czwartek, 2 stycznia 2014

#54. Louis cz.3

- Musimy porozmawiać- powtórzył nieco zdenerwowany.
-J..jasne- wyjąkałam.
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli jednocześnie. Czy zrobiłam coś nie tak? A może ma dość przyjaźni? Nie chce się narażać dyrekcji? Albo...
- Posłuchaj- Louis przerwał moje rozmyślania.- Jest... jakby to powiedzieć... źle. Nie wiedziałem, że w klasie jest kamera. Całaa nasza rozmowa była nagrana. Tak samo to, że wsiadasz do mojego auta. Widział to dyrektor...
Co? Ale jak to możliwe? Ja go kocham! Nie mogą mi go odebrać! He is my life!(on jest moim życiem) Nie chcę chodzić do szkoły bez niego...
- W porządku?- Lou odgarnął kilka niesfornych kosmyków z mojej twarzy.
- Tak... Jasne
- Skarbie, przecież widzę, że coś cię gryzie
Naprawdę poznał mnie tak dobrze czy po prostu to bardzo widać? Nieważne... Jak mu teraz powiem co do niego czuję to może go nie stracę... Może.... Ale przecież to chłopak powinien zrobić pierwszy krok... Znowu jeśli ja go nie zrobię to pewnie już go nie zobaczę... No chyba, że w snach... Ale ja nie chcę go widzieć tylko w snach...
Mój wewnętrzny monolog przerwał cichy głosik, który zapewne pochodził prosto z serca. Mówił: (T.I zdrobniale) zrób pierwszy krok, powiedz co czujesz, zaufaj intuicji. Przecież go kochasz... To jest sytuacja kryzysowa
Sytuacja kryzysowa, tak? Okej, teraz albo nigdy. Tylko... jak się do tego zabrać?
- Co ci za to zrobią?- wypaliłam zanim zdążyłam pomyśleć.
- Nie wiem. Dzwonili tylko, że mam się zgłosić do gabinetu dyrektora jutro z samego rana
- Lou...
- Słucham cię księżniczko
- Lou, bo ja nie chcę cię stracić. Kocham cię i nie chcę cię już nie widzieć nigdy albo spotykać tylko w snach
Te słowa wypłynęły ze mnie bez mojej zgody. Pewnie to i dobrze, bo sama w życiu nie odważyłabym się mu o tym powiedzieć. Miałam tylko nadzieję, że nie jest zły.
Spojrzałam na niego ukratkiem. Siedział obok mnie, nadal obejmując mnie ramieniem. Nie zwolnił uścisku. Czy to dobry znak? Raczej tak... Odważyłam się spojrzeć w jego szaroniebieskie oczy. Były przepełnione radością? Miłością?
Mimo że całe zdarzenie trwało kilka sekund miałam wrażenie, że to minuty albo godziny. Byłam coraz bardziej zażenowana całą sytuacją.
- Przepraszam- wydukałam.- Nie powinnam tego mówić. Pójdę już
Chciałam wstać, ale zatrzymała mnie ręka szatyna. Odwrócił mnie tak, że usiadłam na jego kolanach.
- (T.I)... Nie wiem jak to powiedzieć. Choćbym próbował układać te słowa to nie powiedziałbym tego tak, jak trzeba. Ja... też cię kocham (T.I)- ostatnie słowa powiedział ledwo słyszalnie.
Nie zdążyłam przeanalizować tych kilku wypowiedzianych przez niego zdań, bo poczułam jego miękkie, malinowe wargi na swoich.
- Czekałem na to odkąd zobaczyłem cię wtedy pod klasą wyszeptał.
- Równiutko tydzień- uśmiechnęłam się, a Lou ponownie złączył nasze usta.
Czas zleciał nam bardzo szybko. Niestety o 20:00 Tommo odwiózł mnie do domu. Stwierdził, że byłby nieodpowiedzialnym nauczycielem i chłopakiem, gdyby odwiózł mnie później, bo zawaliłabym szkołę.
Szczęśliwa i przestraszona z kłębkiem nadziei na dnie serca zasnęłam w obawie co przyniesie nowy dzień.
Obudził mnie nie kto inny jak Louis.
- Co ty tu robisz?- mruknęłam, kiedy ujrzałam jego piękną twarz.
- Twoja mama mnie wpuściła
- Lou jesteś...- miało być nieodpowiedzialny, ale oczywiście Tomlinson mi przerwał.
- Ciiii..... Ona wie tylko o tym, że jestem twoim chłopakiem. Nic o nauczycielu- oznajmił.
Uspokoiły mnie jego słowa. Chociaż teraz to i tak nie ma znaczenia. Przecież Louis trafi na dywanik i pewnie go zwolnią.
Miałam niezłe tempo, bo umyłam się, ubrałam, umalowałam, uczesałam i zjadłam śniadanie w 10 minut, a to wszystko dlatego, żeby Louis nie musiał długo czekać. W tym czasie Tomlinson spakował do mojej torby wszystkie książki, które mi będą dzisiaj potrzebne.
- Gotowa- oznajmiam, wychodząc z łazienki.
- Jesteś prześliczna- uśmiecha się Lou.
Jest dziwnie beztroski i radosnyy. Albo wcale nie przejmuje się rozmową z dyrektorem, albo idealnie maskuje niekorzystne uczucia.
Droga do szkoły zleciała niemiłosiernie szybko. Za szybko... No cóż... Dzisiaj chemię mam drugą. Wtedy może się dowiem, co z Lou.
- Dasz radę- szepnęłam na pożegnanie.
Cmoknęłam go w policzek i wyszłam z auta. Nie chciałam żeby widział jak płaczę. Dopiero w samochodzie uświadomiłam sobie, że i ja jestem w to wplątana. A jeśli mnie wydalą? Albo zawieszą? Co ja powiem rodzicom?
Przez cały angielski układałam dialog jaki przeprowadzę z rodzicami, jeśli mnie wyrzucą. Nauczyciel nawet nie zauważył, że go totalnie olewam.
Dzwonek...
Wstałam i prędko spakowałam wszystkie swoje rzeczy, po czym wybiegłam z sali.
Niestety, klasa Lou była zamknięta. Przerwa się skończyła, a jego, albo innego nauczyciela, nadal nie było. Nagle drzwi klasy otworzyły się i stanął w nich... czy ja się nie mylę? Pan Bready? Louis mówił, że on poszedł... No tak, teraz pewnie wrócił. Starszy mężczyzna zaprosił nas do klasy. Niechętnie usiadłam w ławce i rozpakowałam się.
- Witajcie ponownie kochani- rozpoczął lekcje nauczyciel.-  Miło was dzisiaj widzieć. Szkoda, że to nasz ostatni dzień. Wasz nowy nauczyciel niedługo przyjdzie. Spotkaliśmy się na korytarzu i poprosił mnie, żebym przyszedł do was na chwilę, bo się spóźni
No pięknie. Mamy nowego nauczyciela. Louisa już nie ma... Pan Bready zaczął prowadzić lekcję. Właśnie mówił coś o kwasach, kiedy drzwi się otworzyły. Nawet nie odwróciłam głowy. Nie chciałam widzieć jakiegoś faceta na miejscu Lou.
- Przepraszam, już jestem. Bardzo panu dziękuję- powiedział nowy.
Zaraz, chwila... Ja znam ten głos . To... Louis!
Każda moja komórka rwała się do przodu, żeby do niego podbiec, przytulić, pocałować, że z trudem się powstrzymałam. W tamtej chwili moja euforia nie znała granic. Czekałam do dzwonka, który jakoś nie chciał zadzwonić.
W końcu, po czterdziestu pięciu minutach, narzędzie zlitowało się nade mną i oznajmiło przerwę. Celowo pakowałam się tak długo, aż wszyscy nie wyszli z klasy.Cicho podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz, który tkwił w zamku.
- Tak się cieszę, że cię nie zwolnili- powiedziałam, podchodząc do jego biurka.
- Kochanie- westchnął Lou.- Ja żartowałem. Chciałem zobaczyć twoją reakcję... I przy okazji wyznać ci miłość
- Jesteś idiotą- mruknęłam.
- Idiotą, który kocha cię do szaleństwa- uśmiechnął się szatyn i zakończył tą wymianę zdań namiętnym pocałunkiem.


