środa, 26 lutego 2014

Bezludna wyspa cz.4

Bezludna wyspa cz.4


Ze snu wyrwało mnie głośny szum oceanu. Otworzyłam oczy. Niebo przykryte było warstwą szarych chmur, a wcześniej błękitna, czysta woda, teraz wydawała się brudnozielona i nadzwyczaj poburzona przez wysokie fale, które biły o brzeg. Wiatr był chłodny, otulał zimnem całe ciało. Zadrżałam. Zmieniłam pozycję leżącą na siedzącą. Teraz wyspa nie wydawała się już taka przyjazna. Mój wzrok powędrował poprzez ciemną zieleń zarośli, potem mokry piasek, aż wreszcie na ciało obce zawinięte wokół mojej lewej stopy. Czułam pieczenie pod, wcześniej zdaje się białym, materiałem, ale teraz przybrał szkarłatny kolor zeschniętej krwi. Wysunęłam rękę, aby dotknąć rany, ale w połowie drogi moja kończyna została zatrzymana.
- Nie dotykaj. - podniosłam głowę i spotkałam się wzrokiem z Harrym. Jego zielone tęczówki były jakby ciemniejsze i bardziej matowe niż zwykle.
- Ile spałam? - zapytałam cicho.
- Długo, jest już kolejny dzień. Martwiłem się już, że ten kokos cię jednak zabił. - zadrwił, a jego spojrzenie złagodniało. Zobaczyłam w nich... troskę? Ha! Jeszcze czego! U niego?
- Przykro mi, że znów cię rozczarowałam. Po raz kolejny jestem wśród żywych. - wywróciłam oczami.
- Nie mów tak. Naprawdę się o ciebie bałem. - powiedział urażony. Zauważyłam, że ma oberwany jeden rękaw od koszulki.
- Co brakowało by ci kogoś do ponabijania? - uniosłam jedną brew- Czy nie wiedziałeś co zrobić z ciałem?
- Daruj sobie. - prychnął i wstał. Wpatrywałam się tępo w piasek. Czy on był dla mnie miły, a ja go właśnie wyśmiałam? Ups... To nie w mojej naturze... Co się ze mną dzieje? Z moich myśli wyrwał mnie banan, który rąbnął mnie w łeb.
- Smacznego.
- Eee...AUĆ?
- Ciesz się, że to nie był kokos.
- Taa drugi by już sobie pewnie ze mną poradził. Na pewno nie chcesz rzucić?
- Chyba zaraz poważnie rozpatrzę tą opcję.
- Spoko. Masz czas. Ja się nigdzie nie ruszam... Tak tylko przypominając spadłam z drzewa na kamień i rozwaliłam sobie nogę, kiedy próbowałam cię ściągnąć na ziemię, bo utknąłeś na bananowcu.
- To gdzie jest ten kokos?
- Serio? Nawet muszę sobie sama szukać rzeczy, która mnie zabije na amen?
- Kobieto, nasz statek zaatakowali groźni terroryści,  utonęłaś, ale żyjesz, przebywałaś jakieś dziesięć centymetrów od śmiercionośnej tarantuli, spadłaś z drzewa, a do tego jeszcze kokos zdzielił cię po łbie. Jesteś nieśmiertelna!
- Taa, a ciekawe, że wszystkie te rzeczy mnie spotkały kiedy byłeś w pobliżu. Przypadek?
- Ah, więc to moja wina, że aż promieniuje od ciebie pech?
- Ze mną było wszystko w porządku zanim poznałam ciebie!
- Haha, no tak, 'kolega cztery wdechy' nie przypadł ci do gustu, co?
- 'Kolega cztery wdechy' zaraz będzie miał podbite oko. - ostrzegłam groźnie. Niech on mi w końcu przestanie przypominać o tym co zrobił! Harry zaczął się śmiać. Zmrużyłam gniewnie oczy i sięgnęłam po banana. Byłam strasznie głodna! Bo w końcu kiedy ostatnio jadłam? Trzy dni temu? A ten banan był taki pyszny! Nigdy nie smakował mi tak bardzo jak teraz ten owoc. Pochłonęłam jeszcze cztery.
- Co? - zapytałam kiedy zauważyłam, że chłopak mi się przygląda.
- Nic. Chcesz jeszcze? Dawno nic nie jadłaś.
- Nie, dzięki. Tyle mi wystarczy.
- Ok.
Zapadła niezręczna cisza. Dopiero po długiej chwili odważyłam się zapytać o coś co nie dawało mi spokoju od naszej małej kłótni.
- Naprawdę myślisz, że emanuję pechem?
- Na kilometr.
- Oh...
Zabolało. Nie wiem czemu, po prostu zrobiło mi się przykro. Wstałam.
- Gdzie idziesz? - zdziwił się loczek.
- Promieniować gdzie indziej. - burknęłam cały czas urażona. Kurcze, dlaczego aż tak wielkie wrażenie zrobiły na mnie jego słowa? Bo oczekiwałam, że zaprzeczy? Ale po co miałby kłamać? Przyznał mi prawdę.
- [T.I], noga! Nie możesz chodzić! - zawołał za mną.
- Mam to gdzieś. - warknęłam i przyspieszyłam mimo potwornego pieczenia na stopie, które czułam przy każdym kroku. Mało tego, wiedziałam już, że będę płakać, oczy napełniły się niebezpiecznie szybko łzami. Cholera, dupku! Czemu tak zabolało?
Wciągnęłam powietrze przez zaciśnięte zęby czując przeszywający ból w lewej nodze. Jakby ktoś wepchał mi ogromną igłę wprost do rany. Łzy ujrzały światło dzienne. Nie wiem tylko czy to z bólu psychicznego czy fizycznego. Prawdopodobnie oba się do tego przyczyniły. Oklapłam na piasku i sięgnęłam do materiału na stopie. Świeża krew. Zakręciło mi się w głowie. Nienawidzę zapachu krwi... Jest mi od niego nie dobrze i słabo. Taki metaliczny, obrzydliwy.
- [T.I.]... - jakby przez mgłę zauważyłam obecność Harry'ego. Próbowałam go odnaleźć wzrokiem, ale obraz był rozmazany i widziałam tylko niewyraźną sylwetkę chłopaka. Mówił coś, ale wszystkie słowa zlewały się w jedno. Chyba ze mną jest źle... Wnioskuję, bo właśnie zobaczyłam jak jednorożec ciągnie elfa za skrzydła...
- Halo? [T.I.]? Słyszysz mnie?
- Nie dobrze mi... - mruknęłam czując jak przed chwilą zjedzone śniadanie podchodzi mi do gardła.

******
- Lepiej ci już? - zapytał Harry kładąc delikatnie dłoń na moich plecach.
- Taa... chyba tak.- powiedziałam słabym głosem. Gwiazdy nadal tańczyły mi przed oczami. Nie wymiotowałam, ale było mi tak nie dobrze...
- Dziękuję... - szepnęłam speszona. Moje policzki paliły żywym ogniem.
- Za co? - zdziwił się.
- Ehh... Nie wiem. Za wszystko. Za uratowanie życia, za to, że rozpaliłeś ognisko, za to, że mnie zmusiłeś, by pójść w dżunglę szukać jedzenia. Cały czas mnie ratujesz. - wyznałam.
- Z tym ostatnim dałem plamę. Nie sprawdziłem czy wszystkie banany są już na tyle dojrzałe by je zjeść... Przepraszam, teraz przeze mnie cierpisz. - posłał mi przepraszający uśmiech, a w oczach dostrzegłam troskę. O mnie.
- To chyba raczej ja byłam na tyle głupia i zjadłam niedojrzałego banana... Nie masz za co przepraszać.
- Nie, to moja wina.
- Wcale nie, nie miałeś z tym nic wspólnego. - zaprzeczyłam znów.
- Nie. To moja wina! Kurcze, czuję się odpowiedzialny za ciebie! - wybuchł.
- Dlaczego? - zanim zdążyłam ugryźć się w język, pytanie samo, automatycznie wypłynęło z moich ust. Wpatrywałam się w tęczówki Harry'ego z obawą. Co jeśli powie coś co znowu mnie zaboli? W jego oczach szalały iskry, jakby się z czymś zmagał, toczył wewnętrzną bitwę. W końcu tak jakby iskry zastygły. Podjął decyzję. Ale jaką? I nagle, jak na moje zawołanie zaczął się ku mnie pochylać. Zamknął powoli i niepewnie powieki. Dystans między nami zmieniał się z sekundy na sekundę. Centymetry zmieniły się w milimetry. Już czułam jak jego przyśpieszony oddech otula moją twarz. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale sama też pochylałam się do niego. Gdy miałam zamykać powieki dosłownie ułamek sekundy przed tym jak nasze usta miały się złączyć, zamarłam wytrzeszczając gałki oczne.
- Harry... Nie ruszaj się... - szepnęłam spanikowana gapiąc się z przerażeniem ponad jego ramię. Od razu otworzył oczy.
- Oh... eee... ja... - zaczął coś bełkotać, a jego policzki oblały się purpurą. Przerwałam mu.
- Nie ruszaj się. - powtórzyłam, tym razem stanowczo. Na jego twarzy malowało się zdezorientowanie. Wolnym ruchem, nie spuszczając wzroku z zielonego stworzenia na ramieniu Harry'ego sięgnęłam po patyk leżący koło mnie. Mina chłopaka była bezcenna gdy uniosłam drewno na wysokość jego głowy.
- Ani drgnij. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Szybkim, ale silnym ruchem strzepnęłam z pleców loczka niebezpiecznego gada. Od razu odskoczyłam.
- Boże! - zawołał i zerwał się na równe nogi.  Ciężko dyszał, a oczy prawie wyszły mu z orbit.
- Musimy stąd iść. To jego teren. - powiedziałam wpatrując się z przerażeniem w węża. Zasyczał groźnie. Harry był blady jak ściana, serio! Nigdy nie widziałam, żeby komuś krew tak bardzo odpłynęła z twarzy. Wystraszyłam się, że może on zaraz zemdleje. Sprawdziłam pozycję węża i gdy stwierdziłam, że jest ode mnie dalej, rzuciłam się biegiem przed siebie po drodze chwytając ramię loczka. Było ciężko, bo jakby zastygł w miejscu, ale poziom adrenaliny w mojej krwi był na tyle wysoki, że udało mi się go pociągnąć za mną. Biegliśmy, aż dotarliśmy do naszego ogniska.
- W porządku? - zapytałam nadal śmiertelnie bladego loczka. Pokiwał tylko lekko głową. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko i opadała, a oczy były szeroko otwarte. Wyglądał jakby nie do końca wiedział co się wokół niego dzieje. Na czole zauważyłam drobne kropelki potu. O nie, co jeśli...?
