poniedziałek, 14 października 2013

#25 Louis

Hej hej :) Przepraszam, ze tak dawno nic nie dodawałam, ale postanowiłam wam to wygrodzić imaginem z Louisem. (Wiem, to niewiele, ale cóż...:( ) Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie... Imagin też nie jest jakiś wspaniały, przepraszam bardzo ;_;

                             Louis


Jak codziennie wracałam z treningu drogą przez park. Była godzina 21 z minutami. Muzyka, który leciała w słuchawkach dodawała mi otuchy, a jednocześnie poprawiała mi nastrój. Takty piosenki wprawiały moje ciało w ruch. Park był zupełnie pusty, o tej porze to nic dziwnego. Położyłam swoją torbę na ziemi i zaczęłam tańczyć. Byłam taka szczęśliwa! Udało się! Razem ze swoja grupą jedziemy na zawody taneczne do Nowego Jorku! Tak ciężko na to pracowaliśmy, tyle potu, tyle łez, tyle wysiłku, tyle treningów… ale opłaciło się.
Zaczęłam tańczyć na środku chodnika. Pozwoliłam emocjom ulecieć ze mnie poprzez taniec. Ręka tu, noga tam, obrót… To jest to co kocham. Muzyka i taniec. Wszystko co jest mi potrzebne do szczęścia. Teraz półobrót, wymach, skok i…
-„Nic ci nie jest?”
Otworzyłam zaciśnięte powieki, które tylko czekały, aż moje ciało zderzy się z ziemią, ale to nie nastąpiło. Tuz nade mną, dosłownie kilka centymetrów, znajdywała się twarz chłopaka o pięknych, szaro-niebieskich oczach. Trzymał mnie mocno.
-„Umm… Nie… Dziękuję… Bardzo dziękuję.”- wydukałam wpatrując się w jego hipnotyzujące tęczówki. Chłopak uśmiechnął się.
-„Nie ma za co.”- powiedział delikatnie wypuszczając mnie ze swoich objęć.-„Jestem Louis.”
-„[T. I.].”- uśmiechnęłam się-„ Um, jak się tu znalazłeś? Byłam pewna, że nikogo tu nie ma…”
-„Otóż siedziałem sobie za drzewem i słuchałem muzyki, kiedy usłyszałem kroki. Przyglądałem ci się jak tańczysz. To było… Wow. Masz wielki talent.”
-„Oh, dzięki. Nie wiedziałam, że ktoś patrzy…”- nerwowo założyłam kosmyk włosów za ucho.
-„Odprowadzić cię? Mieszkasz daleko stąd?”- zmienił temat.
-„Hę? Oh, nie.  To tylko parę ulic… Nie musisz, dam sobie radę.”- założyłam torbę na ramię.
-„No co ty! Byłbym źle wychowany, gdybym zostawił piękną dziewczynę w środku parku o tej porze. Idziemy.”- uśmiechnął się sympatycznie. Nie wiem czemu, ale czułam cos takiego… że mogę mu zaufać. Louis wystawił rękę na znak, żebym go złapała. Zawahałam się chwilkę, ale zaraz chwyciłam go pod ramię. Podczas spaceru do domu rozmawialiśmy. On jest naprawdę bardzo miły i sympatyczny, a najważniejsze- ma wspaniałe poczucie humoru. Co chwila mnie rozśmieszał i oboje wybuchaliśmy śmiechem. Jest taki zabawny!
-„To tu.”- wskazałam palcem na mój mały domek. Cóż… Utrzymuję się z pracy w sklepie z płytami. Przynajmniej mogę tam posłuchać muzyki.
-„Bardzo przytulnie.”- uśmiechnął się po raz kolejny. Miałam wrażenie, że jest wiecznie uśmiechnięty.
-„Um, chcesz wejść?”- zapytałam niepewnie. Idiotka. Na pewno nie. Odprowadził cię z grzeczności, bo bał się, że znowu zaczniesz tańczyć na środku ulicy i rozbijesz sobie głowę.
-„Jasne!”- odparł z entuzjazmem. Nie powiem, zaskoczył mnie, ale się ucieszyłam. Otworzyłam drzwi i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Szatyn przeszedł przez próg i rozglądał się zaciekawiony. Zapaliłam światło w salonie i powiedziałam, żeby się rozgościł. Przypatrzyłam się mu teraz lepiej. Chwila, chwila… O matko! Jestem większą idiotka niż sądziłam!
-„Hmm… A nie powiedziałeś mi nic o sobie…”- spróbowałam go podejść. Nie chcę wrzasnąć i prosić o autograf, uznałby mnie za wariatkę.
-„A co chciałabyś wiedzieć?”- zaśmiał się.
-„No nie wiem… Ulubiony kolor, danie, CO ROBISZ NA CO DZIEŃ, zainteresowania…”
