wtorek, 24 grudnia 2013

#50 Świąteczny Harry

Koniecznie musiał być to Harry. Wiecie czemu? Bo to nasz 69 post xd Haha WESOŁYCH ŚWIĄT!!! <3

Życzę Wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń!!!


Świąteczny Harry
  
Drogi pamiętniku!
Już jutro święta, a ja utkwiłam w Londynie. Nie żeby było to coś złego, ale wolałabym spędzić ten czas z rodziną, w Polsce. Tęsknie za nimi. Bałam się już, ze zostanę sama, ale na szczęście mój najlepszy przyjaciel- Harry- mnie przygarnął. Pamiętasz jeszcze jak ci pisałam, że mam problemy sercowe? Że zakochałam się w przyjacielu? To właśnie jest Harry. Nie wiem co robić… Nie chcę zburzyć tak wspaniałej przyjaźni, ale z drugiej strony, przyjaźń już mi nie starcza. Boję się odrzucenia, bo co jeśli on mnie nie lubi w ten sposób? Ugh, co ja gadam, to oczywiste, ze on ma mnie tylko za przyjaciółkę… Ale zawsze jest nadzieja… Co ja gadam, przecież on jest sławny. Może mieć każdą jaką tylko chce. Dziewczyny szaleją na jego widok. A może…  O matko, pomocy!
-„[T. I.]!!!!”
-„Jestem na górze!”- odkrzyknęłam i zamknęłam zeszyt. Usłyszałam kroki, a już po chwili zza drzwi wyjrzał chłopak o hipnotyzujących, zielonych oczach i kręconych włosach. Uśmiechnął się beztrosko jak małe dziecko.
-„Cio robiś?”- zapytał szczerząc się.
-„Piszę. A czy ty odrobiłeś już wszystkie lekcje?”- zażartowałam. Chłopak przekroczył próg mojej sypialni i usiadł naprzeciwko mnie również po turecku. Cały czas miał na sobie kurtkę, szalik i czapkę. Wpatrywaliśmy się tak w siebie przez chwilę, podczas której mogę przysiąc, ze moje serce przyspieszyło dwukrotnie, aż w końcu się odezwał.
-„No chodź.”
-„Gdzie?”- zdziwiłam się.
-„Na przedświąteczne zakupy!”- zawołał i chwycił mnie za rękę. Motylki w moim brzuchu zaczęły fruwać, a serce przystanęło na moment. Ugh, czy ja naprawdę muszę tak reagować na każdy jego dotyk? Ogarnij się [T. I.]…
-„Halo? Żyjesz?”- pomachał mi dłonią przed oczami.
-„Um, tak, co mówiłeś?”- otrząsnęłam się ze stanu osłupienia. Boże, głupszej już mnie nie mogłeś stworzyć?
-„Czy jutro pasuje ci godzina siedemnasta na kolację?”- zapytał.
-„Ah, tak, jasne. Będę punktualnie. Dziękuję.”- uśmiechnęłam się delikatnie.
-„To super.”- ucieszył się-„A… Czemu jesteś jakaś taka ostatnio… nieobecna? Coś się stało?”
-„Nie, nie. Wszystko jest w porządku.”- zapewniłam szybko.
-„Na pewno?”- zmarszczył czoło.
-„Na pewno. To co… jedziemy na te zakupy? Ja prowadzę.”- uśmiechnęłam się, wstałam i chwyciłam kurtkę. Zmiana tematu. Może uda mi się z tego wybrnąć…
-„Co? O nie, nie, nie. Ja prowadzę.”- wstał szybko.
-„Niby dlaczego?”- udałam oburzenie. Złapał haczyk. Brawo [T. I.].
-„Bo ty nas pozabijasz.”- zaśmiał się.
-„Ugh, to, ze raz wjechałam w hydrant nie oznacza, ze od razu jestem potencjalną morderczynią!”
-„Mhm, powiedz to temu hydrantowi. No już, idziemy.”- parsknął śmiechem. Złapał mnie za rękę i razem zbiegliśmy po schodach do wyjścia.

*****
-„Musisz to przymierzyć!”- podał mi czarną sukienkę z kokardą na pasku.



-„Jest śliczna, ale nie.”- powiedziałam dotykając materiału. Była przepiękna… Ale niestety, za droga. Nie powiem tego mu, bo na 100% by powiedział, że mi kupi. Już ja go znam. Chcecie wiedzieć skąd mam bransoletkę za jedna czwartą tysiąca funtów? Albo naszyjnik za 300? Nie wspominając o każdej innej rzeczy, która mi się spodobała w jego obecności. Oczywiście, nigdy bym nie przyjęła takiego prezentu, ale za każdym razem jest to samo. „Bo ty mnie nie lubisz.”, „Bo wolałabyś to dostać od kogoś innego.”, „Bo ty chcesz, abym był smutny…” + mina smutnego szczeniaczka. I co ja mam zrobić?
-„Czemu?! Wyglądałabyś w tym super!”- znowu podłożył mi pod sam nos sukienkę.
-„Harry, nie! Jest… Za krótka. Nie założyłabym jej.”- powiedziałam. W sumie nawet zgodnie z prawdą. Do niej, trzeba by mieć idealna figurę i piękne nogi, a ja… cóż… takowych rzeczy nie posiadam. Nie jestem też gruba, czy coś, jestem całkiem zgrabna (dziękuję mamo za ten wspaniały metabolizm!), ale po prostu… nie czuję się dobrze w takich krótkich sukienkach.
-„Jaka „za krótka”?! Jest w sam raz! A po za tym, to tym lepiej.”- na jego usta wkradł się bezczelny uśmieszek. Dałam mu sójkę w bok i ruszyłam dalej w poszukiwaniu prezentu dla Nialla. Tylko jeszcze jemu nic nie kupiłam, a czasu coraz mniej.
-„No weź…”- krzyknął za mną.
-„Koniec tematu Harry!”- zawołałam przez ramię.-„Pomóż mi coś znaleźć dla Nialla.”
-„McDonald jest na drugim piętrze.”
-„Coś pod choinkę, debilu!”
Kocham te nasze „kłótnie”. Zawsze tak się droczymy, ale oczywiście, nigdy nie mamy nic złego na myśli. Po prostu lubimy sobie dokuczać. Ale tak szczerze, to my się jeszcze nigdy tak poważne nie pokłóciliśmy, od naszego pierwszego spotkania. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi… Dlatego nie chcę tego zepsuć, jakimś głupim zakochaniem.

****Następnego dnia****
Puk, puk!
-„Hej! Jesteś wreszcie! Chodź, zapraszamy.”- otworzył mi Louis i mnie przytulił na powitanie. Weszłam do środka i ściągnęłam płaszcz. Ubrana byłam w czerwoną sukienkę do kolan.



