całuje mnie w policzek i biegnie do drzwi. Nigdy wcześniej tak nie robiła.

- Zamówiłeś klauna, Styles? Zgłupiałeś? Twoje dziecko się ich boi, jak z resztą większość ludzi - skreślam klauna z listy Harrego i dopisuję baletnicę.
- Balet? Serio? - pyta prześmiewczo Harold.
- Twoja córka od sześciu  miesięcy uczęszcza na zajęcia za które ty regularnie płacisz! - To dziwne, że uświadamiam mu takie rzeczy. Harry nie jest ignorantem i wcale nie zaniedbuje Darcy on po prostu jest tak zmęczony, że nie łapie faktów.
- Dlaczego balet? - pyta wypijając czwarty kubek, czarnej, mocnej kawy.
- Opowiadałam jej jak to było jak ja chodziłam na balet.
- Aha.
- Harry?
- Tak?
- Ona mi dzisiaj powiedziała, że mogłabym być jej mamą.
- Ugh. Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie. Porozmawiam z nią i wszystko jej wytłumaczę.

*następny dzień, sobota*
Od 9 przyjmuję telefony i zajmuję się rozmiejscowieniem poszczególnych zabaw na terenie posiadłości Stylesów tak jak jest to rozrysowane na planie. Od rana również modlę się, żeby wszystko poszło jak najlepiej.
- Jak to Darcy? Nie rozmawiałeś z Marylin o ślubie? A co jeśli ona cię nie kocha? Harry dlaczego ja od dwóch lat myślałam, że Marylin jest twoją dziewczyną?
- Mamo...
- Haroldzie, wiesz, że musisz z nią o tym porozmawiać. Tu przede wszystkim zależy na dziecku.
To co usłyszałam wbiło mnie w podłoże.
Kocham Harrego Stylesa od jakiś dwóch lat, czyli mniej więcej od czasu, w którym poczułam moc do dokończenia powieści. Zawsze bałam się to wyznać bo to trochę dziwne, że miałabym zastąpić własną przyjaciółkę. Ale teraz chyba zrozumiałam słowa Niny.
- Marylin? - słyszę trochę zachrypnięty, czyli bardziej ponętny głos Harrego. Wchodzę do kuchni, w której siedzi Styles. Jest ubrany w czarną koszulę i czarne spodnie, a na nosie ma okulary korekcyjne w czarnych oprawkach. Wygląda cholernie seksownie.
- Wołałeś mnie? - gram. Całe szczęście, że jestem dobrą aktorką. Harry wstaje i podchodzi do mnie. Bierze moją dłoń i rysuje na niej kółka kciukiem. - Kocham cię - szepczę.
Harold unosi głowę i wpatruje się we mnie.
- Kocham cię - powtarzam mocniej i odważniej. Kończymy tę scenę niesamowicie długim pocałunkiem. Od tamtego momentu Harry i ja jesteśmy oficjalnie razem.
Gdy wybija 16 rozpoczynają się urodziny. Ja najbardziej czekam na tort, który ma wyglądać tak jak mała Darcy.
- Marylin, Tato, wujek Louis kupił mi pieska! - dziewczynka biegnie do nas, a za nią mały szczeniak goldena labladora. Lou i jego dziewczyna podchodzą do nas i zaczynamy rozmowę. Potem przychodzi Niall, który kupił małej pannie Styles prawdziwy strój baletnicy, o którym długo marzyła. Zayn, Perrie i Liam przychodzą w połowie zabawy. Nie wnikam już w to co kupili mojej podopiecznej, ale jestem pewna, że ona dostała więcej prezentów na te urodziny niż ja przez całe 25 lat swego życia.
W końcu przyjeżdża tort. Jest jeszcze piekniejszy niż go sobie wyobrażałam.
- Pomyśle życzenie, Darcy! - mówię, a dziewczynka posłusznie myśli, a potem zdmuchuje świeczki. W tym samym momencie Harry mocno całuje mnie w usta, a potem klęka.
- Marylin, Alexandro, Cassandro Jones czy zostaniesz moją żoną? - pyta i wyciąga piękny diamentowy pierścionek.
- Tak - nie wierzę w to co dzieje się w okół mnie. Harry Styles oświadczył mi się przy tych wszystkich ludziach.