-„Haha okej, rozumiem. Tak, jestem TEN Louis Tomlinson z One Direction.”- parsknął śmiechem.
-„Czemu nie mówiłeś?”- usiadłam obok niego i podkurczyłam nogi do brody, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
-„Bo nie pytałaś.”
-„Oj, dziwisz się? Na ulicach jest ciemno!”- wybuchliśmy śmiechem. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i jeszcze raz rozmawialiśmy. Czas mijał tak szybko, że nawet się nie zorientowałam, że jest już czwarta nad ranem! Przy nim ani trochę nie czułam zmęczenia, czy głodu.
-„Kurde, o szóstej muszę być w pracy…”- jęknęłam i oparłam głowę o zagłówek.
-„Gdzie pracujesz?”
-„W galerii, na Platform Street.”
-„Hmm… Daleko. Chce ci się tak wcześnie wstawać?”- zapytał rozbawiony.
-„Nie.”- zaśmiałam się.-„Ale zarabiać na życie jakoś trzeba.”
-„Co racja, to racja. O której musisz wyjść?”
-„O piątej. Wtedy jest autobus.”- wzruszyłam ramionami.
-„A więc mamy jeszcze godzinkę.”- puścił mi oczko, a ja zachichotałam. Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny, a potem ja poszłam się przebrać i wziąć krótki prysznic.
-„Dobra, to ja lecę. Miłego dnia.”- przytulił mnie na pożegnanie.
-„Papa Louis.”
Chłopak wyszedł, a ja zebrałam szybko potrzebne mi na dzisiaj rzeczy i ruszyłam na przystanek. Dzisiaj w pracy musiałam rozpakowywać towar. Układałam alfabetycznie płyty na półkach i pomagałam klientom w wyborze. Jak by nie było, mam szeroką wiedzę na temat muzyki. Nie mogę bez niej żyć.
-„Clarie, zamkniesz sama czy ci pomóc?”- zapytałam na zapleczu rudowłosą koleżankę.
-„Nie, nie. Dean powiedział, że dziś on zamknie sam. Ponoć ma przyjść jakaś laska i mu „pomóc”, ale ciii…”- przyłożyła palec wskazując do ust i się zaśmiała. Zawtórowałam jej i chwyciłam swoją torbę. Dean jest w naszym wieku, ale jest już szefem. Nasz szef to straszny podrywacz. Już nie raz, ja czy Clarie, musiałyśmy się opierać jego zalotom. Okropny dupek.
-„Cześć Dean! Pa Clarie!”- krzyknęłam wychodząc ze sklepu. Otworzyłam drzwi i mało co nie upadłam, bo zderzyłam się z jakimś chłopakiem.
-„Ugh, uważaj.”- mruknęłam pocierając obolały łokieć.
-„Ups, wybacz.”- zachichotał. Hmmm? Ja znam ten śmiech…-„ Niespodzianka!”
Louis stał przede mną i szczerzył się jak głupi do sera. Uniósł ramiona na znak, żebym go przytuliła.
-„Lou! Co tutaj robisz?”- ucieszyłam się i objęłam chłopaka.
-„Wpadłem na pomysł, ze pewnie potrzebujesz podwózki.”
-„No rzeczywiście, potrzebuję. Znasz może kogoś kto byłby taki miły?”- podroczyłam się z nim.
-„No wiesz…”- zrobił minę zbitego psiaka, ale zaraz oboje się roześmialiśmy. Louis położył rękę na moich plecach i razem poszliśmy w stronę parkingu. Zajęłam miejsce pasażera obok kierowcy i zapięłam pas, a chłopak zrobił to samo po mojej prawej stronie. Przez drogę słuchaliśmy muzyki na fula i śmialiśmy się. Gdy zaparkował obok mojego domu wyłączyłam radio.
-„Dziękuję.”- powiedziałam szczerze patrząc mu w oczy.
-„Cała przyjemność po mojej stronie.”- zapewnił mnie serdecznie. Nie wiem co mną pokierowało, ale delikatnie pochyliłam się ku chłopakowi. Louis przeniósł wzrok na moje usta, ja zrobiłam to samo. Po chwili byliśmy już złączeni w delikatnym, ale jak bardzo oczekiwanym, pocałunku.


-KONIEC-

Nicol <3

4 komentarze:

  1. Cudne<3 I love it;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słaby jest :/ Wybacz, że nie pomagam ci z tym blogiem za bardzo :( Nie sądziłam, że będzie mi aż tak ciężko prowadzić dwa... ;_;

      Usuń
  2. Genialne *o*
    Zapraszam do mnie :)
    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy imagin, pozornie zwykła sytuacja a każdy marzy by coś takiego mu się przytrafiło ( w tym oczywiście ja XD) Piękny <3

    OdpowiedzUsuń