Do tego czarne szpilki, tego samego marynarka i torebka kopertówka. Wraz z Lou udaliśmy się do salonu, gdzie wszyscy już byli.
-„Cześć.”- uśmiechnęłam się.
-„Hej [T. I.]! Co u ciebie? Ślicznie wyglądasz!”- objęła mnie Eleanor.
-„Hej El. Dziękuję, ale nie ważne jak się postaram ty i tak wyglądasz lepiej.”- zaśmiałam się-„Matko, jak się za tobą stęskniłam. Dawno cię nie widziałam.”
-„Halo, a ja?”- uśmiechnęła się Perrie i też do nas podeszła. Pogadałyśmy przez chwilkę, a potem zajęłyśmy się kolacją. Rozłożyłam talerze na stole, a dziewczyny przygotowywały barszcz. Modlitwa, łamanie się opłatkiem i w końcu posiłek. Po skończonej kolacji przyszedł czas na prezenty. Niall i Lou czytali do kogo jest pakunek i wymyślali, co mamy zrobić, aby go odebrać i rozpakować. Na przykład, Eleanor aby dostać swój prezent musiała powiedzieć jaki to Lou jest wspaniały i boski. Tak, to Louis to wymyślił. Zayn dostał od Nialla za zadanie stanąć na głowie, a Perrie zaśpiewać kolędę. Liam musiał zrobić trzy przysiady. A to dopiero początek! Przecież, każdy ma po kilka prezentów!
-„Ooo a teraz [T. I.]! Hmm… Co by tu… Już wiem. [T. I.], mogłabyś tu stanąć?”- zapytał jak gdyby nigdy nic Niall.
-„Umm… Tutaj?”- zapytałam, kiedy stanęłam we wskazanym wcześniej przez blondyna miejscu.
-„Tak, idealnie.”- ucieszył się jak małe dziecko Niall. O matko, zadaję się z dzieciakami… Kochanymi, zabawnymi i przesympatycznymi dzieciakami.
-„I co? Teraz na mnie zrzucicie coś, czy jak?”- nie rozumiałam mojego zadania.
-„Nie, nie. Ty masz tak stać. I nie ruszaj się, dopóki ci nie pozwolę!”- zawołał i poszedł szukać czegoś pod choinką. O co chodzi?
-„Jest! Harry, mam prezent dla ciebie, ale najpierw zadanie.”- uśmiechnął się łobuzersko Niall. Harry wstał od stołu i rozłożył ręce.
-„To co mam robić?”- zapytał.
-„Już. Stań obok [T. I.].”- popchał Harry’ego w moją stronę Niall. Harry posłusznie stanął po mojej prawej stronie i obydwoje czekaliśmy na to co teraz powie Niall, bo zupełnie nie rozumieliśmy sensu tego zadania. O co mu chodzi?
Louis zaczął się chichrać, podobnie Liam i Niall. Popatrzyłam zdziwiona na Harry’ego, ale on też był równie zdezorientowany co ja.
-„Eee… Co was tak bawi?”- zapytałam już lekko poirytowana.
-„Spójrzcie w górę…”- zaśmiał się Zayn. Podniosłam głowę i okazało się, że nade mną i nad Harrym wisi gałązka jemioły. Oh, nie… Patrzyłam to na gałązkę nade mną, to na Harry’ego i znowu.
-„Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Ja nie…”- już miałam powiedzieć, że nie podoba mi się ten żart, ale coś, a raczej ktoś, zatkał mi usta… swoimi. To było takie… jejku… Harry powoli odsunął się ode mnie i się uśmiechnął. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Cały świat przestał istnieć, nawet odgłosy typu „Awww…”, które teraz zabrzmiały w pokoju wraz z cichymi chichotami. Był tylko Harry. On właśnie… Ja…
-„Harry…”- wydukałam oszołomiona, ale znowu nie dane mi było dokończyć zdania, bo po raz kolejny w ten jakże przyjemny sposób, zostałam uciszona. Tylko tym razem był to troszkę bardziej namiętny pocałunek. Troszkę dłuższy… Troszkę bardziej osobisty… Troszkę fajniejszy…
-„Ekhem… Wiecie, ze my tu jeszcze jesteśmy?”- usłyszałam gdzieś głos, Louisa. Szybko go uciszyłam gestem ręki pokazując mu środkowy palec, ale nie odrywając się od Harry’ego. To był nasz moment. Tylko nasz.
-„Wiedziałem, ze będą razem. LIAM! Wisisz mi 20 funtów! Wygrałem!”- wrzasnął Niall. A ja się cicho zaśmiałam. Harry minimalnie odsunął się.
-„Nie wiedziałem, że mnie lubisz…”- szepnął.
-„Bo nie wiedziałam, że ty mnie lubisz…”- odpowiedziałam.
-„Bo cię nie lubię.”
-„Co?”- wystraszyłam się.
-„Ja cię kocham.”- powiedział i  delikatnie odgarnął kosmyki moich włosów z twarzy  za ucho. Patrzył mi prosto w oczy. Najlepsza chwila w całym moim życiu.  Nigdy nie słyszałam tak pięknych dwóch słów.
-„Ja też cię kocham.”- uśmiechnęłam się. Byłam przeszczęśliwa. Złożyłam jeszcze jeden, krótki, ale czuły pocałunek na jego ustach.
-„No, skoro skończyliście… To wasze prezenty.”- podał mi paczkę Niall, a ja się zaśmiałam. Otworzyłam paczuszkę, a moim oczom ukazał się piękny, czarny materiał. Wyciągnęłam całość i zobaczyłam, że to ta sama sukienka, do której kupna namawiał mnie wczoraj Harry.
-„Wesołych świąt.”- uśmiechnął się Harry i mnie objął, a kiedy jego usta znalazły się przy moim uchu, wyszeptał: -„Wiem, że ci się podoba, tylko potrzebujesz motywacji, aby ją założyć. Założysz ją dla mnie, prawda?”
Zachichotałam pod nosem i lekko pokiwałam głową. Moje policzki zalało gorąco.

Drogi pamiętniku!
To były najpiękniejsze święta! Mój chłopak czeka właśnie na mnie na dole, bo idziemy na imprezę sylwestrową do Lou i El. Chce, abym ubrała tą czarną sukienkę, co dostałam od niego pod choinkę i tak właśnie zrobię. Będę się świetnie bawić. Już się nie mogę doczekać, bo powiedział, że ma dla mnie jeszcze jedna niespodziankę. Ciekawa jestem co to takiego…

[T. I.]

-„[T.I.]!!!”
-„No już, chwileczkę!”- zawołałam śmiejąc się. Włożyłam pomiędzy kartki pamiętną gałązkę jemioły i zamknęłam zeszyt. Nasz symbol miłości. Nasz moment. Nasz pierwszy pocałunek.



-KONIEC-

Nicol <3

8 komentarzy: