Nigdy nie chciałam tam wrócić. Od skończenia liceum robiłam wszystko żeby uniknąć tamtych ludzi i tamtego budynku. Przeprowadziłam się nawet na drugą cześć miasta.
Dlaczego tego unikałam? Może dlatego, że cała szkoła uważała mnie za psychicznie chorą... Nie. Nie jestem chora i nigdy nie byłam. Myśleli, że jestem inna, bo według nich taka byłam.
Ubierałam się inaczej.
Myślałam inaczej.
Zachowywałam się inaczej niż oni chcieli. Jednak żyłam.
Do czasu.
Do czasu, w którym w mojej ostatniej klasie do Cardigan School doszedł nowy chłopak. Wszyscy od razu obrócili się przeciwko mnie, gdy tylko niemiło na mnie spojrzał.
I od momentu, gdy skończyła się szkoła obiecałam sobie, że moja noga nigdy więcej tam nie postanie. Byłabym w stanie dotrzymać swojej obietnicy gdyby nie to, że moja koleżanka (jedyna dziewczyna, która, ze mną rozmawiała) zorganizowała 'Spotkanie po latach' (co za bardzo nie było prawdą bo od skończenia liceum minęły może z cztery zimy, a klasowa elita, która zbierała praktycznie całą klasę żyła w stałym kontakcie).
- Nie licz na, że tam się zjawię! - mruknęłam przez telefon wchodząc do garażu, gdzie czekał na mnie mój czarny Chrysler PT Cruiser.
- Myra, musisz przyjść. Jak ja sobie poradzę bez przyjaciółki?
- Zawsze świetnie dajesz radę...
- Myro Richardson masz pojawić się w Ginger Cup jeszcze przed czwartą, jeżeli nie - to impreza odbędzie się u ciebie - ostrzegła, a ja wiedziałam, że Posy Gordon nie żartuje. Lecz, jeżeli pojawiłabym się w Ginger Cup, to złamałabym swoje przyrzeczenie. Mała kawiarenka, z wyglądu przypominająca kawiarnię Starbucks'a mieściła się na terenie campusu Cardigan School. Zabawne w niej było to, że każda kawa nazwana była żeńskim imieniem. Moją ulubioną była Amy. Nie można powiedzieć, że była to do końca kawa, bo więcej było w niej mleka niż kofeiny, ale i tak za jej łyk mogłabym zabić.
- Czekam na ciebie Myro Richardson - zawołała wesoło Posy i zawiesiła połączenie. Posy nigdy się nie rozłączała, zawsze zostawiała mnie na lini, a sama robiła mnóstwo innych rzeczy, a jak ja zakończyłam połączenie to zawsze mi się dostawało.
Wsiadłam do samochodu i zapaliłam silnik. Miałam do załatwienia parę rzeczy związanych z moją pracą... Dorywczo uczyłam dzieci gry na gitarze i fortepianie. Oczywiście prywatnie.
Na stałe, a przynajmniej tak mi się wydawało, byłam związana z Islands Records jako pomocnik realizacji dźwięku i kawowa. Od czasu do czasu prowadziłam również nagrania demo mniej znanych lub początkujących wokalistów.
Dotarłam do głównego budynku jak zwykle spóźniona.
Zebranie załogi trwało już od 10 minut, gdy spóźniona Myra Richardson wniosła kawę, a potem zajęła miejsce pomiędzy Christianem od sprzętu nagłośniającego, a Kimberly od względów estetycznych.
Miałam szczęście, że aktualny dyrektor mnie lubił i zazwyczaj przymykał oczy na moje wybryki.
- Richardson! - zawołał uroczy mężczyzna grubo po 50, gdy szłam po 'magiczną' teczkę do mojego mini gabinetu. Amar. Woźny i złota rączka Island Records.
- Panie Downway - przywitałam go grzecznie, a on się uśmiechnął.
- Posy mówiła, że macie dzisiaj jakieś spotkanie klasowe... - zapomniałam wspomnieć, że Amar był ojczymem mojej przyjaciółki Posy - a ty nie chcesz na nie iść. Jesteś młoda. Powinnaś się bawić. Po za tym ilu z tych ludzi widziało twój obecny image? - wiecie jaki szok przeżyłam słysząc coś takiego z ust Amara? Widocznie Posy maczała w tym swoje palce.
Rzeczywiście odkąd skończyłam liceum zmieniłam styl i środowisko, co wyszło mi na dobre.
Czasami jednak wracała Myra - 'krejzolka'.
Moje znajome i koleżanki z pracy strasznie chciały wiedzieć jak ja utrzymuję stałą wagę jedząc same fast-foody i nic nie ćwicząc. Ale ja szczerze sama nie wiele o tym myślałam.
- Idziesz do Ginger Cup? - zapytała Sofie, dziewczyna z którą dzieliłam biuro. Los chciał, że przez ostatni rok liceum, byśmy razem w klasie angielskiego.
Sofie była jedną z tych, którzy pozostali bezstronni.
Zwykle nasze kontakty kończyły się na zdawkowych komplementach i zwrotach grzecznościowych.
- Muszę jechać kupić sukienkę, może pojechałabyś ze mną? - okropnie zdziwiło mnie to pytanie, ale jeżeli nie chciałam tej chołoty w moim nowiutkim, wyremontowanym i czystym apartamencie w Westminster musiałam choć na chwilę pojawić się w Ginger Cup.
- Jasne, podam tylko Chrisowi moją teczkę i możemy jechać.
Ja i Sofie spędziłyśmy ponad dwie godziny grzebiąc w moich ulubionych sieciówkach, a potem kupiłyśmy szybki lunch w barze sushi. Każda z nas była zadowolona z zakupów.
Mnie udało się znaleźć kilka nietypowych T-shirtów z fajnymi nadrukami, piękny wełniany sweter i czarną sukienkę z ćwiekowym paskiem i krótkim trenem.
Sofie zakupiła kilka par butów i dwie tiulowe sukienki.
Gdy dotarłam z powrotem do domu była za piętnaście druga.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy moim ulubionym kokosowym szamponem, który pachniał jak moja pierwsza lalka Barbie - ciemnoskóra surferka. Potem nadszedł czas na drugą kawę i coś do jedzenia. Nim się spostrzegłam było 10 po trzeciej.
Tempo w którym się ubrałam we wcześniej wspomnianą sukienkę i czarne koturny było niesamowicie zawrotne, dlatego starczyło mi jeszcze czasu na wymalowanie dwóch czarnych kresek na powiekach.
Za pięć czwarta zaparkowałam mój samochód na pełnym parkingu.
- Cześć! - przywitała mnie Posy, która witała wszystkich gości. - Wiesz, że Harry też tu jest? - cała podekscytowana szepnęła mi do ucha.
- Co proszę? - krew skoczyła mi do głowy. To niedorzeczne. Pilnowałam się przez prawie cztery lata, żeby nie zwracać na niego uwagi, a Posy jednym zdaniem zburzyła cały mur ochronny.
Prawie udało mi się o nim zapomnieć...i nagle takie coś.
Harold Styles stał oparty o barowy blat. Biło od niego bogactwo i pewność siebie. Po jednym rzucie oka można było stwierdzić kim on jest i jaką ma pozycję.
Czarne, opinające nogi spodnie, koszula z najnowszej kolekcji Burberry, czarna marynarka oraz niechlujnie ułożone brązowe włosy. Cały Styles.
Chłopak, któremu tak ciężko było się oprzeć, a który tak bardzo mnie nienawidził.
- Co dla pani? - zapytała ekspedientka, gdy podeszłam do lady przy której kawałek dalej stał Harold.
- Amy. Bez cukru - czekając na zamówienie rozglądałam się dookoła. Uważałam jedynie by ani na chwilkę nie zapatrzeć się na Stylesa. Na szczęście chłopak zajęty był jakąś laską i swoimi znajomymi.
Koło 19, gdy już na prawdę chciałam się wyrwać Harold zaproponował by przenieść imprezę do niego. Wszyscy zgodnie przetransportowali się do jego domu. Ja wiozłam Posy i Sofie. Nie rozumiałam dlaczego Styles kazał przewieźć moje auto do garażu, ale oddałam służbie moje kluczyki.
Dom Harolda był jak wielka dyskoteka, mnóstwo świateł i głośna muzyka. Wszystko idealnie nie pasujące do mnie. Szukając jakiegoś w miarę spokojnego miejsca by ogarnąć rozczepane włosy znalazłam się w części domu, której pewnie nigdy nie powinnam była zobaczyć.
Na ścianach wisiały bardzo osobiste zdjęcia, artykuły z gazet, dyplomy i medale. Oglądałam puchary w gablocie, gdy ktoś złapał mnie za rękę.
- Co tu robisz? Impreza jest na dole.
- Szukałam łazienki - odpowiedziałam poniekąd zgodnie z prawdą. Ciepła dłoń Stylesa na moim nadgarstku sprawiła, że ogień objął moje wenętrze. W brzuchu czułam dziwne, ciepłe, a za razem puste uczucie.
- Zaprowadzę cię.
Oboje ruszyliśmy korytarzem. Po chwili Harold otwarł jedne drzwi i wpuścił mnie do środka.
Gdy usłyszał głosy na korytarzu sam wszedł za mną do łazienki, a drzwi zamknął na klucz, który potem wrzucił do swoich bokserek. Zdegustowana obróciłam wzrok.
- Ostatni raz, Myro Richardson, gdy się widzieliśmy nie miałem dość czasu by cię lepiej poznać.
