Niespodzianka
- Gdzie jedziemy?- zapytałam już po raz setny.
Leoś uśmiechnął się uroczo. Nadal nie odpowiedział na moje powtarzające się pytanie.
- Zobaczysz- ocho! Pierwszy raz od kiedy wsiedliśmy do auta odezwał się do mnie. Te tajemnicze uśmieszki powoli zaczynały mnie irytować.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił zadowolony.
Rozejrzałam się dookoła. Blanco zaparkował z tyłu jakiegoś budynku, więc nadal nie wiedziałam, gdzie się znajdujemy.
- Leon, ale...
- Chodź- przerwał mi chłopak.
Złapał mnie za rękę i poprowadził w tylko sobie znanym kierunku. Po drodze mijaliśmy chyba miliony różnych drzwi zanim dotarliśmy pod właściwe.
- Przepraszam za wczoraj- szepnął Jorge, po czym otworzył drzwi.
Moim oczom ukazali się... chłopcy z One Direction.
- Candace!- krzyknął Louis na mój widok.
- I ja przegapiłem z nią spotkanie- mruknął Harry.
A ja? Stałam jak wryta. Gest Leona bardzo mnie zaskoczył. Nie powiem, bo była to fantastyczna niespodzianka.
- Can, żyjesz?- zapytał nieco rozbawiony Meksykańczyk.
- J..jasne- wydukałam.
Powoli zaczęłam wracać do normalnego funkcjonowania, czyli przypomniałam sobie, jak się oddycha. Tak, kiedy widzę Harry`ego (do tej pory tylko na zdjęciu) i to bez koszulki, w obcisłych rurkach zawsze zapominam o podstawowych funkcjach życiowych.
- To ty jesteś ta znana Candace?- zapytał Liam.
Dzięki Payne, ratujesz mnie....
- Nie powiedziałabym, że jestem znana- mruknęłam, przyglądając się z ukosa zielonookiemu.
- No wiesz- tym razem odezwał się Niall- Lou tyle nam o tobie opowiadał...
Zdziwiona i zdenerwowana jednicześnie spojrzałam na szatyna, który na twarzy miał banana od ucha do ucha.
- No wiesz, jesteś urocza
Jego słowa troszkę zbiły mnie z tropu. Ja? Urocza? Czy on na pewno dobrze się czuje?
- Idziemy na lody?- z rozmyślań wyrwał mnie głos Leona.
- Jasne- odpowiedzieli chórem muzycy i zaczęli się szykować do wyjścia.
- Poczekamy na korytarzu- oznajmił Jorge, zamykając drzwi.
Spędziliśmy razem całe popołudnie. Najpierw poszliśmy na lody, potem do wesołego miasteczka, a na koniec na pizzę. Już mieliśmy iść do ZOO (Louis koniecznie chciał zobaczyć małpy), kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu migał numer mojej przyjaciółki.
- Przepraszam, muszę odebrać- powiedziałam.- Caroline?
- Can... Can...- jąkała się Carol.
- Caroline uspokój się i powiedz o co chodzi
- Ja.. Ja... Jack miał wypadek- rozpłakała się do słuchawki.
Zamurowało mnie. Mój brat miał wypadek... I to raczej poważny, bo Caroline nie płacze z byle powodu.
- Zaraz przyjedziemy. Gdzie jesteście?
- W szpitalu niedaleko lotniska- odpowiedziała, a ja się rozłączyłam, uprzednio mówiąc krótkie "pa".
Przebiegłam przez ogromny plac, głośno krzycząc "LEON!". Ludzie pewnie mieli mnie za wariatkę, ale miałam to gdzieś.
- Jack miał wypadek. Jest w szpitalu obok lotniska- oznajmiłam na jednym wdechu.
- Już tam jedziemy- mruknął Jorge i otworzył mi drzwi taksówki.
- Jadę z wami- powiedział Styles i razem z Tomlinsonem wpakowali się do żółtego samochodu.
W aucie dałam upust emocjom i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Nic nie pomagały słowa chłopców. Ja po prostu musiałam zobaczyć brata.
Hejka Miśki! Jest i 9 rozdział yeeey^^ Kto się cieszy? Muszę przyznać, że nawet jestem z niego zadowolona xd Powstała nowa zakładka pytania do bohaterów 2T więc zachęcam do zadawania pytań:) Na pytanie nikt nie odpowiedział poprawnie, więc
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM BLOGA!
A na koniec pytanko
Co się stało Jackowi?
Katie:*
A i jeszcze jedno
NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Jak ruszę tyłek i coś napiszę:D
Dziękuję za uwagę:)
Katie :*
Tiaa... mam tak samo z pisaniem Dzieci :)
OdpowiedzUsuńRozdział supeer. Takiego suprajsa się nie spodziewałam :)
^^
OdpowiedzUsuń