- Odwróć się. - rozkazałam.
- Co? Czemu? - wystraszył się.
- Chcę sprawdzić czy cię nie ugryzł. - powiedziałam zupełnie poważnie. Błagam, żeby wszystko było w porządku... Co mam zrobić jeśli rzeczywiście go wąż ukąsił? Czy był jadowity?
- Nic mi nie jest. - odparł.
- Nie zaszkodzi sprawdzić. - wzruszyłam ramionami. Noga dawała o sobie znać... Adrenalina znikła z mojego krwiobiegu i pojawiły się skutki biegu z rozciętą stopą.
- Ale... - zaczął. Nie dokończył, bo zmroziłam go wzrokiem. Moja dłoń powoli wędrowała w górę, aż dotknęła delikatnie jego ramienia. Patrzyłam cały czas mu w oczy szukając jakiejś reakcji lub pozwolenia. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a oczy matowe, trochę przestraszone. Postanowiłam kontynuować i przesunęłam swoją rękę wzdłuż jego barku. Harry jest świetnie zbudowany. Przez cienką koszulkę czułam jak jego mocne mięśnie napinają się i rozluźniają pod moim dotykiem. Przekręciłam swoją głowę lekko w bok próbując się skupić i dokładnie badać strukturę jego silnego ramienia. Było mi troszkę ciężko, bo jest wyższy ode mnie i musiałam stać na palcach by sięgać wzrokiem do jego szyi, ale czułam, że zrobiłabym wiele, aby móc go dotykać w ten sposób. W zasadzie nawet już nie szukałam ukąszenia... Po prostu rozkoszowałam się czuciem jego ciepłej skóry pod moimi palcami. Poczułam jak ujmuje mój podbródek. Nasze spojrzenia spotkały się. Teraz o wiele szybciej zbliżyliśmy się do siebie. Najpierw niepewnie nasze usta się zetknęły. Potem przerodziło się to w bardziej namiętny pocałunek. Nasze usta były jakby siebie spragnione, jakby czekały na to od dawna. Jego dłonie sunęły w górę i w dół po moich plecach, a moje rozpaczliwe próbowały przyciągnąć go jeszcze bliżej. W końcu podniósł mnie, a ja, żebyśmy się nie przewrócili, owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie. Czułam jakby temperatura podskoczyła co najmniej o dziesięć stopni w górę. Moje dłonie zatopiły się w jego włosach, przyciągały go do mnie tak blisko jak się tylko dało. Harry zataczał kółka na moich plecach, od czasu do czasu zjeżdżając to niżej, to wyżej, aż do moich łopatek. Bawił się moimi włosami. Najlepsze w tym wszystkim były jego usta... Takie czułe, ciepłe, zmysłowe... To jak jego język pieścił moje podniebienie. Zagryzłam lekko jego wargę, na co on jęknął z rozkoszy w moje usta. Pobudzał wszystkie moje zmysły, nawet te, o których pojęcia nie miałam, że istnieją.  Moje dłonie przejechały po jego karku próbując się przedostać do zagłębienia między jego ramieniem, a głową. I wtedy wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Odsunęłam się. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego zdezorientowana. Zrobiłam coś nie tak? Nadal trzymał mnie w swoich objęciach, nad ziemią. Teraz w sumie miałam lepszy widok na jego ramię. Mój wzrok utkwił w miejscu, w którym przed chwilą go dotknęłam. Moje oczy robiły się coraz większe i większe gdy zauważyłam dwie drobne ranki na jego szyi. Skóra wokół była zaczerwieniona i ledwo zauważalnie opuchnięta.
- Cholera. - zaklął gdy podążył za moim wzrokiem.
- Boże... On cię ugryzł... - wyszeptałam przerażona.



C.d.n…

_______________________________________________________

Czeeeeeeeść :3

Przepraszam, ze dawno nie dodawałam, ale mam teraz na głowie drugą część Rozśpiewanej historii i za Chiny nie mogę wymyślić jak połączyć pewne wątki, które się tam znajdą... Ale mam już dla Was część 4 nawet troszkę części 5 :) 
Mam nadzieję, że podobało Wam się i nie zawiodłam Was takim obrotem sprawy. Ha! Wrogowie stają się kochankami^^ Oklepany temat, ale... no kurcze, nadal fascynujący xd Jak to tak? :D

Pozdrawiam Was serdecznie i mogę Was prosić o komentarze? To wiele dla mnie znaczy, dziękuję :) Kocham Was <3

P.S. Zapraszam na mojego drugiego bloga ^^ >>>TU<<<

Wasza Nicol <3

7 komentarzy:

  1. Kurde świetne<3 czytałam kawałek w szkole, ale mam wrażenie, że:
    A) było to bardzo dawno
    B) zmieniłaś to
    Nie wiem, która odpowiedź jest dobra, ale to napewno jest fantastyczne<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah. Fajne. Lece czytać na twojejgo drugiego... I ide kogoś spalić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah kocham takie miłosne scenki*_______* ale nie uśmiercaj mi go tylko bo chyba nie ręczę za siebie! :D Czekam na next <333333

    OdpowiedzUsuń
  4. JEJUUU!!
    B
    O
    S
    K
    I
    E !!

    DAWA NEEEXT!!! OMG!! TO JEST SUUUPER!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeeekamyyy !

    OdpowiedzUsuń