- O co ci chodzi?
- Co tak bardzo odraża cię w mojej osobie? - zapytał łapiąc mnie za ramiona i wbijając swój zielony wzrok w moje zielone oczy.
(koniecznie włącz <3 )
I want you
Niby jak miałam mu odpowiedzieć?
Harry od zawsze mi się podobasz, ale nie mogłam znieść tego jak bardzo mną gardziłeś, gdy byliśmy razem w klasie? Jak naśmiewałeś się z tego jak wyglądam, jak żartowałeś z mojej rodziny, jak bawiło cię obrzucanie mnie jedzeniem, które ci nie smakowało i jak zniszczyłeś moją nadzieję na lepsze życie mówiąc, że takiej jak ja to nawet kijem bałbyś się dotknąć, żeby się czymś nie zarazić.
Z moich oczu puściły się łzy.
- Wiesz jak bardzo dobijała mnie twoja obojętność? - zapytał wstając i opierając się plecami o umywalkę. - To głupie. Tak bardzo przejmowałem się twoim zdaniem, a ty nawet na mnie nie patrzyłaś.
Nigdy.
Zawsze ponad to co ja i ze mną związane.
Nawet teraz.
Wiesz jak trudno było mi wstawać rano do szkoły wiedząc, że ty tam będziesz, taka piękna i zupełnie mną nie zainteresowana?
Nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałem zwrócić twoją uwagę... Kupowałem coraz to droższe ubrania.
Ty nawet nigdy nie skomentowałaś żadnego mojego głupiego zachowania. Byłem godny podziwu dla ciebie. Byłem tak okropnym ******, że nadal nie wierzę, że to ty siedzisz przede mną.
Dlaczego milczysz? - przerwał. Patrzyłam na niego zaszklonymi oczami - Chcesz, żebym skończył? Dobrze, ale jest jeszcze jedna rzecz o której musisz wiedzieć, a potem cię puszczę i nigdy więcej nie pojawię się w twoim życiu.
Przez te trzy lata próbowałem się od tego uwolnić. Pokochać kogoś innego...zostawić cię. Wymazać cię z pamięci. I za każdym razem, gdy byłem na dobrej drodze coś musiało mi o tobie przypomnieć. Chociażby głupia kartka, na której napisane są twoje dane. Noszę ją w portfelu odkąd ją znalazłem.
Tak bardzo chciałem cię dotknąć, porozmawiać, potrzymać za rękę, złapać twój wzrok..., że po kilku miesiącach bez ciebie trafiłem do szpitala.
To przecież oczywiste, że nie potrafili mi pomóc.
Wiesz co działało? Patrzenie na ciebie z ukrycia. Nawet dwie minuty śledzenia Myry Richardson dawały temat do rozmyślań na następne dwa tygodnie.
Wyobrażałem sobie, że ty też mnie kochasz..., że wracam do domu, a ty tam jesteś z naszymi dziećmi, albo, że wyjeżdżamy na wakacje, że budzę się i widzę twoją twarz, że czuję twój zapach i zawsze mogę cię dotknąć. Pocałować.
Potem powiedzieli mi, że jestem chory psychicznie.
Od tamtego czasu biorę lekarstwa i jest lepiej. Umiem żyć bez widoku twojej roześmianej twarzy. Chciałem żebyś to wiedziała i nie oczekuję niczego więcej - Harry zaczął się zbierać do wyjścia, ale go zatrzymałam.
- Wiesz jak trudno było mi zrozumieć dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? - Harry zamknął oczy. Wiedział o czym mówię - I w końcu byłam pewna... Byłam tak okropna, że nawet patrzenie na mnie było zbyt trudne dla twoich pięknych oczu.
Chciałam ciebie.
Spędziłam niezliczone noce płacząc i myśląc co zrobić żebyś mnie pokochał. Każdy plan umierał w zarodku.
Byłeś jak niespełniony sen. Jak wyimaginowana postać. Legenda. Nie wiem, czy kochałam kogoś tak wcześniej... Ale jestem pewna, że ciebie kochałam. Nadal kocham - popatrzyłam na chłopaka, który całe policzki miał już mokre od łez. Nie tego chciałam. Harry powoli podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Podałam mu swoją. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Chłopak uśmiechał się przez łzy, a potem bardzo delikatnie mnie pocałował.
_______________
Cześć wam!!
Tu Miss Pinkblood z All you never say i Mrs. Highway na które serdecznie was zapraszam :)
mam nadzieję, że wam się spodoba :p
gdzieś w tekście jest piosenka, która mnie natchnęła.
piszcie z kim mam napisać następny bo ja znam tylko Harrego i Nialla... następny może być o Niallu...
chyba, że chcecie o kimś innym to pisać w komentarzach :)
~ Miss Pinkblood
PS. Pomyślałam, że mogę wziąć sobie kolor różowy :p