Hej kochani! To już ostatnia część z Louisem- nauczycielem. Wiem, że mogło być lepsze, ale jako, że jestem mistrzem zakończeń i nie potrafię pisać końców, o czym się niedługo przekonacie, zakańczam ten imagin tak, a nie inaczej. Mam nadzieję, że choć trochę to coś przypadło Wam do gustu.
Wasza Katniss;*

5 komentarzy:

  1. *O* Przypadło do gustu i to jak *---* ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Bardzo mi się podoba i to zakończenie jest najlepsze. =D

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaaaaardzo przypadło do gustu !!!!
    Nie lubię imaginów w których chłopak z 1D jest nauczycielem bo zwykle mają zły koniec.......ALE TO JEST MAŁY WYJĄTEK W REGULE !!!! Koffam to...szkoda że się skończyło.....Ale i tak jest SUPER....
    Pooootrafisz pisać zakończenia....
    Happy Endy rządzą !!!! XD
    OMG....chyba wracam do formy jeśli chodzi o pisanie długich komów....
    NOOO i co jeszcze napisać.....NIE MAM POJĘCIA....to jest takie świetne że brak mi słów.....NO WIĘC TYLE...
    Buziaczki ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny *0*
    Mi bardzo, bardzo, bardzo, bardzo przypadło do gustu ! :*
    Szkoda, że to już koniec : (
    Ale, cały imagin, wszystkie części były perfekcyjne i cholernie wciągające!
    Bardzo Ci dziękuję za napisanie takiego imagina : D
    Kochammm <3

    OdpowiedzUsuń