czwartek, 14 listopada 2013

#43. TWO STARS cz. 1

Wakacje


          Właśnie siedziałam w samolocie do Argentyny. Miesiąc temu skończyłam 18 lat i w końcu rodzice się zgodzili wysłać mnie na wakacje za granicę. Mój pierwszy samodzielny wyjazd poza Anglię z Caroline no i oczywiście moim "kochanym" bratem, bez którego rodzice nie puściliby mnie do Ameryki Południowej.

W czasie naszego wyjazdu miałyśmy zamiar zobaczyć Buenos Aires, pojechać nad morze, a raczej Ocean Atlantycki, a na koniec, przedostatniego dnia naszej wycieczki, iść na koncert naszego ulubionego zespołu, czyli One Direction. Tego ostatniego wydarzenia najbardziej nie mogłam się doczekać. Niby mieszkam w Holmes Chapel, ale Harry'ego Stylesa nigdy nie spotkałam. Wiem tylko, że chodziliśmy do jednej szkoły. Że też wtedy się nim nie interesowałam! Teraz mój pokój jest wyklejony plakatami z 1D, a przede wszystkim wizerunkiem Hazzy.
          Po kilku godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Buenos Aires. Jacka zostawiłyśmy samego sobie i poszłyśmy po bagaże. Mój brat i tak się tym nie przejmie, pewnie znowu podrywa jakieś dziewczyny w samolocie. Albo mi się zdaje, albo wpadła mu w oko czarnowłosa stewardessa.
- Ja idę do łazienki- szepnęła Caroline i zniknęła za metalowymi drzwiami.
          Ruszyłam w kierunku pobliskiej ławeczki. Przecież nie będę jak idiotka stała na środku tylko dlatego, że czekam aż moja przyjaciółka wyjdzie z toalety!
          Siedziałam na ławce już dobre pięć minut. W tym czasie Jack jeszcze nie wrócił, a Carol nie wyszła z łazienki. Co się z nimi dzieje?! Chcą żebym z nudów umarła? Czy tylko ja mam ochotę trafić do pokoju i iść spać po męczącej podróży? Ok, jest dopiero 16, ale ja jestem Z.M.Ę.C.Z.O.N.A!!!
- Przepraszam- usłyszałam nad sobą czyjś głos.
          Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka. Był wysoki. Miał ciemnobrązowe oczy i brązowe włosy. Był ubrany w żółtą koszulkę, na niej koszulę w kratę, a do kompletu ciemne jeansy.
- Przepraszam. Nie mam przy sobie telefonu, a zgubiłem przyjaciółkę, więc..- zaczął niepewnie.
          Miał taki śliczny głos!
- Jasne, możesz zadzwonić- odparłam z uśmiechem, podając chłopakowi komórkę.
- Dziękuję- powiedział i zaczął wybierać numer.
          Przez cały czas, kiedy szatyn prowadził rozmowę ,zastanawiałam się kogo on mi przypomina. Bo kogoś na pewno.
- Jeszcze raz dziękuję- mówił, oddając mi moją własność.
- Nie ma za co. Wiem, że to głupie pytanie, ale możesz mi powiedzieć skąd ja cię znam?
- Jasne. Oglądałaś kiedyś "Violettę"?- zapytał rozbawiony.
          EUREKA!
- To ty jesteś Leon?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak to ja, Jorge Blanco we własnej osobie- zaśmiał się chłopak.- A ty jesteś...
- Candace
- Ładnie
- Dzięki
- Przepraszam Candace, ale muszę już iść. Tu jest mój numer. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Pa
- Dzięki, pa
          Chłopak nie odszedł daleko, kiedy obok mnie pojawił się Jack. Gdzie on do tej pory był?!
- Kto to?- zapytał wściekłyy.
- Co ty taki? To tylko aktor- odpowiedziałam.
          Byłam zła na brata. Zawsze wtrąca się w moje życie, kiedy w pobliżu pojawi się jakiś przystojny chłopak. Nic nie poradzę na to, że nie przyciąga dziewczyn jak magnes.
- Już dobrze, dobrze. Jaki aktor?
- Jorge Blanco
- Jorge Blanco?- to był głos Caroline.
- Tak. I dał mi swój numer- odparłam radośnie.
- Brawo Cande!- krzyknęła Carol.
- Chodźmy już po te bagaże- westchnął znudzony Jack.
          Odebraliśmy nasze walizki i opuściliśmy lotnisko.
- Zadzwonię po taksówkę- mruknął mój brat i wydostał z kieszeni spodni telefon.
          Po chwili stał przed nami żółty samochód z napisem "TAXI". Zupełnie jak w Nowym Jorku. Gdyby nie to, że Caroline jest pół angielką, pół hiszpanką to byłoby jedyne słowo jakie rozumiałabym z języka hiszpańskiego. Na szczęście moja przyjaciółka zna go doskonale i przekazała mi wiele umiejętności z ego zakresu.
          Zapakowaliśmy walizki do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu.
- Dokąd jedziemy?- zapytał z uśmiechem młody kierowca.
- Na...- zająknął się mój brat, szukając w kieszeni kartki z adresem.- Na Santa Anne 16B- przeczytał Jack.
- Nic ci to nie mówi?!- fuknęła Carol.
- Nic, a co?- zdziwił się chłopak.
- To angielska ulica! Gdzieś ty wynajął nasz hotel?!
- Dziewczyna ma rację- powiedział kierowca.- W Buenos Aires nie ma takiej ulicy
- Dobrze- westchnęłam.- W takim razie przepraszam za kłopot
- Nic się nie stało- odparł taksówkarz, a my opuściliśmy samochód.

No i proszę! Mamy pierwszy rozdział:) Jak Wam się podoba? Jeśli mam być szczera to z niego jestem zadowolona, chociaż na chwilę obecną moim ulubionym rozdziałem jest 4. 1D pojawi się za kilka rozdziałów, ale mam nadzieję, że wytrzymacie do tego czasu:)) To jak? 5 KOMENTARZY= NEXT? Tak, tak zrobimy kochani. Więc widzimy się za 5 komów. Aha i jeszcze jedno. Wracamy do systemu z Madhouse.  Poprawna odpowiedź=dedykacja A oto pytanie-
Co zrobi Candace, Caroline i Josh skoro hotel, który wynajął chłopak nie jest w B.A.?

3 komentarze:

  1. Okrótna! Ja mam jeszcze poprawić niemiecki? A przez Ciebie nie moge sie skupić? Za dobrze piszesz!

    Zadzwonią do Jorge'a?

    OdpowiedzUsuń
  2. huhuhuh dalej :3 ...i wydaje mi się tak jak Catalinie...że zadzwoni do Jorge'a '3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooh nie mam pojęcia co zrobią ,ale napewno dziewczyny wkurzą się na Josha xD

    OdpowiedzUsuń