*dwa lata później*
- Darcy, oto twój braciszek Logan! - Harry pokazuje małej pannie Styles (moje pierwsze) nasze wspólne dziecko.
- O matko jaki on brzydki! - mówi dziewczynka, a obydwoje wybuchamy śmiechem.
- Mamo - zwraca się do mnie Darcy - Wiesz co sobie życzyłam dwa lata temu, gdy zdmuchiwałam świeczki?
- Nie, skarbie, co sobie życzyłaś?
- Żebyś ty była z tatą i żebyśmy tworzyli piękną rodzinę razem z Chanel - waniliowy labrador szczeka jak na zawołanie.
*KONIEC*



autorka: brak nicka

Zimny deszcz wystukiwał melodię o szybę a powiew lekkiego wiatru kołysał koronami drzew na wszystkie strony świata.  Krajobraz za oknem był nieprzyjazny, zimny i mokry.  Siedząc owinięta wytartym kocem na marmurowym parapecie myślałam o panującej szarej, nudnej rzeczywistości. Kolejny łyk gorącego kakao zwilżył moje spierzchłe usta i pozwolił poczuć lekkie ciepło w środku, które spowodował gęsią skórkę na moim ciele. Owinąwszy się kocem po sam czubek nosa oparłam głowę o szybę i wypuściłam ciepłe powietrze powodując parę na szkle.  Mimowolna łza spłynęła po bladym policzku a za nią następna tworząc czarną od tuszu smugę.  Kolejny raz z żalem w sercu spojrzałam na list leżący na łóżku, który był już dość zgnieciony i sfatygowany.  Nagle kolejna fala łez zmoczyła moje poliki. W oddali było słychać stłumiony głos radia, który umilał mi moje cierpienie.  Lecz nawet głupkowate żarty płynące z ust prowadzącego nie doprowadziły mnie, chociaż do nawet lekkiego uniesienia kącików ust. Po pewnym czasie mój wzrok utkną w martwym punkcie a umysł oddał się nostalgii i powrócił do wspomnień, które sprawiały największy ból.   

-Mamo! Pośpiesz się! Zaraz spóźnimy się na samolot!- Cała podekscytowana czekałam na mamę, która oczywiście jak zawsze się nie śpieszy. Tupot moich stóp rozchodził się po całym salonie. Co raz mój wzrok wędrował na zegarek, co powodowało jeszcze gorsze zdenerwowanie u mnie.  Zmęczona przebyciem ponad kilometra, który przemierzyłam chodząc w tą i z powrotem spoczęłam wygodnie na walizkach ustawionych pod drzwiami.
-Mamo! Masz zamiar kiedykolwiek wyjść z tej łazienki!- Gdy wykrzyczałam ostatnie słowo usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi.  Na horyzoncie pokazała się wyczekiwana od 20 minut kobieta, która musiała mnie zawieść na lotnisko.  Bez zawahania stanęłam na równe nogi i chwyciwszy jedną z walizek poniosłam ją do auta.  Po zapakowaniu sporej liczby bagażu wsiadłam do samochodu i byłam gotowa na podróż mojego życia a mianowicie miałam spędzić całe wakacje w Londynie u mojej siostry. Wyjazd planowałam już od pół roku, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Odliczanie miesięcy, tygodni oraz dni powodowały u mnie falę szczęścia. Przekręcony kluczyk w stacyjce, wciśnięcie gazu, zmiana biegu, uśmiech na ustach i moja podróż się zaczęła.  Drogę na lotnisko umilała mi muzyka lecąca z telefonu oraz krajobraz mijany z szybką prędkością. Nie wiedząc, kiedy auto zaparkowało pod wielkim strzelistym budynkiem z napisem ”Lotnisko”. Wyskoczyłam jak poparzona kierując się do bagażnika w celu wyciągnięcia bagaży. Z lekkim trudem i pomocą mamy doczłapałam się na halę główną gdzie od razu zobaczyłam wielką tablicę przylotów i odlotów samolotów.  Dokładnie lustrowałam elektroniczną plansze szukając jednej nazwy i godziny. Nagle wszystkie literki wraz z cyferkami zaczęły się zmieniać w niesamowicie szybkim tempie.  Londyn---14:, 25 gdy moje oczy ujrzały ten napis uśmiech sam nasuną mi się na usta.  Odwróciłam się do mamy, aby się z nią pożegnać i udać się na odprawę a następnie wsiąść w samolot.
-Musisz wyjeżdżać?- Zapytała smutna rodzicielka ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej rumianym policzku. Bez zastanowienia wtuliłam się w jej ramiona, aby pokazać dla niej, że dla mnie też to nie jest łatwe.
-Te dwa miesiące zlecą za nim się obejrzysz.-  Odparłam odrywając się od niej. Posłałam lekki uśmiech i ruszyłam przed siebie.
-Uważaj na siebie! Ubieraj się ciepło. I pamiętaj, że cię kocham!- W oddali można było usłyszeć załamujący się głos drobnej kobiety, która machała mi na pożegnanie.  Podchodząc do metalowej bramki poczułam jednak tęsknotę za mamą. Nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długo. W sercu poczułam lekki żal, że nie mogę mieć dwóch osób przy sobie na raz siostry i matki.
-Poproszę o położenie walizki na taśmę- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny. Postawny facet, który obsługiwał dość sporą maszynę, która była dla mnie nie do pojęcia zmierzył mnie wzrokiem i stanowczo odchrząkną czekając aż wykonam jego polecenie.  Z dość dużymi oporami usadowiłam wielką skórzaną torbę na taśmę a sama przeszłam przez miliony bramek gdzie zostałam doszczętnie sprawdzona. Po dość niemiłych czynnościach w końcu zasiadłam w wygodnym fotelu, który był usadowiony przy oknie i oddając się widokom, które mogłam podziwiać za szybki.  Lecą w chmurach czułam się jak ptak, który uczył się pierwszy raz latać. Cudowne uczcie przerwał komputerowy głos, który kazał zapiąć pasy z powodu lądowania. Niechętnie uczyniłam wydane polecenia i czekałam aż maszyna wyląduje.  Nasadziłam okulary słoneczne na nos i ostrożnie zeszłam z niewielkich schodków, które prowadziły na rozgrzany beton. Kierując się do oszklonego budynku miałam lekkie obawy przed tym, że Emil zapomniała o moim przyjeździe. Wziąwszy cały mój podręczny bagaż ruszyłam na ławki, które były usytuowane naprzeciw strzelistej fontanny.  W połowie drogi zaskoczyła mnie drobna brunetka uśmiechnięta od ucha o ucha. Bez zastanowienia przytuliłam ją z całych sił nie mając ochoty wypuszczać z rąk.
-Em…[T.I] nie chce nic mówić, ale mnie dusisz.- Odparła z lekkim trudem a ja od razu się od niej odkleiłam
-Przepraszam się, ale tak się za tobą stęskniłam.- Kolejny uśmiech powędrował w jej kierunku.
-Choć podróż była męcząca musisz pewnie odpocząć.- Stwierdziła i chwyciwszy jeden z moich pakunków ruszyła przed siebie.  Zachwycona całą manufakturą Londynu nie mogłam przestać się zachwycać.  Mijające uliczki, domu, sklepy, parki miały w sobie pewną magię, która skradła mi serce. Z żalem zaparkowaliśmy pod domem Em. Moim oczom ukazał się niewielki domek, do którego prowadziła brukowana alejka przyozdobiona kwiatami i małymi latarniami. Rolę płotu spełniał precyzyjnie przycięty żywopłot a trawnik był urozmaicony niewielkimi kwiatkami oraz drzewami, które dawały cień.
-Piękny dom.- Szepnęłam pod nosem, ale na tyle głośno, aby mogła to usłyszeć brunetka. Dziewczyna nic nie odpowiedziawszy zaprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju, który był umeblowany tak jak lubię. Duże łóżko zaścielone fioletową narzutą wraz z kolorowymi poduszkami oraz kilka regałów na ubrania i kosmetyki. Całe pomieszczenia rozświetlało duże okno. Bezwarunkowo moje ciało opadło na perfekcyjnie posłane łóżko a usta wypuściły powietrze. To moja bajka pomyślałam i byłam gotowa na najpiękniejszą przygodę w moim życiu.


Drugą część nasza nowa autorka wstawi sama:))



SERDECZNIE GRATULUJEMY!!!

A teraz czas na formalności... Otóż abym mogła dodać Was jako współautorki musicie mieć konto e-mail na Gmailu. Myślę, że to nie jest problem i szybko sobie z tym poradzicie :)
Jak już owe konto macie, wystarczy wysłać do mnie maila, abym mogła Was dodać i BUM! Witamy w załodze :)
Bardzo bym prosiła, aby w miarę możliwości wysłać do mnie wiadomość jak najszybciej.

Mój adres: Nicol.Styles.harrykochakotki@gmail.com


Jak otrzymam od Was mail, dostaniecie informację zwrotną ode mnie,
że dodałam Was już jako współautorów :)
Jak tylko uzyskacie dostęp to bardzo proszę o dodanie posta, 
w którym się przedstawicie i napiszecie coś krótko o sobie^^
Wybierzcie swój kolor, czcionkę (np. Katniss niebieski, ja fioletowy).

Czekamy i gratulujemy raz jeszcze zwycięzcom! 

Nicol <3

and

Katniss ;*

1 komentarz: