Hej hej :) Przepraszam, ze tak dawno nic nie dodawałam, ale postanowiłam wam to wygrodzić imaginem z Louisem. (Wiem, to niewiele, ale cóż...:( ) Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie... Imagin też nie jest jakiś wspaniały, przepraszam bardzo ;_;
Louis
Jak codziennie wracałam z
treningu drogą przez park. Była godzina 21 z minutami. Muzyka, który leciała w
słuchawkach dodawała mi otuchy, a jednocześnie poprawiała mi nastrój. Takty
piosenki wprawiały moje ciało w ruch. Park był zupełnie pusty, o tej porze to
nic dziwnego. Położyłam swoją torbę na ziemi i zaczęłam tańczyć. Byłam taka
szczęśliwa! Udało się! Razem ze swoja grupą jedziemy na zawody taneczne do
Nowego Jorku! Tak ciężko na to pracowaliśmy, tyle potu, tyle łez, tyle wysiłku,
tyle treningów… ale opłaciło się.
Zaczęłam tańczyć na środku
chodnika. Pozwoliłam emocjom ulecieć ze mnie poprzez taniec. Ręka tu, noga tam,
obrót… To jest to co kocham. Muzyka i taniec. Wszystko co jest mi potrzebne do
szczęścia. Teraz półobrót, wymach, skok i…
-„Nic ci nie jest?”
Otworzyłam zaciśnięte
powieki, które tylko czekały, aż moje ciało zderzy się z ziemią, ale to nie
nastąpiło. Tuz nade mną, dosłownie kilka centymetrów, znajdywała się twarz
chłopaka o pięknych, szaro-niebieskich oczach. Trzymał mnie mocno.
-„Umm… Nie… Dziękuję… Bardzo
dziękuję.”- wydukałam wpatrując się w jego hipnotyzujące tęczówki. Chłopak
uśmiechnął się.
-„Nie ma za co.”- powiedział
delikatnie wypuszczając mnie ze swoich objęć.-„Jestem Louis.”
-„[T. I.].”- uśmiechnęłam
się-„ Um, jak się tu znalazłeś? Byłam pewna, że nikogo tu nie ma…”
-„Otóż siedziałem sobie za
drzewem i słuchałem muzyki, kiedy usłyszałem kroki. Przyglądałem ci się jak
tańczysz. To było… Wow. Masz wielki talent.”
-„Oh, dzięki. Nie
wiedziałam, że ktoś patrzy…”- nerwowo założyłam kosmyk włosów za ucho.
-„Odprowadzić cię? Mieszkasz
daleko stąd?”- zmienił temat.
-„Hę? Oh, nie. To tylko parę ulic… Nie musisz, dam sobie
radę.”- założyłam torbę na ramię.
-„No co ty! Byłbym źle
wychowany, gdybym zostawił piękną dziewczynę w środku parku o tej porze.
Idziemy.”- uśmiechnął się sympatycznie. Nie wiem czemu, ale czułam cos takiego…
że mogę mu zaufać. Louis wystawił rękę na znak, żebym go złapała. Zawahałam się
chwilkę, ale zaraz chwyciłam go pod ramię. Podczas spaceru do domu rozmawialiśmy.
On jest naprawdę bardzo miły i sympatyczny, a najważniejsze- ma wspaniałe
poczucie humoru. Co chwila mnie rozśmieszał i oboje wybuchaliśmy śmiechem. Jest
taki zabawny!
-„To tu.”- wskazałam palcem
na mój mały domek. Cóż… Utrzymuję się z pracy w sklepie z płytami. Przynajmniej
mogę tam posłuchać muzyki.
-„Bardzo przytulnie.”-
uśmiechnął się po raz kolejny. Miałam wrażenie, że jest wiecznie uśmiechnięty.
-„Um, chcesz wejść?”-
zapytałam niepewnie. Idiotka. Na pewno nie. Odprowadził cię z grzeczności, bo
bał się, że znowu zaczniesz tańczyć na środku ulicy i rozbijesz sobie głowę.
-„Jasne!”- odparł z
entuzjazmem. Nie powiem, zaskoczył mnie, ale się ucieszyłam. Otworzyłam drzwi i
gestem ręki zaprosiłam go do środka. Szatyn przeszedł przez próg i rozglądał się
zaciekawiony. Zapaliłam światło w salonie i powiedziałam, żeby się rozgościł.
Przypatrzyłam się mu teraz lepiej. Chwila, chwila… O matko! Jestem większą
idiotka niż sądziłam!
-„Hmm… A nie powiedziałeś mi
nic o sobie…”- spróbowałam go podejść. Nie chcę wrzasnąć i prosić o autograf,
uznałby mnie za wariatkę.
-„A co chciałabyś
wiedzieć?”- zaśmiał się.
-„No nie wiem… Ulubiony
kolor, danie, CO ROBISZ NA CO DZIEŃ, zainteresowania…”
-„Haha okej, rozumiem. Tak,
jestem TEN Louis Tomlinson z One Direction.”- parsknął śmiechem.
-„Czemu nie mówiłeś?”-
usiadłam obok niego i podkurczyłam nogi do brody, przyglądając mu się z
zaciekawieniem.
-„Bo nie pytałaś.”
-„Oj, dziwisz się? Na
ulicach jest ciemno!”- wybuchliśmy śmiechem. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i
jeszcze raz rozmawialiśmy. Czas mijał tak szybko, że nawet się nie
zorientowałam, że jest już czwarta nad ranem! Przy nim ani trochę nie czułam
zmęczenia, czy głodu.
-„Kurde, o szóstej muszę być
w pracy…”- jęknęłam i oparłam głowę o zagłówek.
-„Gdzie pracujesz?”
-„W galerii, na Platform
Street.”
-„Hmm… Daleko. Chce ci się
tak wcześnie wstawać?”- zapytał rozbawiony.
-„Nie.”- zaśmiałam się.-„Ale
zarabiać na życie jakoś trzeba.”
-„Co racja, to racja. O
której musisz wyjść?”
-„O piątej. Wtedy jest
autobus.”- wzruszyłam ramionami.
-„A więc mamy jeszcze
godzinkę.”- puścił mi oczko, a ja zachichotałam. Rozmawialiśmy jeszcze pół
godziny, a potem ja poszłam się przebrać i wziąć krótki prysznic.
-„Dobra, to ja lecę. Miłego
dnia.”- przytulił mnie na pożegnanie.
-„Papa Louis.”
Chłopak wyszedł, a ja
zebrałam szybko potrzebne mi na dzisiaj rzeczy i ruszyłam na przystanek.
Dzisiaj w pracy musiałam rozpakowywać towar. Układałam alfabetycznie płyty na
półkach i pomagałam klientom w wyborze. Jak by nie było, mam szeroką wiedzę na
temat muzyki. Nie mogę bez niej żyć.
-„Clarie, zamkniesz sama czy
ci pomóc?”- zapytałam na zapleczu rudowłosą koleżankę.
-„Nie, nie. Dean powiedział,
że dziś on zamknie sam. Ponoć ma przyjść jakaś laska i mu „pomóc”, ale ciii…”-
przyłożyła palec wskazując do ust i się zaśmiała. Zawtórowałam jej i chwyciłam
swoją torbę. Dean jest w naszym wieku, ale jest już szefem. Nasz szef to
straszny podrywacz. Już nie raz, ja czy Clarie, musiałyśmy się opierać jego
zalotom. Okropny dupek.
-„Cześć Dean! Pa Clarie!”- krzyknęłam
wychodząc ze sklepu. Otworzyłam drzwi i mało co nie upadłam, bo zderzyłam się z
jakimś chłopakiem.
-„Ugh, uważaj.”- mruknęłam
pocierając obolały łokieć.
-„Ups, wybacz.”-
zachichotał. Hmmm? Ja znam ten śmiech…-„ Niespodzianka!”
Louis stał przede mną i
szczerzył się jak głupi do sera. Uniósł ramiona na znak, żebym go przytuliła.
-„Lou! Co tutaj robisz?”-
ucieszyłam się i objęłam chłopaka.
-„Wpadłem na pomysł, ze
pewnie potrzebujesz podwózki.”
-„No rzeczywiście,
potrzebuję. Znasz może kogoś kto byłby taki miły?”- podroczyłam się z nim.
-„No wiesz…”- zrobił minę
zbitego psiaka, ale zaraz oboje się roześmialiśmy. Louis położył rękę na moich
plecach i razem poszliśmy w stronę parkingu. Zajęłam miejsce pasażera obok
kierowcy i zapięłam pas, a chłopak zrobił to samo po mojej prawej stronie.
Przez drogę słuchaliśmy muzyki na fula i śmialiśmy się. Gdy zaparkował obok
mojego domu wyłączyłam radio.
-„Dziękuję.”- powiedziałam
szczerze patrząc mu w oczy.
-„Cała przyjemność po mojej
stronie.”- zapewnił mnie serdecznie. Nie wiem co mną pokierowało, ale
delikatnie pochyliłam się ku chłopakowi. Louis przeniósł wzrok na moje usta, ja
zrobiłam to samo. Po chwili byliśmy już złączeni w delikatnym, ale jak bardzo
oczekiwanym, pocałunku.
-KONIEC-
Nicol <3
Cudne<3 I love it;*
OdpowiedzUsuńSłaby jest :/ Wybacz, że nie pomagam ci z tym blogiem za bardzo :( Nie sądziłam, że będzie mi aż tak ciężko prowadzić dwa... ;_;
UsuńGenialne *o*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Uroczy imagin, pozornie zwykła sytuacja a każdy marzy by coś takiego mu się przytrafiło ( w tym oczywiście ja XD) Piękny <3
OdpowiedzUsuń